Dzisiaj, gdy byłam w szkole zaproponowano mi różne kółka. Np. plastyczne, teatralne, angielskie, niemieckie i jeszcze muzyczne. Zaproponowała mi to jedna z uczennic 7 c - Anatola Carter. Anatolia to szatynka o ciemnozielonych oczach. Jesteśmy niemal równe w wzroście. W sumie Anatola to spoko dziewczyna. Dobrze się uczy. Najlepsza jest z matematyki. Ma same 5 i 6. I czasami 4, ale bardzo, bardzo rzadko. Anatola nie jest kujonką. Po prostu jest dobra z matematyki i najwyraźniej podoba jej się to. Nic więcej.
Postanowiłam spróbować wszystkich, a potem zapisać się na te, które najbardziej mi odpowiadały.
Wszystkie kółka odbywały się w piątki. W tych samych godzinach. Różniło je nauczyciele prowadzący dodatkowe zajęcia. No i sale.
Zajęcia odbywają się w piątki, bo cała nasza szkoła kończy już o 13.25. - Tak przynajmniej tłumaczyła mi Anatola - jedna z samorządu uczniowskiego.
* * *
W domu, gdy powiedziałam o tym mamie wyraziłam uznanie. Według mnie to też dobry pomysł. Niestety przypomniała mi o teście z angielskiego.
- Przecież mogę iść na te kółko angielskie jutro - przypomniałam, próbując ratować sytuację.
-Faktycznie
-No - uśmiechnęłam się. W duchu aż przybiłam sobie piątkę. Nienawidzę angielskiego i niemieckiego. No, bo po co Polacy walczyli o wolność? Po to, by znów uczyć się niemieckiego? Ale jeśli miałabym wybierać między angielskim, a niemieckim, wybrałabym angielski. Jest bardziej znany. Niemiecki jest... groźny? Nie tyle groźny żebym się go bała, tylko... wystarczy powiedzieć oschłym tonem i 'pokazać' grymas na twarzy i już ktoś wygląda groźnie i stanowczo. Nawet jeśli zdanie brzmi: ,,Motylki radośnie fruwają na wiosennej łące".
* * *
Przespałam się z 40 minut. Obudził mnie telefon. Był od taty. Jest w Warszawie z powodu swojej pracy. Obiecał mi, że będzie dzwonił każdego dnia. Tym razem wyjechał na 3 dni. Nie było go na sylwestrze w domu. Obiecaliśmy sobie z rodziną (mamą, tatem i Adrianem), że co 2 lata sylwestra spędzamy w domu z rodzinnym gronem. Kojarzą mi się bardzo dobrze. Wręcz je uwielbiam. Z racji, że tato jest dowcipnisiem zawsze było wesoło. W tym roku też nie było najgorzej, ale jednak.
Mój ojciec oświadczył, że tym razem przyjedzie z niespodziankami. Nie zdradził jakimi. To oczywiste.
Nie lubię niespodzianek, ale ta mnie na serio podnieca.
Powinien przyjechać jutro, tak o 4 w nocy.Chociaż nie. Powiedział, że wyjątkowo jutro przyjedzie trochę później. Więc ok. przyjedzie o 5.
Pochwalił się też, że ten projekt (bo jest architektem) jest niezwykle udany. Zarobił 1050. Jak na jeden pokój to naprawdę dużo.
/ZOSTAW KOMENTARZ I OCEŃ MOJĄ PRACĘ!\
/ JEŚLI SIĘ SPODOBAŁO TO ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA GŁOSU!\
/ MASZ JAKIEŚ POMYSŁY CO DO TEJ POWIEŚCI? POCHWAL SIĘ W KOMENTARZU!\
YOU ARE READING
CZY JA JESTEM SZALONA ?
Short StoryJest to powieść o pewnej dziewczynie - Jagodzie Labbs. Ma ona 14 lat. Jest szatynką o jasnoniebieskich oczach. Zazwyczaj nosi soczewki, ale okulary też ma. Ma brata Adriana. Ma 11 lat. Ma rodziców o imieniu Justyna oraz Franciszek. Mają 37-38 lat...