Pojedynczy skowyt rozległ się z lasu, i odbił echem od skalnych, górskich ścian. Zaraz odpowiedział mu inny, a potem jeszcze inny i kolejny. To sfora łowców wracała z polowania, sygnalizując swoim pobratymcom udane łowy. Sfora, podążała już do obozu Watahy Feniksa, niosąc razem ciężką zdobycz. Gdzieś z drugiej strony lasu, z terytorium watahy, dobiegł kolejny skowyt - sygnał, że łowcy wracają do domu z łupem.
Tym czasem w legowisku matek, pośród cieni i ciepła, rozległo się przyciszone skomlenie, budzącego się szczeniaka. Rudy wilczek o charakterystycznych, czarnych ślepkach, wstał i głośno zaskomlał. Ziewnął i przeturlał się po ziemi. Jego młody nosek wyczuwał aromatyczny zapach ziół; Złotecznika i Ochotki leczniczej, którymi wyściełano legowisko jego mamy. Strumień, leżała na brzuchu, i z zamyśloną miną wpatrywała się w przestrzeń. U jej łap leżała skulona Kora. Malutka brązowo-biała wilczyca, siostra Płomienia. Mały rozejrzał się. Stwierdziwszy, że mama nie patrzy, ostrożnie wyszedł z matczynego legowiska i podreptał chwiejnym krokiem na ośnieżoną polanę, dobrze skrytą wśród sosen i świerków.
Na środku obozu leżały już dwie zdobycze, upolowane przez sfory łowcze, wyznaczone przez zaufanego Alfy, wilka, którego Alfa była skłonna mianować swoim następcą. Obydwie grupy zaprosiły do posiłku swoich pobratymców, tak jak nakazywał Wilczy Honor- kodeks, którego musiał przestrzegać każdy łowca, złowioną zdobyczą, trzeba się podzielić z całą watahą. Tak więc coraz więcej wilków zbierało się na wspólny posiłek. Mały Płomień przecisnął się pomiędzy starszymi wilkami i z ciekawością przyjrzał się zdobyczy. Ich dzisiejszą kolacją był jeleń. Dobre, tłuste mięso dało się zobaczyć na niemal każdym skrawku ciała zwierzęcia.
Dobiegły go przyciszone, ale pełne aprobaty pomruki dotyczące smaku zwierzyny. Mały Wilczek poczuł mocny zapach krwi i mięsa, wydobywajacy się z ciała jelenia.
W tym momencie, od wejścia do obozu, zabrzmiało ciężkie dyszenie. Kolejna sfora łowna, weszła na polanę. Teraz, w okół zdobyczy zgromadziła się cała Wataha, wspólnie jedząc i rozmawiając.
Płomień, próbował się przecisnąć pomiędzy łowcami, lecz był zbyt drobny. Wtedy, usłyszał charczący głos jednego że starszych.- Czyżby mały Płomyczek już wstał?- drżący głos Klistego zdradzał nutkę kpiny. Młody wilk wyczuł ją i w odpowiedzi, wyprężył dumnie pierś.
- Jestem już na tyle duży - szczeknął. - że wyczuwam zapachy jedzenia. - widząc rozbawioną minę wilczura dodał pośpiesznie. - A z mleka dla maluchów już wyrosłem!
- Tak więc, poczęstujesz się? - zapytał starszy. Jego popielate uszy i koścista postawa wyraźnie zdradzała wiek, a młody Płomień wiedział, że starszyźnie należy okazać większy szacunek. Popatrzył niepewnie w brunatne oczy Klistego i wyczytał z nich zmęczenie. Tym bardziej więc należało mu ustąpić. Płomień cofnął się lekko, i zaszczekał.
- Ja... - w tym momencie z legowiska mamy, wybiegła Strumień, z Korą biegnącą niezdarnie u jej łap. Rozejrzała się, po czym gdy zobaczyła małego, truchcikiem podążył do niego.
- Płomieniu! - zawołała - Tu jesteś. Ile razy ci mówiłam, żebyś nie męczył starszych?- potem zwracając się do popielatego - Przepraszam, Klisty. - Klisty ze zrozumieniem pokiwał głową i lekko się uśmiechnął. Następnie odwrócił się i zaczął posiłek z innymi.
Strumień westchnęła. Korą spojrzała na nią, po czym zwróciła się szeptem do brata.- Mama jest dziś w dziwnym nastroju - zmarszczyła nos - lepiej jej nie drażnić.
-,Dziękuję za ostrzeżenie Koro.- powiedziała oschle Strumień. Mała wilczyca jeszcze bardziej się skuliła.- Ale jak widzę, trudno was przed tym powstrzymać.-westchnęła w końcu, i machnęła ogonem, na znak by szczeniaki poszły za nią.
Poprowadziła maluchy przez tłum, do te drugiej zdobyczy, przy której było już mniej wilków. Płomień przyjrzał się dokładnie zwierzęciu. Był to muskularny i dobrze zbudowany dzik, widać było na nim blizny, znaczące o surowym leśnym życiu, w ciągłym strachu przed ludźmi i zwierzęcymi myśliwymi, jakich ofiarą padł jednak dzisiaj. Brzuch miał już częściowo wyjedzony przez watahę, więc nie dało się stwierdzić, czy był dobrze odżywiony. Strumień machnęła zachęcająco ogonem. Płomień podszedł do dzika, i z wahaniem zawęszył nad nim. Stał koło dużego, czarnego wilka, który przyglądał mu się z ukosa. Wszyscy znali opinię Błysku na temat nietypowo ubarwionych szczeniąt; uważał, że coś z nimi nie w porządku, nie należy im ufać. Płomień zignorował to i śladem siostry, powoli zatopił kły, w miękkim cielsku dzika. Było wspaniałe. Soczyste i miękkie, a za razem aromatyczne i sycące. Poczuł w nozdrzach dziki zapach lasu, który przyjemnie kręcił w nosie. Płomień nareszcie posmakował dzikiego jedzenia. Został dorosłym wilkiem.
Po środku polany, niepewnie rozglądając się, siedział Płomień. Wilcze życie nie było mu obce, a jednak, na myśl, że niedługo zostanie uczniem, wprawiała go w niepokój. Przecież zupełnie nie miał pojęcia o Wilczym Honorze, czy o Wichrze, lub w ogóle o organizacji Watahy. Dlatego, razem z Korą postanowili sami znaleźć odpowiedzi. Kora wyszła z legowiska matki o świcie i do tej pory nie wróciła, a Płomień postanowił zapytać się kogoś doświadczonego. Kora, która była dość lubiana i znana wśród uczniów, obiecała bratu znaleźć kogoś kto mógłby mu pomóc. Tak więc Płomień czekał na tego kogoś już od świtu.
Wtedy, z legowiska łowców wybiegł Chmura. Był to szary i puchaty uczeń o brązowych oczach, który szkolił się na łowcę dopiero jedną pełnię. Mimo to, że właściwie to się nie znali, szary uczeń wzbudził zaufanie płomienia.
- Cześć!- szczeknął- To ty jesteś Płomień tak? Ja jestem Chmura.
- Cz-cześć. Tak jestem Płomień.- zmierzył Chmurę wzrokiem. Czy to miał być ten doświadczony ktoś?- Pomożesz mi?- przekrzywił głowę w stronę legowiska łowców. Chmura kiwnął głową i machnął ogonem, na znak by młody poszedł za nim. Płomień wstał i poszedł.
- Tutaj,- zaczął Chmura. Chciał wyjaśnić młodemu co, gdzie i jak się odbywa. I dla czego.- Śpią łowcy i ich uczniowie. Młodsi śpią bliżej legowiska uzdrawiacza, a starsi łowcy bliżej tej puchowej kulki.- wskazał na dużą, białą kulę puchu, która miała zapewne ocieplać i czasem osuszać mokre futra łowców.- A tam,- pobiegł w stronę nieosłoniętej od wiatru, wysokiej gołej skały.- na szczycie śpi znacząca.
- Albo znaczący.- wtrącił śmiało Płomień.
- Nie. Znaczącą zawsze jest wilczyca. I w dodatku też musi być wybrana przez Wicher.- zaprzeczył chmura.
-Wicher?- zdziwił się młody- Co to?
- Wicher, to wolne duchy naszych przodków. Biegają z wiatrem i opiekują się nami, zsyłając znaki. Znacząca ma za zadanie odczytywać znaki, i prowadzić Alfę drogą Wichru. Chyba wiesz kim jest Alfa?- kiedy Płomień potakująco kiwnął głową Chmura podjął - Alfa ma swojego zaufanego, czyli wilka, którego wyznaczy na swojego następcę. Naszym zaufanym jest Shadow. Kiedy Alfa zginie, lub dołączy do starszyzny, Shadow będzie musiał wspiąć się sam na najwyższą górę - Górę Wichru, by przyjąć ich dar i przybrać nowe imię.- Młody szczeniak poważnie skinął głową. Tyle nowych rzeczy jednego dnia!
Przeeeeepraszam że tak dawno nie pisałam!! Brak weny 😕
Ale już jestem, a postaram się o kolejny rozdział za dwa dni. (Ciągle nie, jestem w domu, więc mam utrudnienia w pisaniu.
Wiem jestem słaba 😣
YOU ARE READING
Wataha - Tajemnica Furii
FanfictionPięć wilczych plemion, od lat zamieszkuje górskie lasy. Pod okiem Wichru, każda Alfa strzeże Wilczego Honoru - prawa, surowo panującego w górach. Tylko jedna Wataha... ( na początku spiszę prolog, a dopiero potem spis plemion ok?)