► kot
1. zwierzę domowe z rodziny kotowatych, o miękkiej sierści...
— Domowe? O miękkiej sierści? — parsknąłem pod nosem, przerywając czytanie pierwszego punktu — Kurwa, no to macie przestarzałe informacje! — zamknąłem ze wściekłością laptopa — Chyba pora je zmienić na zwierzę wychowane przez rozwścieczone lwy, o zasranej sierści, która roznosi się wszędzie.
Odłożyłem laptopa na szafkę nocną i sturlałem się z łóżka, aż do biurka, pod którym ostatnio wylądował mój telefon, kiedy wściekłem się na Jaspera. Przejechałem palcem po zbitej szybce, wzdychając. Będzie trzeba zainwestować w nową, bo gówno widać. Po odblokowaniu urządzenia moim oczom ukazał się numer zapisany jako Pogromca Kotów. Ostatnio kumpel mi go wpisał, bo jak stwierdził - jest to ojciec kotów, który przewyższa samego Boga. Cóż, zawsze warto spróbować, nie? Bez większego namysłu wcisnąłem połącz i przyłożyłem telefon do ucha. Czekałem, czekałem i nic.
— Może nie dobiegł. Ja tak często mam — odparłem i wykonałem kolejne połączenie, i kolejne, i jeszcze kolejne, aż w końcu łaskawy pan odebrał.
— Jak nie odbieram, to chyba znaczy, że nie mam czasu rozmawiać, prawda? — usłyszałem zirytowany głos jakiegoś gościa.
— No kurwa przepraszam bardzo, ale jak dzwonię, to chyba znaczy, że mam do ciebie coś pilnego, prawda? — odgryzłem się z przekąsem.
— Mów, czego chcesz i zmykaj spać, bachorze — powiedział obojętnym głosem. Już darowałem mu ten ostatni wyraz, ale kolejnym razem dostanie w mordę.
— Słyszałem, że jesteś dobrym treserem kotów.
— Ta, obiło mi się to o uszy — ziewnął teatralnie.
— Słuchaj, gościu. Nie mam czasu na twoje humorki, bo przerwałem ci zapewne w ważnym momencie, kiedy rżnąłeś swoją laskę, ale ja potrzebuję pomocy! Napraw mojego kocura, a zrobię kurwa co zechcesz, obiecuję! — warknąłem, zaciskając dłonie w pięści, o mało co nie rozwalając, już i tak poniszczonego, telefonu na małe kawałeczki.
Mężczyzna w słuchawce zaśmiał się złowrogo.
— Co zechcę, powiadasz? — zastanowił się przez chwilę — Umowa stoi, załatwię to w tydzień. Podaj adres, a już jutro się u ciebie zjawię.
Podałem nieznajomemu niepewnie miejsce mojego zamieszkania, uzgodniliśmy jeszcze parę spraw i jak najszybciej się rozłączyłem. Przeleciałem wzrokiem po swoim pokoju.
— Syf jak w chlewie u świń. A chuj tam, to pewnie jakiś stary typ, co się przed takim będę z dobrej strony pokazywać — rozciągnąłem się, aż poczułem, jak mi kości szczerkają. Nie wiem, czy w ogóle istnieje takie słowo, ale wiecie o co mi chodzi. Kocham to uczucie — Czas do wyrka — zamknąłem drzwi do sypialni, aby Jasper mi przypadkiem nie wpierdolił i nie narobił śmierdzącego gówna na mój ulubiony dywan, i poszedłem spać.
Jutro, już od jutra zacznie się spokój.