☼Trzy.

44 5 2
                                    

  W piątkę stoimy przed domem Rose i czekamy na Natalie, która, jak zwykle, się spóźnia. Nawet nie potrafi przyjść o umówionej godzinie, no cóż. Idziemy dzisiaj na klify, które znajdują się niedaleko naszego miasteczka. Mamy tam zostać na dwie noce tak jak co roku. Kiedyś rodzice pokazali mi to miejsce, a później ja swoim przyjaciołom. Tam jest naprawdę pięknie. Moja mama je kochała, w każdej wolnej chwili tam przychodziła albo sama, albo ze mną i tatą.


— Ona tak zawsze się spóźnia? — Pyta Molly, rozglądając się za Natalie.


— Może i nie zawsze, ale zdecydowanie za często musimy na nią czekać — odpowiada jej Jody, na co skina głową.


— Nat zawsze ma coś do zrobienia, ma młodsze rodzeństwo, którym często się opiekuje, a na dodatek sama długo się szykuje, więc nie dziwmy się, że rzadko jest na czas — broni ją Rose.


— Następnym razem przejdźmy pół godziny po umówionym czasie, może wtedy będziemy wszyscy równo — proponuje Jimmy, na co dostaje kuksa w bok od swojej dziewczyny.


— Dobry pomysł! — zgadzam się, na co Rose posyła mi gniewne spojrzenie. — Nie patrz się tak na mnie, to boli — mowie, na co jedynie prycha.


— Zasłużyłeś sobie — odpowiada, uśmiechając się promiennie.


— Jak daleko jest to miejsce? — Molly zmienia temat.


Już chce jej odpowiedzieć, ale jak się okazuje pytanie, zostało skierowane w stronę Body'ego, a ten spogląda na mnie i uśmiecha się lekko. Od ogniska minęły trzy dni. Chłopak postanowił pokazać Molly prawdziwego siebie, stosując się do mojej rady, co wychodzi mu na dobre. Wczoraj przyszedł do mnie wieczorem, aby spędzić czas razem. Pochwalił mi się, że rozmawiał z brunetką, kiedy przypadkiem się spotkali i ta zgodziła się na to, aby wyszli gdzieś w dwójkę. Ucieszyłem się na wiadomość, kto wie, może coś więcej z tego wyniknie? Mam tylko nadzieje, że do tego czasu sam sobie kogoś znajdę, bo nie mam zamiaru patrzeć na dwie pary, siedząc obok Nat.


— Jestem! — Krzyk Natalie odciąga mnie od myśli. Stoję obok Jimmiego, który jest zajęty rozmową z Molly. Jody szepcze coś do Rose, a Natalie próbuje zwrócić na siebie uwagę.


Bez zbędnych komentarzy, ruszamy w stronę klifów i tak straciliśmy ponad pół godziny, czekając na blondynkę, ale nikt nie komentuje tego, nawet sama winna nie przeprasza za spóźnienie. Nic nowego.


Słońce świeci, wiatr lekko wieje. Dla mnie ta pogoda jest w sam raz. Nie za ciepło, nie za zimno. Mam nadzieję, że nie będzie padać w przeciągu tych dwóch dni, bo wtedy byśmy musieli szybciej wracać, a naprawdę lubię to miejsce tak jak cała reszta. Jestem przekonany, że Molly również się spodoba.


— A tak w ogóle skąd znacie to miejsce? — Molly zadaje kolejne pytanie. Mam wrażenie, że coraz bardziej się do nas przekonuje. W końcu zamieniła, chociaż słowo z każdym z nas. Z tego, co się orientuję, to tylko Natalie nie dąży jej sympatią.


— Harry nam je pokazał, a mu jego rodzice — odpowiada Rose, na co brunetka skina głową.


Po godzinnej drodze jesteśmy na miejscu. Wszyscy rozmawiają, śmieją się, żartują. Nie ma momentu, aby nastała cisza, naprawdę uwielbiam spędzać z nimi czas. Nie myślę wtedy o niczym innym, jak o tym, co się dzieje w danym momencie, to cudowne uczucie. Uśmiechnięci docieramy do celu, każdy jest zmęczony, ale zadowolenie wygrywa.


