3,2,1... akcja.

7 2 0
                                    

Przeszłamspokojnie z prawej do lewej strony Plazy. Starałam się wyglądać naturalnie. Uniosłam głowę do góry, co dodało mi pewności siebie. Moje kroki były długie, lecz powolne. Starałam się nie spieszyć, ale szybko skończyć zadanie i wrócić do domu. Nagle ujrzałam chłopaka biegnącego prosto na mnie. Tego nie było w planie. Odwróciłam głowę w lewo i prawo. Nikt się mną nie zainteresował. Chwila... Czy to nie jest ten sławny Jack Reacher?Znajomy mojego ojca. Były żandarm armii Stanów Zjednoczonych. Stał na środku placu i rozglądał się na boki. Może mnie uratuje. Chłopak był dwadzieścia metrów przede mną. Dziesięć, pięć... Zerwał mi torbę z ramienia i popchnął. Upadłam na ziemię. Chciałam zacząć krzyczeć, ale sparaliżował mnie strach. Nie mogłam wydać żadnego dźwięku. Gdzie ci mężczyźni!? Szybko podniosłam się z ziemi i uciekłam. Stwierdziłam, że to najlepszy moment, aby wyrwać się z tego paradoksu. Ukryłam się w kawiarni. Usiadłam przy oknie. Oparłam się o ścianę, z której zwisała gruba, granatowa zasłona. Wreszcie stałam się biernym obserwatorem tego zdarzenia. Miałam tylko nadzieję, że mężczyźni w garniturach nie zauważyli, gdy wchodziłam do budynku. Spostrzegłam ich rozmawiających z Reacherem. Detektyw Aaron pokazał odznakę byłemu żandarmowi i wyjaśniał coś żywo gestykulując. Potem udali się w stronę samochodu, w którym siedziałam jeszcze zaledwie przed kilkoma minutami. Uznałam, że jestem bezpieczna. Zadzwoniłam do ojca z nadzieją, że nie jest bardzo zajęty.Niestety nie odebrał. Wtedy wykonałam telefon do brata. Poprosiłam go, żeby po mnie przyjechał.

                                                                                          ***

Dwa dni później poproszono mnie o spotkanie w kawiarni. W tej samej, w której się ukrywałam. Usiadłam dokładnie w tym samym miejscu, przy grubej, granatowej zasłonie. Zamówiłam sok porzeczkowy i czekałam. Jeszcze pięć minut. Rozmówca przyszedł punktualnie. Usiadł na przeciwko mnie i przeszedł do konkretów.

-Wczoraj złapano twojego ojca i jego wspólnika Delaney'a. Policja udowodniła im przemyt i kradzież pieniędzy. Robili to od dłuższego czasu.Twojego ojca wyrzucono z wojska ponad pół roku temu... Właściwie sam odszedł, bo inni zaczęli nabierać podejrzeń, co do jego pracy dorywczej. Przestraszył się i postanowił wyjechać do Ameryki. Wybrał stan Maine, bo właśnie tutaj mieszka Delaney. Miał wielkie plany, jednak popełnił jeden błąd. Wybrał złe miejsce i złąporę. Ta akcja była planowana od dawna. Tylko czekali na odpowiedni moment. Kazał Aaronowi znaleźć cię i zmusić do udziału w zleceniu. W torbie był czek z ogromną sumą pieniędzy. Chłopak, który cię napadł też został wrobiony. Jednak twój ojciec i Delaney nie wiedzieli, że będę tam ja. Twój ojciec dobrze mnie zna, ale jego wspólnicy nie. Gdyby tam był, akcja zostałaby przełożona. Ci mężczyźni popełnili duży błąd.

Reacher wstał i skierował się prosto do wyjścia. A ja siedziałam nieruchomo przez następne kilka minut. Straciłam swój autorytet. Straciłam bezcenną część mojego życia... Nie miałam pojęcia,co będzie dalej.


Maine.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz