Kogo tylko kochasz.

266 41 15
                                    

- Możesz wyjść za tego kogo tylko kochasz. - powtarzała mi od najmłodszych lat moja mama.

***

Oglądałam w telewizji programy podróżnicze. Wiele dziewczynek, nawet nie dziewczyn czy kobiet wychodziło tam za osoby, których nie kochało. W tych programach wyjaśniano że robią to czasem z powodu biedy, gdy wychodzą za bogatszych od siebie. Częściej dlatego że tak ustaliła jej rodzina, gdy była jeszcze niemowlęciem. Zdarzało się że to ojciec wybierał dla niej osobę, za którą wyjdzie, a ona nie miała w tej sprawie nic do powiedzenia. Nie rozumiałam tego. Nie rozumiałam jak one mogą na to ot tak przystawać. Nie pojmowałam jak mogą nie chcieć zmienić swojego losu. Godzą się na takie śluby. Często stawiałam się w ich sytuacji. Wyobrażałam sobie jak ja bym w takiej sytuacji zareagowała. Płakałabym. Buntowała się. Nie zgadzała się z przysięgą, jeśli taka miała w tych krajach miejsce. Być może nawet uciekłabym z domu.

Spotkałam się z sytuacjami że dwie osoby wychodziły za siebie tylko dlatego że miały razem dziecko. Być może gdy kobieta zaszła w ciążę jeszcze się kochali, ale w dniu ślubu już niekoniecznie. Nie rozumiałam tego. Jak można wyjść za kogoś do kogo nie czuje się miłości. Ludzie tłumaczyli że to dla dobra dziecka. To po to żeby nie wychowywało się tylko z jednym rodzicem. Te argumenty do mnie nie docierały. Jak można stawiać czyjeś szczęście ponad własnym. Tym bardziej nie znając nawet osoby, dla której zmienia się całe swoje życie, bo która matka zna swoje dziecko przed urodzeniem. Kłamać przed Bogiem, że się kogoś kocha. I to wszystko tylko dla dobra dziecka. Życie w takim małżeństwie musi być ciężkie.

Spotkałam się też (na szczęście tylko w telewizji) z wychodzeniem za mąż za bogatszego, którego się nie kocha. To tak jakby zamiast brać ślub z kochaną osobą brało się ślub z pieniędzmi. A to wszystko po to aby żyć w luksusach. Wille, egzotyczne wakacje, drogie ubrania. Nie rozumiałam tego. Jak przedmioty mogą dać większe szczęście niż cudowna relacja z drugą osobą. Zdaniem niektórych widocznie mogą. No chyba że to tylko złudne uczucie.

A teraz zmieńmy role. Kobieta jest bogata i bierze ślub z przystojnym mężczyznom tylko dla jego wyglądu. Co ona z tego ma? Zazdrość koleżanek? Co jej do daje? Nie ma miłości, nie czuje nic do niego. Robi to tylko po to aby ta relacja wyglądała ładnie na zewnątrz. Nie liczy się dla niej to co wewnątrz. Nie liczą się uczucia. Nie ma więzi między nią a tym mężczyzną. Nie rozumiem.

***

- Mamo, naprawdę mogę wyjść za kogo tylko chcę?

- Tak, kochanie.

- W takim razie chcę wyjść za Martynę.

- Nie możesz.

- Czemu? - byłam bliska płaczu. - Przecież ją kocham. Mówiłaś że mogę wyjść za tego kogo tylko kocham.

- Nie możesz.

- Czemu? - rozpłakałam się.

- Dziewczyna nie może wyjść za dziewczynkę, a chłopiec za chłopca. Tak już jest.

- Ale ja ją kocham.

- Porozmawiamy o tym za kilka lat. Teraz jesteś jeszcze za mała nie odróżniasz przyjaźni od miłości.

- Ale ja chcę.

- Za kilka lat, kochanie.

***

Pani w szkole kazała nam narysować siebie w przyszłości. Narysowałam siebie i Martynę w sukniach ślubnych. Stałyśmy razem trzymając się za ręce przed naszym nowym domem. W jego oknie zerkał na nas mój kotek - Miki. Pani dziwnie popatrzyła na moją pracę i poszła sprawdzać jak poradziły sobie z zadaniem inne dzieci.

Mama przyszła odebrać mnie ze szkoły. Przebrałam buty i ubrałam kurtkę. Wszystkie dzieci już poszły. Ja też chciałam być już w domu, ale moja mama rozmawiała z panią nauczycielką i nie reagowała na mnie.

W domu mama zabroniła mi zadawać się z Martyną. Powiedziała że jeśli jeszcze raz powiem coś dziwnego albo powtórzę mój dzisiejszy rysunek to będzie musiała przenieść mnie do innego przedszkola. Była okropnie zła. Nie rozumiałam o co jej chodzi. Nie rozumiałam co jest złego w mówieniu o uczuciach. Nie pojmowałam co złego było w moim rysunku.

***

Mama uszyła mi ze starych firanek dwie śliczne suknie ślubne dla lalek. Niestety, mój ken gdzieś się zgubił, a chciałam zrobić mu ślub z moją barbie. Wyglądała ona jak ja - zielone oczy i włosy koloru zboża. Na szczęście miałam jeszcze dwie inne lalki. Wzięłam tą z brązowymi włosami - takimi jakie miała Martyna. Były one aż do pasa, a ona miała je po ramiona. Wzięłam nożyczki i skróciłam jej włosy do ramion. Wyglądała niemal jak ona. Ubrałam drugą lalkę w suknie i zaczęłam ślub. Byłam tak pochłonięta zabawą, że nie usłyszałam gdy mama wołała mnie na obiad. W pewnym momencie weszła ona do pokoju. Gdy zobaczyła co robię wyrwała mi brązowowłosą lalkę z ręki. Była zła. Oderwała jej głowę i wyrzuciła do kosza. Podczas obiadu nie odzywała się do mnie. Zamiast tego całą swoją uwagę skupiła na żółtej ścianie za mną.

***

Mama zabroniła mi bawić się z dziewczynkami. Chłopcy nie chcą się ze mną bawić barbie. Wolą autka. Mama też nie mam dla mnie czasu. Ciągle bawię się sama.

***

Z nikim nie rozmawiam o ile nie muszę. Boję się mamy. Boję się co mi zrobi gdy dowie się że pytałam Wiktorię o to czy jutro mamy iść na galowo.

***

- Mamo.

- Tak, kochanie.

- Możemy teraz o tym porozmawiać?

- O jakim tym?

- Czemu nie mogę wyjść za Martynę?

- A ty ciągle swoje. Przecież nie rozmawiacie. Nie znasz jej tak dobrze jak kiedyś. Zmieniła się. Nie jest taka sama jak kiedyś.

- Jest.

- Przecież z nią nie rozmawiasz, prawda?

- Tak. Ale to widać. Nie zmieniła się ani trochę. Wciąż jest miła towarzyska. Zmieniło się tylko to że nie rozmawiamy razem.

- To dobrze.

- Wcale nie! Ja chcę za nią wyjść! Mówiłaś że mogę ze tego kogo tylko kocham! Kłamałaś!

Kogo tylko kochasz | gxgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz