Special#2

434 8 1
                                    


   Jak już wspomniałam w moim śnie, naszym planem było się włamanie na ten koncert, ponieważ nie miałyśmy biletów, a zobaczyć ich musimy.

   Okrążyłyśmy całą arenę, aż w końcu ujrzałam drabinę na sam dach. Informacja: ściana ma ponad 20 m, a taka drabinka to prawdziwa głupota, bo stanowi zagrożenie dla życia i jest nie praktyczna. Idealnie, tego szukłyśmy.
- Do dzieła.  -  powiedziałam.
- A wiesz, co jest u samej góry?
- Improwizujemy?
- Ahoj przygodo!
   Zaczęłyśmy się wspinać, ja szłam na przodzie. Gdzieś w połowie drogi Oliwia musiała się zatrzymać.
- Co jest? - wołam.
- No bo wiesz, ja nie mam spodni, to jest jednak sukienka.
- I dopiero teraz sobie to uświadomiłaś?!
- No co? Nie lubię jak ktoś patrzy na moją bieliznę.
- I przeszkadza ci to dopiero 10 m nad ziemią?! Serio? Jak byliśmy na dole to ktoś i może sobie popatrzył, ale teraz jesteśmy za wysoko.
- No ale…
- Spokojnie. Nikt cię wzrokiem nie gwałci. Pamiętaj jak tam dojdziemy to spotykasz Jimina.
- Kochanie, biegnę do ciebie! - krzyknęła. 

10 minut później byłyśmy na miejscu.

Dach składał się z okien. To również jest nie praktyczne i niebezpieczne,  ale to sen tu wszystko jest możliwe. Otworzyłam okno i na rękach wsunęłam się do środka, aby następnie wylądować na metalowych balkonach, miejsca dla ludzi którzy zajmują się światłem. Nie był to cichy skok, ponieważ swoją masę znam,  a glany tego nie ułatwiają.
-Głośniej się nie dało? - usłyszałam z góry.
- Zobaczymy jak tobie pójdzie. -Napewno lepiej. - chwila ciszy - A złapiesz mnie?
- Nie.
  Na szczęście udało jej się. Poszłyśmy dalej, aż do miejsca gdzie był most bez barierek. Był on  wysoko na przeciwko sceny na poziomie miejsc dla VIP-ów. Jakieś 10m nad ziemią. Dobrze, bo tu nas nikt nie zauważy.  Usiadłyśmy tam, machając nogami. Zostało pół godziny, a pod nami roztaczało się mrowisko mrówek, czytaj fanek. Fajnie to wyglądało z góry, szczególnie,  że każda miała Army bomb. Dużo świateł. W skrócie to pół godziny, spędziłysmy na gadaniu jak będzie wyglądało nasze życie u boku ukochanego.

W końcu nadeszła upragniona godzina koncertu. Najpierw pojawił się napis 방탄소년단, następnie odliczanie i na całej sali rozbrzmiało “Not today”. Przez całą piosenkę próbowałyśmy naszych sił w koreańskim, i darłyśmy na częściach angielskich. Przyszedł czas na solowe piosenki. Rozbrzmiały nuty piosenki Lie. Ale zanim Jimin zaczął śpiewać, Oliwia musiała się wydrzeć.
- Na na na LIEEEE!
Ja nie wiem jak się to jej udało, ale
Jimin to usłyszał i zaczął się rozglądać, tak jak tysiące innych osób, więc szybko musiałyśmy schować nogi i cofnąć się do tyłu by nas nie odkryli.
- Musiałaś?!
- Myślałam, że nie będzie mnie słychać.
- No to coś ci nie wyszło.
Po stołówce Jimina jeszcze przez 3 następne piosenki mówiła mi jak on jest wspaniały. W końcu przyszła pora na mojego biasa, Kim Namjoona.

W tym momencie kładka, na której siedziałyśmy  zaczęła się poruszać i zjeżdżać w dół.
- To się rusza…
- A chyba nie powinno.
Spojrzałysmy na siebie w tym samym czasie, złapałam plecak i puściłysmy się biegiem w stronę metalowych balkonów. Nie jesteśmy dobre w skakaniu, więc dzięki Bogu, że kładka poroszała się wolno i na swoich krótkich nóżkach udało mi się tam wskoczyć.
-  Fack co to miało być?
- Szansa na znalezienie się na scenie. - odpowieeziałam.
I faktycznie nasz mostek połączył się ze sceną.
- W sumie w ten sposób napewno,   nas nie zapomnieliby.
- Byłybyśmy sławne.
Myślałyśmy, że scena do nas wróci  i dalej będziemy bezpieczne. Oczywiście słuchając rapu Nama rozmarzyłam się myśląc już o mojej sukience ślubnej i naszych cudownych dzieciach. Oby tylko były podobne do Nama, bo niewyobrażam sobie dziecka koreańskiego z moimi kręconymi blond włosami.

Oliwia zaczęła mnie szturchać, ale ją ignorowałam i patrzyłam jak my future husband, zbliża się do nas.
- Tak, chyba nie powinno być.
Most, na którym wcześniej siedziałysmy, a który później stał  się sceną, teraz znów wędrował do góry, tylko nie był sam. Stał na nim RM. Oczywiście po zakończeniu piosenki majestatycznie znika, w chmurze.
- Na tak szybkie spotkanie przygotowana nie byłam. Jak wygladam? - zapytałam.
- Serio? Lider zespołu, na którego koncert,  przypominam,  się wkradlyśmy nas przyłapie, a ty się pytasz o wygląd?!
- Chcę dobrze wyglądać podczas ucieczki.
- Co my mu powiemy?
- Żeby mnie zaadoptowała jako swoją żonę?
- Baka!
- Nie wyzywaj mnie po japońsku…
Moment, w którym powinniśmy dawać nogę przegadałyśmy. Jakże piękna była jego mina, gdy nas zobaczył.
- Who are you? - zapytał.
My natomiast wymieniłyśmy przerażone spojrzenia i równo odpowiedziałśmy.
- Nobody.
- What you doing here?
Namjoon chyba troszeczke się wkurzył.
- Nothing. - znów razem.
- I asked you who are you?!
- Ej! You have a concert. - zaczęłam- So… go. Just go.
Tak,  wyganiam przyszłego męża. Wstałam. Namjoon powoli podszedł do mnie, na jego ustach powoli zaczął się pojawiać  uśmiech. Oliwia wciąż siedziała na ziemi i patrzyła się to na mnie to na niego, oczywiście śmiejąc się swoim charakterystycznym,  przypominającym traktor rechotem.
- You shouldn't be here… - powiedział.
- You too! I said, you have concert, so go, yes go.
Później zaczęłam go wyganiać po koreańsku, niestety zapomniałam o formie oficjalnej i, że nie powinnam użyć trybu rozkazującego do kogoś kogo nie znam i jest ode mnie starszy.
- I older than you… - powiedział. - I’m going to talk with you after show.
- Yes, if you find me.
- Stay, I'll find you.
- I will run.
- No, you won't.
- o!

Namjoon uśmiechnął się do mnie, pogłaskał Oliwię jak dziecko po głowie.

- I’m not yours dog! Baka!  - krzyknęła za nim, kiedy odchodził.

- Uciekamy teraz czy później?

- Dyskrecje i tam możemy sobie odpuścić, właśnie wygoniłaś lidera.

- Ty go zwyzywałaś i to po japońsku.

- Skoro już wie o naszej obecności to możemy  zostać, później będziemy improwizować.

- Czekasz na Jimina?

- No ileż jeszcze można?!

Wróciłyśmy na kładkę, akurat zaczynało się Save me. Mądre to my nie jesteśmy, ponieważ przypomne mostek miał 3 m szerokości i żadnej poręczy, a Oliwii zechciał się tańczyć do partii Jimina, a ja również mądra dołączyłam. W połowie piosenki RM szepnął coś Chim Chimowi na ucho i Park spojrzał na nas. Oliwia aktualnie robiła piruet, ale gdy go zobaczyła zachwiała się i trzeba było ją łapać za ciuchy, aby dosłownie nie poleciała na Jimina. Przy okazji udało jej się prawie mnie zepchnąć, prawie,  ale jakoś  nie pomyślała, by mi później  pomóc. Chłopak uśmiechnął się do niej, puścił oczko, a ona zaczęła skakać, piszczec i jednocześnie mną potrząsać. Najlepsze jest to, że mnie jakoś Jimin nie widział, bo amortyzacji i kaskadera, to już nikt nie zauważy. Duch, kurde.

Chłopak szybko wrócił do piosenki, za to ja przez kolejne 3 piosenki słuchałam jak to on jest wspaniały, a przez następne 2 jak będzie wyglądał jej ślub. Mnie cieszyło to, że Nam czasami zerkał do góry.

Przyszła kolej na First Love w wykonaniu Sugi. Nie trzeba mówić, że oczywiście ryczałyśmy. Ryczałyśmy też, kiedy RM chciał coś powiedzieć do  fanek w ich rodowym języku, przypomnę to był Berlin, i lider brzmiał jakby przeklinał, łamiąc sobie język.

- Męczy się mój skarb.

- A my z nim…

- Zaraz będzie Jimin zobaczymy jak sobie poradzi.

Nie on się nie męczył, powiedział po koreańsku, a ja musiałam tłumaczyć Oliwii, bo w moim śnie nagle umiałam koreański, którego się uczę. Tak, umiałam go od połowy snu. A wcześniej musiałam wymyślać coś sensownego po angielsku.

O 22.00 chłopaki zakończyli swój koncert, pochmachali Army, Jimin uśmiechnął się do Oliwii, która oczywiście zaczęła mi piszczec do ucha (minuta ciszy dla moich bębenków), a RM uśmiechnął się i zdawała się, że mówi do mnie “Stay!”, poczym grozi palcem, tak to mógł być nakaz.

- Dobra zbieramy się. - powiedziałam.

- Ale Jimin…

- Lider chcę nas dopaść.

- Ale już wiesz, że cię zapamiętał.

- I to bez porwania ich i zamknięcia w piwnicy. Ale przypominam włamałyśmy się na koncert, będą z tego konsekwencje.

- Jezu, ale nagle się dorosła zrobiłaś.

BTS|reakcjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz