Ojciec patrzył na niego z góry. W jego oczach można było dostrzec pogarde jak i obojętność, czyli coś czego Edward najbardziej nie lubił.
Nie rozumiał jak człowiek mógł być tak obojętny gdy wokół niego znajdowało się tyle niewiadomych, tyle tajemic do odkrycia. Jednak gdy dorósł jego tok myślenia zmienił się i obecnie sam jest obojętny na wiele spraw.
No, oprócz Eve i innych nazoidów.
-Nareszcie jesteś chłopcze.- Asker nigdy nie nazwał go swoim synem, ograniczał się do "chłopcze" i "Edwardzie". Tego drugiego używał głównie przy gościach.
Edward przez chwilę nie mógł się odezwać przez strach jaki go ogarnął na widok ojca, wiedział, że ma mało czasu mimo to coś zablokowało mu mowę.
Tak jakby ktoś wyrwał mu struny głosowe.
Ojciec wyciągnął w jego stronę ręke by zaciągnąć go do pokoju jednak nie zdążył, odgłos wybuchu rozniósł się po całym budynku. Moc wybuchu wypchneła chłopca przez okno,przy upadku poczuł ogromny ból w plecach. Ze szklarni wybiegła przerażona matka, która na widok krwi mało nie straciła przytomności, w przeciwieństwo do Edwarda który zemdlał zanim ta dobiegła.
Po odzyskaniu przytomności poczuł że leży w ramionach Grace. Próbował zapytać co się stało ale nie miał siły, bolały go wszystkie możliwe części ciała. Zauważył że usta matki poruszają się jednak nie w jego stronę. Delikatnie odwrócił głowę by zobaczyć z kim rozmawiała. Zobaczył dziewczynę którą pare godzin wcześniej zobaczył w mieście nazoidów, niestety podczas upadku musiał uszkodzić wzrok przez co jej twarz była rozmazana.
Nie tylko wzrok uszkodził, nie słyszał też żadnego dźwięku. Spróbował odgadnąć coś z ruchu warg jednak nie skutecznie.
Po rozmowie matka przekroczyła granicę i ruszyła za kobietą w stronę budynku wyglądającego z zewnątrz na szpital, głównie zapewne przez ogromny znak na dachu w kształcie plusa.
W środku nie było żadnego człowieka, same nazoidy.
Nieznajoma podeszłą do latającego, okrągłego drona z dziwnie wystającymi metalowymi rękami i szepneła mu coś przy jednym ze świder.
Następnie wzieła poszkodowanego na ręce i odeszła w stronę długiego korytaża. Weszła do jednych z wielu drzwi. W pokoju znajdował się wielki stół który miał około dziesięciu metrów długości, nad nim wisiała podobnie wielka biała lampa a na przeciw stał stolik z narzędziami i częściami nazoidów. Udało mu się nawet pare z nich rozpoznać.
Nieznajoma położyła chłopaka na stole po czym wyszła. Dron podleciał do stołu, chwycił igłę i żyłkę z pojemniczkiem wypełnionym dziwnym płynem. Chłopak rozpoznał, że jest to znieczulenie. W czasie gdy Robot podawał mu dawkę płynu, do pokoju ponownie wbiegła dziewczyna, tym razem trzymając wiele narzędzi, płynów czy części. Położyła je na stoliku i usiadła na podłodze w rogu sali przyglądając się dronowi.
Zdaje się, że robot musiał jej coś powiedziać gdyż po trzech minutach zerwała się z podłogi i podbiegła do Edwarda łąpiąc go mocno za ręke. Gdyby nie ból jaki odczuwał prawdopodobnie uśmiechnął by się a jego twarz zrobiłaby się czerwona. Teraz też była czerwona, tyle że nie od rumieńca a od jego własnej krwi.
Robot chwycił za skalpel i rozciął jemu brzuch. Znieczulenie nie zadziałało.
Ból był okropny. Edward krzyczał, wyrywał się. Dziewczyna trzymała jego rękę coraz mocniej dając mu znać żeby też ją zcisnął.
Operacja była bardzo bolesna. Robot co chwilę wyciągał bądź wkładał w niego różne części i wstrzykiwał różne płyny. Pierwsza godzina była niczym piekło, chłopak cały czas krzyczał, płakał, wyrywał się, jednak po pewnym czasie nagle przestał. Leżał bez ruchu wpatrując się w sufit. Nie dlatego, że przestało boleć, wręcz przeciwnie z każdą minutą było coraz gorzej, zdarł struny głosowe i nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku, jednak dalej z całych sił trzymał dłoń nazoidki. Jakby była jedyną rzeczą która uświadamiała go, że jeszcze żyje.
Operacja łącznie trwała około sześciu godzin. Gdy dron zszył wszystkie rany nieznajoma wzieła go ponownie na ręce i wyniosła z pomieszczenia. Edward gdy tylko znalazł się w jej ramionach, wtulił się w jej klatkę piersiową i zasnął.
-Add!
-Add uważaj!
Chłopak wszedł prosto w budynek i głośno przeklnął.
-Add! Mój ojciec zawsze powtarzał, że jeśli będę przeklinał to ludzie zaczną nazywać mnie demonem i będą unikać, chyba tego nie chcesz prawda?- Powiedział blond włosy chłopak w zbroi.
Był jednym z członków ich drużyny. Nazywał się Chung, był jednym z najbardziej znienawidzonych osób w całej ekipie przez Add'a. Był nieznośny, płaczliwy, dziecinny, chociaż odwagi mu nie brakowało.
-Chung, chyba zapomniałeś z kim rozmawiasz- Powiedział Raven, kolejny z członków. Chwycił się za czoło swoją nazoidową łapą.
-Dzieciaczku, powiedz mi jako kto jestem znany przez ludzi?- Powiedział Add podnosząc się z podłogi i strzepując brud ze swoich ubrań.
-Diabolicznym Esperem
-Dokładnie. Diabolicznym.
Gdy wyczyścił swój kombinezon ruszył w stronę chłopaka, złapał go za skrawek wystającej zbroi i podniósł tak by jego twarz była blisko twarzy drugiego.
-Ja już nim jestem-Powiedział patrząc prosto w oczy Chunga. Po całym ciele młodszego przeszedł dreszcz, jednak nie z powodu strachu. Był gotów do walki z Add'em, chciał tego. Już wiele razy walczyli ze sobą ale zawsze przegrywał, chciał choć raz pokazać, że mimo iż jest młodszy, jest silniejszy.
Aura walki wokół była niemal namacalna.
Oboje aktywowali swoje bronie.
CZYTASZ
Igrać Z Czasem
FantasyGdy popełniamy błędy w naszym życiu myślimy "Gdybym tylko mógł się cofnąć w czasie i wszystko naprawić" tylko czy jest to dobry pomysł? Jakie mogą być tego konsekwencje? Rodzice Add'a byli naukowcami, gdy rozpoczęła się wojna jego matka przeniosła...