1/1

689 95 80
                                    

- Jungkook, proszę cię, nie rób tego.

Wysoki szatyn z opuchniętymi, podkrążonymi oczami roześmiał się, gwałtownie pochylając się do przodu.

Już od paru godzin siedział na skraju dachu przypadkowego budynku mieszkalnego, na który wspiął się dzięki drabince przeciwpożarowej. Machał delikatnie nogami, wypalając ostatniego papierosa, równocześnie zachwycając się wyjątkowo gwieździstym niebem.

- Słyszysz mnie Jungkookie?

- Nie - odpowiedział, po chwili znowu zanosząc się nieprzyjemnym chichotem.

Nie zareagował kiedy drobny blondyn, zajął miejsce obok niego, również przerzucając swoje nogi za skraj dachu.

- Jeżeli to zrobisz, to ja również skoczę.

- Nie da się umrzeć drugi raz, Tae.

Taehyung nie odpowiedział od razu, unosząc swoją drobną twarzyczkę i tak jak Jeon zawieszając wzrok na migających gwiazdach.

Przez dłuższą chwilę siedzieli w całkowitej ciszy, wsłuchując się jedynie w swoje oddechy.

- Nie chciałem cię zostawiać, kochanie - powiedział w końcu Kim, przekrzywiając głowę i zerkając na szatyna. - Doskonale o tym wiesz.

- A ty wiesz o tym, że nie potrafię tak żyć.

- Przecież ty nawet nie próbowałeś.

Jungkook zagryzł wargi na te słowa, w końcu patrząc na swojego kochanka. Jednak od razu przekonał się o tym, że był to błąd- jego oczy natychmiast zaszły łzami, a broda zadrżała niebezpiecznie.

- Kochanie nie płacz - wyszeptał Taehyung, dotykając jego mokrych policzków.

Jednak Jeon poczuł na nich jedynie chłodny podmuch majowego wiatru.

- Jak mam nie płakać, TaeTae? Przecież ciebie tu nie ma. Jesteś tylko wytworem mojego chorego umysłu. Ciebie tutaj nie ma - powtórzył, tym razem nie radząc sobie już z rozpaczliwym szlochem, który opuścił jego usta.

- Jestem Jungkookie... Może nie fizycznie, ale sercem zawsze byłem z tobą - zaprzeczył mniejszy, tak po prostu zarzucając zrozpaczonemu chłopakowi ręce na szyję i przyciągając go w swoje objęcia.

I chociaż Jungkook nie był w stanie poczuć ciepła od ciała swojej miłości ani jej dotyku, zawiesił dłonie w miejscu gdzie powinny być plecy Taehyunga i rozpłakał się już na dobre.

Słone łzy toczyły się po jego opuchniętych policzkach, a ostry, niefizyczny ból rozdzierał jego serce, kiedy tak trwał w tej nieprzyjemnej pozie, za wszelką cenę próbując sobie wmówić, że czuje drobne ciało blondyna.

Ale to wszystko było kłamstwem.

Dlatego też odsunął się od niego po kilku minutach, nerwowo trąc swoje zaczerwienione oczy.

- To jest powód, dla którego muszę to zrobić - powiedział bardziej do siebie niż do Taehyunga, który przyglądał mu się z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy. - Jeżeli skoczę znów staniesz się prawdą.

Chwycił w dłoń pustą paczkę po papierosach, leżącą tuż obok niego i zrzucił ją z budynku, ze spokojem obserwując jej lot, dopóki opakowanie nie zniknęło mu z oczu.

- Jeżeli skoczysz, już nigdy się nie zobaczymy.

- Kłamiesz - warknął Jeon, opadając plecami na zimny beton. - Po prostu nie chcesz, żebym to zrobił.

- Naprawdę myślisz, że samobójcy idą do tego samego miejsca po śmierci co inni?

Jungkook nie odpowiedział, obserwując jak Taehyung kładzie się obok niego, uśmiechając się smutno.

✓ Wybacz mi • Taekook ~ One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz