Poniedziałek, dzień w którym zaczyna się koszmar zwany dniami "roboczymi".
Dla pracujących i chodzących do szkoły, to jest prawdziwy koszmar. Wyrwać się z weekendowego odpoczynku nie jest tak łatwo, szczególnie jeśli wiemy, że ktoś ma nas zmuszać do pracy czy nauki.
Dziś nie było zbyt wiele czasu na rozmyślanie o swoim żałosnym losie.
Pierwszy budzik nie zadzwonił, drugi był aż zbyt głośny. Nie dało się go przespać.
Platynowo-włosa osiemnastolatka szybko chwyciła telefon w dłoń, wyłączyła alarm i z pośpiechem udała się do łazienki.
Szybki prysznic, makijaż, wybór ubioru na dzisiejszy dzień i ułożenie włosów.
Spojrzała ponownie na zegarek, 7:20.
Szybko kalkulując w głowie uzmysłowiła sobie, że ma jeszcze 10 minut do wyjścia.
Wzięła swój plecak i zbiegła na dół.
- Kiiira! - Krzyknęła do dziewczyny kobieta stojąca w kuchni.
- Tak, mamo?
- Nie wychodź bez śniadania. - Kiwnęła głową w stronę stołu. Była na nim przygotowana miska z płatkami i pudełko śniadaniowe do szkoły.
Dziewczyna z lekkim uśmiechem rzuciła plecak w róg i podeszła do stołu.
Ze smakiem zjadła swoje ulubione musli, polane ciepłym mlekiem.
Skończyła jeść idealnie na czas. Posprzątała szybko po sobie, pożegnała się z rodzicami. Poszła założyć swoje czyste śnieżno-białe trampki, założyła plecak na ramię i wybiegła z domu.
Przed furtką stała jej ukochana koleżanka z ukochanym samochodem, stare dobre Volvo zawsze było miłym gościem na jej ulicy, szczególnie z rana gdy chce zdążyć do szkoły.
- No już myślałam, że nie wyjdziesz z tego domu.
- Wybacz, Monnie. Możemy jechać? - Uśmiechnęła się i podeszła do auta.
Manon otworzyła drzwi, wsiadły do samochodu i pojechały w stronę szkoły.
Nie było korków, dotarły na czas.
Kira udała się do swojej klasy, przywitała się z niektórymi. I tak nic to nie zmieniało, z nikim nie była w stanie przemówić dłużej niż kilka minut.
Wiele na to wpływało, począwszy od jej niechęci do zadawania się z nowobogackimi dziećmi szczęścia, kończąc na świadomości iż dzieci te są zepsute i nieszczere.
Fałszywość zwalcz milczeniem, kiedyś każdemu się może znudzić udawanie kogoś kim nie jest.
Lekcje, jak zwykle, minęły jej przy przyglądaniu się ludziom za oknem, rysowaniu i rozmyślaniu - o wszystkim.
Czas się dłużył w nieskończoność, jednak nastał moment gdy w końcu zadzwonił dzwonek oznaczający koniec dzisiejszych zajęć.
Nic innego tak nie cieszyło uczniów.
Blondynka nie rozglądając się po innych, od razu wyszła z sali, a później ze szkoły.
Nie czekając na koleżankę z równoległej klasy, powoli wybrała się na spacer do domu.
Mimo, że od szkoły do jej miejsca zamieszkania było parę kilometrów, chciała pobyć chwilę sama i zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza.
Przechodząc obok bramy placówki, zamyśliła się. Poczuła nagle ciężar na swoim ramieniu i lekki ból.
Odwróciła się i ujrzała cztery osoby ze swojej klasy. Dwóch chłopaków, z czego jeden złapał ją za rękę, i dwie dziewczyny.
- Co, znowu bez pożegnania wychodzisz? - Spytał brunet.
- Dajcie mi spokój w końcu.
- No kochana, ale ostatnio nam coś obiecałaś. - Zbliżył się o krok. - Wynoś się z naszej szkoły albo przestaniemy być mili.
Kira milczała, spuściła głowę w dół. Doskonale wiedziała czemu jej nie chcą, słyszała już wiele plotek na jej temat.
Ojciec jest mechanikiem, a matka zwykłą szarą myszką która pracuje na poczcie.
A co można powiedzieć o rodzinach jej oprawców? Urzędnicy, firmowcy, właściciele wielkich działalności.
Bogacze chcą się otaczać ludźmi którzy są mierzone ich miarą, a nie byle jakimi dziećmi z biednej rodziny.
Kira została przyjęta do prywatnej szkoły ze względu na bardzo dobre wyniki w nauce, mimo, że nie poświęcała na nią zbyt wiele czasu.
Od momentu gdy uczniowie z jej klasy dowiedzieli się kim są jej rodzice, zaczęli się z niej wyśmiewać, gardzić nią.
- Nie mogę się wynieść, przestańcie na mnie zwracać uwagę.
- Na kogoś takiego aż żal patrzeć. _ Złożył dłoń w pięść i skierował uderzenie w brzuch dziewczyny. - Więc oszczędź mi tego i idź gdzieś gdzie będziesz pasować, świrze. - Zwrócił się do dziewczyny która z bólu osunęła się na ziemię.
Słyszała śmiech dziewczyn które kibicowały swoim kolegom. Zamknęła oczy, głosy się oddalały.
Łza spłynęła jej po policzku, a gdy spojrzała przed siebie, nikogo nie ujrzała.
Z lekkim trudem sięgnęła po plecak który osunął się jej z ramienia w chwili upadku, po chwili wstała podtrzymując się bramy.
Otarła dłonią polik i znów ruszyła przed siebie.
Kolejny, koszmarny poniedziałek, kończył się powoli.
Jedyne o czym myślała to o odpoczynku we własnym pokoju.
Gdy wróciła do domu, rodziców już nie było, pracowali do późnego wieczora.
Nie odgrzewając obiadu, nie zwracając na nic uwagi, udała się na górę. Przebierając się w coś wygodniejszego, spojrzała na zegarek.
Było po godzinie 15.
Chwyciła za telefon i napisała krótką wiadomość do rodziców.
"Źle się czuję, pójdę trochę wcześniej spać. Nie martwcie się, dobranoc!"
Odłożyła komórkę i położyła się na łóżku.
- Naydi. - Szepnęła splatając ze sobą dłonie.
Natychmiast zasnęła, a jej dusza uleciała do lepszego świata.
CZYTASZ
Demony żyją w snach.
FantasyMarzyciele, ludzie którzy unikając nienawiści i wszelkiego zła, kryją się w swoich czterech ścianach. Izolując się od ludzi, tworzą swój własny świat w którym jedynie pragną czuć się bezpieczni i zaznać trochę szczęścia. Świat ten nazywany jest Nay...