1

22 2 3
                                    

Ale czy na pewno?

Byłem w domu jako pierwszy co rzadko się zdarzało. No ale cóż przecież jak ktoś jest to i tak siedzę w pokoju z moją żyletką... Poszedłem do apteczki nad umywalką po bandaże. No bo przecież nikt nie może widzieć krwi na moich ubraniach. Chociaż w szkole nauczyciele się tym zbytnio nie przejmują ale wracając. Już miałem włazić po tych jakże pięknych schodach gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie to są jakieś jaja. Pomyślałem no bo jak ktoś jest w domu to nikt nie dowala mi się do drzwi kurde. Ale nie bo cały przeklęty świat wie , że Sei jest w domu. No cóż pełen obaw podszedłem do drzwi. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Czy może powiedzieć Dzień Dobry czy coś innego. Nie byłem nigdy dobry w kontaktach między ludzkich. Ale tak po dwóch no może trzech minutach dzwonienia. Poszedłem do drzwi. Zacząłem je nie pewnie otwierać ale osoba stojąca za nimi mi nie dała tego uczynić. Po prostu wpadła do środka a ja przerażony takim stanem rzeczy odskoczyłem od nich...

- Te patrz Steve nie ma ich- Krzyknął brązowo włosy mężczyzna w okularach przeciw słonecznych.
- To niby kto nas wpuścił co Tony?- Zapytał ten drugi tego pierwszego.
- A z kąd mam to kurwa wiedzieć?
- Jęz... - Jego wypowiedz została przerwana gdyż drugi rozmówca chyba mnie zauważył i wgapiał sie tak przez chwilę, a po tem poczułem rękę na karku. On mnie do cholery dusił!...

POV STEVE

- Tony ! Przestań - zawołałem do starka . - udusisz go!- Krzyknąłem widząc dzieciaka już po woli sinego z braku tlenu.
- Okej ale jak się okaże, że nas zabije to będzie twoja wina - odparł nie chętnie puszczając dzieciaka.
Podszedłem do kaszlącego i zapłakanego nastolatka klękając przed nim. Lecz ten zaczął się w panice odsuwać. Brawo Starka. Pomyślałem.                                                                                                          - Spokojnie nie chcę Cię skrzywdzić- odparłem. - Jesteśmy Avengersami. Szukamy nie jakiego Ao.... 

Dup!

Głośny rumor przerwał moją wypowiedz. W już mocno naruszonych drzwiach stała starsza babka z niebiesko włosym chłopakiem w mundurze starka. Ah znalazła się zguba.
-Sei! Coś ty znowu narobił nie wdzięczne dziecko! Nic się Panom nie stało? Bardzo przepraszam za niego. A Z TOBĄ TO SOBIE POTEM POROZMAWIAM! MARSZ NA GÓRĘ! - Babcia zaczęła się wydzierać na szlochającego chłopaka..
Już nie zwracałem uwagi na czarnowłosego tylko na niebiesko włosą istotę.
- Ty pewnie Jesteś Aoba. Jestem Steve Rogers , a to jest Tony Stark i jesteśmy tu , aby zabrać Cię na szkolenie organizacji T.A.R.C.Z.Y. Prosimy , abyś się spakował i poszedł z nami bez oporów. - powiedziałem spokojnie wiedząc jak za zwyczaj panikują nastolatki w takim momencie. A Panią prosimy na rozmowę....

P.o.v Sei
Po tym jak Babka się na mnie wydarła pobiegłem na górę do swojego pokoju. Cały rozdygotany usiadłem na parapecie okna. Patrzyłem na piękny (sarkazm) krajobraz new yourku. Zauważyłem też jak Aoba wsiada do auta z tymi dziwnymi Panami. I odjeżdża... Po około pięciu minutach usłyszałem trzask drzwi. Poczułem szarpnięcie z okna. I pięść na moim policzku. Przede mną stała Babcia. Ona mnie uderzyła dlaczego? Moje oczy się zaszkliły.

- Och nie rycz szmato! - Powiedziała ostatnia część mojej rodziny...