Nagle uświadamiam sobie, że trzeba jeszcze namioty rozłożyć, jak ja tego nie lubię. Zastanawia mnie, kto z kim będzie dzielił swój namiot. Rose z Jimmym, to niemal pewne, ale nie wyobrażam sobie Natalie i Molly razem. To by było straszne dla brunetki, moja była dziewczyna potrafi być naprawdę wredna.


— Ile mamy namiotów? — Pyta Body, przeciągając się.


— Ja, Harry i Rose mamy po jednym — mówi Natalie, uśmiechając się.


— To, kto z kim będzie namiot dzielił? — Pyta Molly. Zauważyłem, że to właśnie ona zadaje ich najwięcej, ale wcale mnie to nie dziwi.


— Później się zobaczy. Najpierw trzeba je rozłożyć — odpowiadam, zabierają się za rozkładanie swój namiot. Reszta idzie w moje ślady. Im szybciej zacznę, tym szybciej skończę.


— Pomóc ci? — Molly uśmiecha się w moim kierunku.


— Jasne! Naprawdę nie lubię tego robić — przyznaję.


— Dlaczego? Przecież to fajna zabawa — stwierdza, a ja patrzę na nią, jak na wariatkę?


— Wszystko z tobą dobrze? — Pytam zmartwionym głosem, przykładając jej rękę do czoła. — Chyba na głowę upadłaś — stwierdzam, robiąc smutną minę.


— Kto upadł, ten upadł — prycha pod nosem.


— Zważaj na słowa, bo źle skończysz — ostrzegam ją, na co lekko się śmieje.


— Lubię twoje żarty, laluś — mówi, dając nacisk na moją ksywę.


— Po pierwsze to nie żartowałem, a po drugie-dla ciebie pan Styles, a nie laluś. — Robię poważną minę, a brunetka patrzy się na mnie zdezorientowana.


— Co? Dlaczego? — Marszy brwi, na co tylko prycham. Nie sądziłem, że bierze wszystko na poważnie.


— Żartuję, Molly.


Dziewczyna uśmiecha się niezręcznie w moją stronę, a następnie w ciszy pomaga mi z rozkładaniem namiotu. Chyba się zawstydziła, bo nawet po trzydziestu minutach, kiedy wszystko jest gotowe, dziewczyna nie patrzy na mnie i w milczeniu odchodzi w kierunku reszty. Wzdycham, uśmiechając się pod nosem. Podążam za dziewczyną, aby nie odstawać od grupy.


— Idziemy się pokąpać? — Pyta Natalie.


— Jestem za. Jest okropnie ciepło — mówi Jody, na co reszta przytakuje.


— A co z tobą, Harry? — Twarze wszystkich skierowane są w moją stronę przez to, że jako jedyny nie skinąłem głową, a Jimmy to zauważył.


— Właśnie, panie Styles, co z panem? — Molly uśmiecha się złośliwie w moją stronę. Czy ona naprawdę się o to gniewa?


— Panie Styles? Co je-


— Jestem za. — Przerywam w połowie zdania Nat, by nie musieć się tłumaczyć z całej sytuacji. Później porozmawiam z Molly.


Ruszam w stronę swojego namiotu, aby wziąć spodenki wraz z ręcznikiem. Po dobrych dziesięciu minutach, gdy wszyscy są gotowi, ruszamy nad wodę. Jimmy posyła mi znaczące spojrzenie, patrząc to na mnie, to na Molly, co jest równoznaczne z tym, iż muszę mu powiedzieć, o co chodzi dziewczynie. Wywracam oczyma. Czy oni muszą się wszystkim interesować?  

☼☼☼

*Uznajmy, że w latach 60. XX wieku namioty były takie jak teraz.

Summer Of '69☼• stylesWhere stories live. Discover now