Odgłos ciężkich butów na metalowej drodze stawał się coraz głośniejszy. Zza rogu wybiegł wysoki brunet w ciemnym płaszczu, który skręcił szybko w boczną alejkę. Rozglądał się energicznie, strzepując z włosów krople deszczu. Spoglądając za siebie, zobaczył złowrogi cień i przyspieszył. Uliczka, w którą wszedł, szybko się niestety skończyła, więc zaczął szukać innego wyjścia. Panicznie kręcił się wokoło, na próżno znaleźć inną kryjówkę. Właściciel cienia był tuż za mężczyzną, wyciągał zza krótkiej peleryny z kapturem, sztylet. Jego cel, gdy go zobaczył, przywarł do ściany, wpatrując się w niego przerażony. Spod kaptura patrzyły na niego lśniące, zielone oczy, a ostrze broni błyszczało złowieszczo w świetle migającej latarni. Gdy łowca zbliżył się do niego, na tyle blisko że usłyszał jego niespokojne dyszenie, uciekinier upadł na kolana i ze łzami w oczach zaczął błagać o życie.
- Błagam, nie zabijaj mnie, miej litość!
- Litość... - Powtórzył, uświadamiając celowi jak młody jest. - Tobie ona nie przysługuje, zdrajco.
- Nie, czekaj! To nie tak! Ja chciałem się tylko chronić! Wiesz co oni robią z ludźmi kiedy są im niepotrzebni?
- Wiem.
- Widzisz, to dlatego cię po mnie przysłali. Ale tobą też mogą się znudzić i to niedługo. Błagam, daj mi żyć, a ja pomogę ci od nich uciec!
Na chwilę zapanowała cisza zmącona jedynie trzeszczeniem zepsutej lampy. Chłopak przerwał ją parskając śmiechem.
- Nie jestem więźniem - zbliżył swoją twarz do jego tak bardzo, że jego oczy zdawały się oświetlać oblicze nieszczęśnika. - tylko egzekutorem.
Wrzask bólu rozniósł się po okolicy, zagłuszając pracujące pod podłożem mechanizmy miasta. Prawie nikt go nie usłyszał, oprócz dwóch zagubionych dusz. Jedna cieszyła się tym dźwiękiem, a drugą on zaciekawił.
Chłopak szedł bocznymi uliczkami ciągnąc za sobą rozbebeszone zwłoki zdrajcy. W drugiej dłoni nadal trzymał swój sztylet, cały mokry od krwi, tak jak jego właściciel. Nagle kątem oka zobaczył żółto-szary punkt. Zatrzymał się i rozglądnął się wokoło. Kolorowy punkcik znowu się pojawił, tym razem tuż przed nim.
- Pióro sikorki bogatki... - Powiedział do siebie. Piórko poruszyło się w jego stronę, a on wyciągnął sztylet przed siebie gotowy do ataku. Lecz gdy pozostałość wymierającego gatunku wyszła z cienia, chłopak opuścił broń. Miał przed oczami około pięcioletnią dziewczynkę, w której czarnych włosach widział wplątane żółto-szare piórko, ubraną jedynie w starą, wytartą sukienkę i w równie opłakanym stanie skórzaną kurtkę. Szła na bosaka w jego stronę nie warząc na jego niebezpiecznie dziwny wygląd czy pokryte krwią ostrze oraz rozszarpanego trupa.
- Nie boisz się mnie? - Spytał, jednak ona tylko dotknęła jego ręki trzymającej ciało i patrzyła się na nie zaciekawiona. Potem obeszła młodego zabójcę dookoła i spojrzała w odbicie ostrza. Mimo krwi na nim, mogła zobaczyć swoje wielkie, brązowe oczy. Chłopak ciągle się nie ruszał, tylko śledził wzrokiem małą, do momentu gdy dziewczynka popatrzyła na jego twarz, wyciągnęła do niego swoje małe rączki i uśmiechnęła się niewinnie.
- Chcesz umrzeć, Sikoreczko? - Spytał znowu, upuszczając trupa i przykucnął by widzieć jej oczy. Sikoreczka prawie natychmiast rzuciła mu się na szyję jak gdyby nigdy nic, czym zaskoczyła młodzieńca. Ten chwilę nic nie robiąc, myślał co zrobić. Ciepło pochodzące od tej dziewczynki przypominało mu o swoim dzieciństwie. I o tym co stało się potem. Schował swój sztylet do pochwy i wziął małą na ręce. Odwdzięczyła mu się dawno nie słyszanym przez niego dźwiękiem. Szczerym, radosnym i niewinnym śmiechem.
- Czyli jesteś odrzutkiem. Jak ja, moja mała Sikoreczko.
Odgłos ciężkich butów na metalowej drodze stawał się coraz cichszy. Alejką przez nikogo nie uczęszczaną, szedł seryjny zabójca. W jednej ręce miał małą Sikorkę, a w drugiej masakrycznie pokiereszowane ciało. Gdy znikali w ciemnych zakamarkach miasta, dało się zobaczyć wielki cień przypominający psa i małe, żółto-szare piórko w samym jego środku
CZYTASZ
Wilczur i Sikoreczka
Short StoryOn doświadczył zbyt dużo jak na swój wiek. Ona nie wie o świecie nic. Oboje są odrzutkami w murach przyszłościowego miasta, które nie jest tak bezpieczne jak mogłoby się wydawać.