- Dzień dobry uczniowie. Z racji tego, że pani Wonderline jest na zwolnieniu chorobowym, na zastępstwo przez około 2 miesiące, będzie u was pan Franklin. Mam nadzieję, że nie sprawi to wam dodatkowych kłopotów. Miłego dnia. - powiedziała co chciała. Dyrektor Mrs. Beatice. Myśli, że wszystko jej wolno. Jak ja jej nie cierpię!! Uh.. Mam ogromne nadzieje, co do tego nowego, bo tamta Wonderline przyprawiała mnie o odruchy wymiotne.
- Cześć, Lucy! - ktoś krzyknął mi za plecami.
- Och, nie strasz mnie Jacob. Wiesz, że mam teraz ogromne problemy, a ty jeszcze mnie straszysz. Czego chcesz?! - odkrzyknęłam. Wszyscy chcą ode mnie czegoś, a jak już ja chcę pomocy, to nagle nikogo nie ma. HELP!!
- Masz zadanie 5 ze strony 152 z matmy? - spytał.
- Taa.. - odchrząknęłam z oburzeniem. Jak zwykle. Nic poważnego, tylko zadanie.
- Dasz? - nawet mnie nie poprosił! Ha! Niech nie myśli, że mu dam.
- Spadaj. Ostatnio jak cię prosiłam o pomoc, olałeś mnie mówiąc "To nie moja sprawa, radź sobie sama". Także ten, radź sobie sam. - powiedziałam zabierając książki z szafki i odeszłam z trzaskiem.
Wszyscy ostatnio mnie denerwują. Każdemu przeszkadzam. W domu dzieją się dziwne rzeczy. Ostatnio zmarł mi tata, przez co czuje kogoś obecność w domu. Macocha popadła w alkoholizm, a brat zaczął ćpać. Dziadkowie nie żyją, a wszyscy mnie tylko irytują. Żadnej pomocy z ich strony, mimo wielu próśb. Tak sobie myślę, czy czasem stąd nie odejść.
- Lucy Admins proszona do gabinetu dyrektora. - przez głośnik wydobył się straszliwy jęk. Cholera, czego to oni jeszcze nie wymyślą. Co ja znowu zrobiłam?
- Jestem. - odparłam.
- Słyszałam o twojej sytuacji w domu. Moglibyśmy ci jakoś pomóc? - Powiedziała z żałosnym uśmiechem na twarzy.
- Nie. Do widzenia. - rzekłam i wyszłam z gabinetu. Czego oni nie rozumieją? J A N I E C H C Ę P O M O C Y. Chcę być z tym sama. W sumie to bez różnicy, zawsze byłam sama. I zawsze będę sama. I dobrze. Nienawidzę ludzi. Ludzie to potwory. Niech znikną z mojego życia.
Na zawsze.
Och, pierwsza lekcja z Franklinem, czy jak mu tam. Na pierwszy rzut oka wydaje się spoko. Ale ciuchy to mógłby zmienić. Spodnie a'la dzwony i rozciągnięty sweter nie są na topie. Wygląda jak jakiś menel. Ale widać, że biedny to mu się pracy w szkole zachciało szukać.
- Witajcie kochani uczniowie. Nazywam się Ben Franklin i będę was uczyć matematyki. Nie jestem wymagającą osobą, także nie bójcie się niezapowiedzianych kartkówek albo długich zadań domowych. - powiedział. W sumie, wydaje się ciekawy. - Na dzisiejszej lekcji poznamy sinusy i cosinusy.
- Mieliśmy to niedawno. - Krzyknęła Jessie. Szmata. Nienawidzę jej tak bardzo, jak Beatice, Wonderline i wszyscy z mojego życia razem wzięci. Ubiera się jak panna spod latarni, w dodatku uważa się za jakąś księżniczkę.
Franklin wstał i podszedł do niej.
- Jeśli mieliście, to utrwalicie sobie wiadomości. Nigdy nie podważaj mojego zdania, słońce. - burknął. Aha, czyli pierwsze wrażenie nie znaczy o osobowości. Wydawał się miły, a jest wredniejszy niż ja. Nie no, żartuję.
- Jasne profesorku. - odezwała się arogancko Jessie.
- Dość tego. Wstań i przeproś. No już! - kurde, krzyczy głośniej niż Beatice na Jacoba, jak zniszczy toaletę.
- Przepraszam. - Powiedziała to takim tonem, jak przedszkolak. Potem zaczęła się śmiać.
- Dobrze, w takim razie opowiemy sobie kilka słów o sinusach, potem wykonamy kilka zadań. - Rzekł Franklin. Nie minęło może 5 minut, a ja już mam go dość. A gdzie tu przez 2 miesiące słuchać jego biadolenia. Szczerze, wolałam Wonderline. No ale cóż, jakoś przeżyję.. Jak dożyję.. Heh..
YOU ARE READING
Lucy
Mystery / ThrillerNic nie jest idealne. Problemy w szkole, nie masz nikogo. Nie dajesz rady. Cześć, Lucy.