Stało się to między jednym a drugim uderzeniem topora o drewniany kołek. Wyludniona Ovira zwykle była cichym miastem, przypominającym miejsce z koszmarów, dlatego więc dźwięk rozbijanej szyby i dziwny podmuch, który nagle szarpnął jego koszulą, od razu zaalarmował Aerona. Rzucił swoją pracę, która przypadła jemu na zmianę z Bironem i puścił się biegiem do drzwi domu.
Salon był pusty, jak też przypuszczał. Wszyscy gromadzili się tuż za otwartymi drzwiami do pokoju Eidiana. Przepchnął się bezceremonialnie obok On'lerina, który, po namiotach Kassidii, został z nimi przez te wszystkie dni, by zadbać o zdrowie Eidiana. Wyszedł przed Birona i Nessę, którzy zamarli sparaliżowani, rozglądając się wokół.
On też to zauważył. Ten osobliwy ruch powietrza musiał być spowodowany w jakiś sposób przez jego brata, bo teraz wszystko wyglądało jakby przez pomieszczenie przetoczył się mały huragan. Firanki nadal szarpał wpadający do pokoju przez wybitą szybę wiatr, choć jego siła musiała już osłabnąć. Rzeczy poprzednich właścicieli domu leżały porozrzucane na całej podłodze.
Za tym wszystkim, na drugim końcu pomieszczenia, siedział Eidian. Wyglądał... cóż, nie lepiej niż parę dni temu, gdy dosłownie został wyrwany z objęć śmierci. I choć toczył roztargnionym, wystraszonym wzrokiem po otoczeniu, jego ciało zachowało nienaturalne napięcie, jakby w każdej chwili gotów był się zerwać z łóżka i uciekać.
— Eidian... — Kassidia ostrożnie wymówiła jego imię, zauważając to samo co Aeron. Posunęła się najdalej, wychodząc na środek pomieszczenia. Jednak gdy Eidian skierował na nią zdezorientowany, nieco dziki wzrok, zamarła w pół kroku.
— Nie podchodź — wychrypiał dawno nieużywanym głosem. Nie było w tym ani nuty ciepła.
Wszyscy zamarli, nie ośmielając się nawet głębiej odetchnąć, bo i nie było po co wzdychać z ulgą. Chyba nikt nie zakładał, że Eidian może obudzić się z tak wrogim nastawieniem, jakie zdecydowanie teraz od niego biło.
— Nie poznajesz nas? — odezwała się w końcu cichym, pełnym obawy głosem Nessa.
Eidian powiódł po nich wzrokiem. Zmierzył tak każdego po kolei. Jego dłoń zacisnęła się w pięść wokół skopanej pościeli. Przełknął nim powiedział:
— Poznaję. — I gdy myśleli, że już nic więcej nie doda, kontynuował: — Pamiętam was aż za dobrze. Tylko nie wiem, kim jesteście NAPRAWDĘ.
Lęk widocznie narastał w jego oczach. Aeron starał sobie wyobrazić, jak musi czuć się brat: zagubiony, z głową pełną bredni naopowiadanych przez demona, z powrotem w swoim ciele po bardzo długim czasie. Lecz wiedział też, że pewnie wielu rzeczy, których doświadczył Eidian, nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić.
Nie było sensu dociekać więcej, gdyż Eidian najwidoczniej nie był na razie w stanie się sam z tym uporać. Już miał to zasugerować, gdy znów wyprzedziła go Kassidia, próbując zmienić temat:
— Jak się czujesz? — Znowu zbliżyła się o parę kroków w stronę łóżka Eidiana.
Wichura jaką wywołał w swoim pokoju powoli słabła. Już tylko naturalny przeciąg poruszał firankami. Z pewnością miało to związek z słabnącymi na sile emocjami Eidiana, który teraz przyjął mniej obronną postawę, jakby naprawdę zastanawiając się nad pytaniem Kassidii.
— Dobrze — odparł cicho, spuszczając nieobecny nagle wzrok. — Przynajmniej tak mi się wydaje.
Jak długi musiał być dla Eidiana czas, gdy demon odciął go od władzy nad własnym ciałem, że teraz nie był nawet w stanie z pewnością ocenić stan własnego zdrowia? — przyszło na myśl Aeronowi.
CZYTASZ
Czas Popiołów (TOM III)
FantasyFinał trylogii! Eidian, Aeron i Kassidia przeszli już przez niejedno pole bitwy czy walkę ze samym sobą. Gdzie zawiedzie ich przeznaczenie tym razem? Wraz z Nessą i Bironem oraz tajemniczym elfem dokonali niemożliwego. Jednak na ile zdadzą się ich...