Sen
Małe czarno włose dziecko siedziało na kozetce a nad nim pochylał się lekarz ze strzykawką.
Mały chłopiec płakał.
Nie chciał czuć znowu bólu.
Nie chciał..
Koło niego na dwóch innych kozetkach siedziała
dziewczynka i chłopiec
Także mieli strzykawki przy skórze.
Lekarz patrząc na rozmarzone dziecko czym prędzej wbił mu ją w skórę...
Oczy dziecka zaszły mgłą...
Nie chciał już czuć bólu.
Myślał , aby lekarz go zostawił.
Na co ten po prost wyszedł bez żadnego słowa .
Dzieciak zaczął płakać
Nie z bólu ,
lecz ze zdezorientowania...
Dwójka pozostałych lekarzy patrzyła w pięcio latka jak w amoku.
Po chwili krzycząc ,
że poznali jego dar.
Dup!
Można było usłyszeć.
Po chwili w sali nie było już żadnej ściany chłopczyk doczołgał sie w dymie do najdalszego kąta.
Jaki był na sali...
Po tym jak kurz i dym opadł
Do malucha podrzedł młody mężczyzna
Uśmiechając się i mówiąc, żeby się go nie bał. Co odniosło inne skutki.
Chłopiec wcisnął się w ścianę. Męzczyzna był przerażający prawie jak Toe...
Nie chciał zaufać nie po prostu się bał.
Teraz poczujesz ukucie. Powiedział spokojnie do pięciolatka.
Nie! Zawołało dziecko.
Proszę nie znowu!
Płakał
Znowu
Bał
Się
.
.
.

Sei obudził się cały spocony z przyspieszonym oddechem. W jego głowie było tyle pytań. Na przykład kim było to dziecko? Co towogóle było?! sięgnął ręką po wyświetlacz w telefonie nie no świetnie urządzenie pokazywało 7. Nie ma to jak mieć pół godziny na ogarnięcie się... nie żeby to było dla niego mało ale myślał, że se jeszcze pośpi. Ubrał się w pośpiechu. Po wczorajszym incydencie wolał wyjść przez okno niż spotkać się z babcią... pod oknem miał mały daszek od altany. Na, który skoczył a potem na krzaki.... Idąc do szkoły miał wrażenie , że ktoś go o serwuje. Już miał skręcić w ulicę prowadzącą prosto do liceum ale poczuł zawroty głowy i gdyby nie ściana upadłby... Zawroty były co raz silniejsze. Poczuł też, że jego wzrok szwankuje. Co się do Cholery jasnej dzieje! Poczuł jak ktoś go podtrzymuje przed upadkiem. Ostatnim obrazem był zmartwiony wyraz twarzy ognisto włosej kobiety oraz zielona bestia miażdżąca kogoś...
Potem była tylko ciemność...
































































To jeszcze nie koniec

Sei obudził się na czymś miękkim. Powoli próbował otworzyć swoje oczy ale pierwsze pare prób zeszło na niczym... po około dwunastej próbie otworzył je zobaczył sterylne białe pomieszczenia. Na jego ręce był weflon z kroplówką. Jego ubranie zniknęło a on był w szpitalnej koszuli i co naj gorsze widać było jego blizny... W pomieszczeniu był ktoś jeszcze. Był to męzczyzba w podeszłym wieku. Uśmiechał się do mnie.

- Dawno się nie widzieliśmy Dzieciaku -odpowiedział wesoło.
-A-ale ja Pana nie znam - odparłem nie pewnie. Uśmiech z jego twarzy na tychmiast znikł.
- No tak miałeś tylko pięć lat a do tego byłeś w szoku więc jak możesz o tym pamiętać. A taj po za tym to jestem Agent Coulson. Zostałem przydzielony do twojej sprawy.- Yy! Że co kurwa. Jakie nie pamiętasz. Jakie pięć lat? Jaka sprawa. Myślałem co raz bardziej przerażony było tyle pytań na które potrzebowałem odpowiedzi. Ale jedyne o co zapytałem.
- Ee jaka sprawa proszę Pana? - zapytałem z glupawą miną
-Och sprawa twojej mocy obiekcie 104 . - Odparł wesoło po czym wyszedł.
Chyba mnie coś obineło....

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 11, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dmmd - Inna Historia Życia...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz