Twoje dłonie od zawsze malowały dźwięki. Kreśliły niewypowiadane słowa, rysowały całe zdania, których się obawiałaś, o których nic nie wiedziałaś, bez których nie umiałabyś wyrażać skrywanych przed światem myśli. Palcami opowiadałaś swoją historię – na płótnach, kartkach, koszulkach, ścianach. Zapełniałaś każdą powierzchnię mieszkania kolejnymi cytatami, wyrwanymi z kontekstu książek wersami, zasłyszanymi na ulicy nieznanymi wyrazami. Tworzyłaś magię słów kolorowymi liniami. Budowałaś obrazami prywatne wspomnienia. Mówiłaś nimi do mnie, do nas wszystkich.
Twoje uszy uczyły się na pamięć brzmienia prostych słów. Kazałaś bez przerwy powtarzać zapomniane zdania, wsłuchiwałaś się w znajome barwy głosów, zmuszałaś do prowadzenia bezwartościowych monologów. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwałaś się w czytane na głos rozdziały ulubionych powieści. Pokazywałaś palcami co i kiedy mówić, jak to robić, kiedy szeptać, kiedy krzyczeć, jak długo milczeć. Twoje dłonie wskazywały drogę naszym myślom, kierowały nas do Twojego zranionego serca, otwierały przede mną skrzywdzoną duszę. Codziennie szeptane do ucha układanki wyznań – kocham Cię, nadal Cię potrzebuję, nie zostawię Cię, nie zniknę, nie zetrzesz zapachu moich perfum ze swojej pościeli, nie boję się Twoich milczących ust.
Twoje oczy mówiły za Ciebie. Opowiadałaś nimi, śmiałaś się, chłonęłaś nimi odkrywany po kawałku świat, niewypowiadane nikomu historie przypadkowych osób, rozpisane w sieci opowieści o nas. Dotykałaś mnie nimi, wielbiłaś, dziękowałaś. Kochałaś.
Płakałaś ciszą. Słone łzy kapiące z podbródka ukazywały Twoje wszystkie słabości, obdzierały Cię z obrazu silnej kobiety, którą chciałaś być, niszczyły nadzieję na naukę nowego życia. Krzyczałaś bezsilnością „nie potrafię tak dłużej, Zayn, nie chcę z tym żyć”, wrzeszczałaś wyrywającym się z uścisku ciałem "odejdź, nie możesz być ze mną, nie chcę cię tutaj, nie potrzebujesz kolejnego problemu!". Niemo błagałaś o pomoc, o cofnięcie czasu, o powrót do świata, w którym Twój głos istniał. Zaciskałaś palce na mojej bluzie, wycierałaś łzy o gruby materiał, szeptałaś dłońmi o swoim strachu, opowiadałaś o dręczących Cię myślach, składałaś obietnice, których nie rozumiałem. Drżałaś w moich ramionach codziennie. Od trzystu sześćdziesięciu sześciu dni codziennie byłem przy Tobie bez przerwy, aż do dzisiaj.
bladość skóry, milczenie dłoni
rozsypane odłamki szkła, zakrwawione kafelki
nieme prośby - zostaw mnie, nie ratuj
nie dzisiaj, nie jutro, nie terazmetaliczny posmak krwi nadgarstków
Nie zostawiaj mnie. Chciałbym znowu Cię usłyszeć, Vivien.>>>>> Małe zmiany, Olivia&Liam otrzymują kawałek swojego miejsca, bo wiem, że jeszcze do nich wrócę. Zanim jednak oni, będą także inne miniaturki. >>>>>
CZYTASZ
Little sins ♡ miniatures
Short StoryUlotne, krótkie, pojedyncze historie, zbiory myśli i uczuć. | © 2014, Lattessa