Rozdział XV.

233 37 13
                                    

Przebudziła się i od razu zorientowała, że była sama

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przebudziła się i od razu zorientowała, że była sama. Spocona i z lekkim bólem głowy wygrzebała się ze śpiwora w kierunku plecaka, by wziąć tabletki. Nie miała zamiaru się męczyć ani chwili, bo nie po to tu przyjechała. Popiła je resztką wody i dopiero wówczas dotarło do niej zamieszanie na zewnątrz. Ktoś głośno się śmiał i był całkiem blisko, a na bocznej ściance namiotu dostrzegła cień. Po głosie i wypowiadanych przekleństwach rozpoznała Emi. Wsunęła plecak pod materac, sprawdziła stan baterii w komórce, po czym podniosła się i po cichu rozsunęła zamek moskitiery. W przedsionku zauważyła dwa plecaki i dużą reklamówkę. Po chwili poczuła też zapach jedzenia i przełknęła, ale bynajmniej nie z głodu. Głos Sławka, do którego Emi zwracała się „Suki", podziałał na nią paraliżująco...

– ...i straszyliśmy te biedne dzieciaki, no mówię ci, jakie jaja były z tymi protezami. A potem, jak się staruszek dowiedział, to chyba nie trudno zgadnąć, kto pierwszy dostał wpierdol – trajkotała Emi.

– Mnie ani razu nie uderzył, a ona dostawała profilaktycznie, bo już od małego była wredną małpą – odparł w żartach Sławek.

– To mieliście wesoło – oznajmiła dziewczyna Sławka. – Jesteś pewna, że nie będzie problemu i pomieścimy się z wami?

– Jasne. Jak tylko zbudzi się księżniczka, to zrobimy przemeblowanie – odparła Emi.

Eliza cofnęła się w przedsionku, ale nie zdążyła wejść z powrotem, bo nagle wpadł rozpędzony Sławek i kucnął przy jednym z plecaków.

– O, hej – rzucił tylko, jakby nigdy nic, a potem wyjął jakąś książkę i ruszył z powrotem. – Właśnie się obudziła. – Usłyszała i teraz to już raczej nie miała wyjścia, musiała się przywitać.

– Cześć. – Spojrzała na dosyć ładną, długowłosą blondynkę przy kości z mocno umalowanymi oczami i w czarnej szerokiej sukni wiązanej na troczki.

– Cześć, jestem Dominika – przywitała się tamta.

Eliza usiadła na trawie obok Emi, starając się uspokoić, co wcale nie było łatwe przez obecność Sławka, który zamiast w książkę, gapił się na nią. Obok niego stało pudło z jakimś urządzeniem, wyposażonym w śmigła.

– Częstuj się, ja zjadłam pięć. – Emi podsunęła jej otłuszczoną torebkę z bratwurstami i drugą z podłużnymi bułeczkami.

– Nie dzięki, dopiero wstałam i pić mi się chce.

– W dużej, zielonej torbie stoi lodówka, możesz się poczęstować, ale ostrzegam, że mamy tylko wodę niegazowaną i colę, bo Sławek jest niepijący – wyjaśniła Dominika.

– Dzięki, może potem – odparła z uśmiechem.

Nie pił alkoholu i podobno nie jadał mięsa, tak przynajmniej opowiadała Emi, za to jego dziewczyna piła puszkowe piwo i śmiało przegryzała kiełbaską, aż chrupało. Niezła para. Sławek był krótko ostrzyżonym, szczupłym, ale wysportowanym brunetem. Był też wysoki, a z twarzy bardzo podobny do Emi. Przez chwilę próbowała wyobrazić sobie, czy byłby w stanie kogoś zabić, ale na darmo. Nijak nie potrafiła utożsamić go ze Svenem. Ciekawiło ją też, czy wiedział już coś o aresztowaniu ojca, a jeśli tak, to dlaczego ukrywał to przed siostrą?

Manufaktura osOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz