DRUGI

236 22 145
                                    

      Mekka spała.

      A co było dla Mekki nietypowe to fakt, że sen ten trwał tak naprawdę całymi dniami i zdawał się nie mieć końca. Dzień czy noc nie miały tu nad sobą przewagi, bo wiedzieć, czy ranek jest ciepły czy chłodny, nie sposób było sprawdzić. Człowiek głupiał od stałej pogody, wiecznego deszczu, chmurnego nieba, ciszy rozrywanej monotonnym świszczącym i wżerającym się do uszu dźwiękiem, jakby kto ostrzył nóż o liście. Nie wiedzieliśmy, lato to jeszcze, czy już zima? Porzuciliśmy gorące południe, długie, leniwe dni w palącym słońcu, spędzane na odganianiu od spoconych pleców much i pszczół, słuchaniu ryku kóz czy owiec, łażeniu bez celu za tanimi owocami, uciekaniu od wszelkich zajęć nam zlecanych, otrzepywaniu mundurów z piachu i kurzu. Dni w Mekce były tak mdłe, że chciało nam się rzygać. A powiedzieć, że się w niej zadomowiliśmy byłoby tylko ponurym dowcipem, bo chociaż zrozumieliśmy, jak w Mekce należy żyć, nie mieliśmy na to najmniejszej siły i ochoty.

      Mekka – nie miasto, nawet nie wieś, a przyczółek. Jedna kamienna, wykrzywiona pod kątem zbocza forteca opleciona ze wszystkich stron pnącym się gąszczem kujących chaszczy, ostu, winorośli, drzew i pokrzyw. Choćby człowiek nie wiem jak się zaparł, nie wlezie tam, nie podniesie i nie naprawi wyrwanej okiennicy. Trzeba było siadać na parapecie, jeden łapał za nogi, drugi za biodra, a ty zanurzałeś się w pokrzywy i grzebałeś poranionymi łapami, gdzieś tam dna szukałeś, chociaż dna nie było. Chłopaki się śmiali, ale nie puszczali, gdy kląłeś na wszystko, co święte. Jakby puścili, to koniec przyjaźni. Człowiek nie wylezie już taki sam. Nie ma siły.

      W środku tej fortecy przeraźliwie przestronne pomieszczenie, wyznaczone tylko na kuchnię i kominek. Bród, zgniły kurz, pleśń, odłażące kawałki grzyba, spróchniałe deski, smród zwierzęcych odchodów i zmokłej szczurzej sierści, odłamki kamienia. Okropnie żeśmy się, widząc to, przerazili, ale nie dlatego, że przyzwyczajeni byliśmy do wygód, gorzej, znacznie gorzej. Byliśmy przyzwyczajeni do rzeczy fundamentalnie istotnej – ciepła. Widząc miejsce na ogromne palenisko, nie musieliśmy zaglądać na piętro po załamanych schodach, by być przerażonymi. Tego pierwszego dnia noc zapadła głucha i ponura, na całe nasze szczęście księżyc zbliżał się do pełni, świecił bladym światłem, a my leżeliśmy na pryczach wypchanych ostrym sianem, ukryci pod nosy grubymi pledami. Nie pamiętam, czy którykolwiek z nas zasnął spokojnie. Pamiętam tylko, że Melchior wstał z nas najwcześniej, bo znalazłem go przed świtem dzwoniącego zębami w swoim nowym mundurze, przerażonego i skulonego. Okazało się, że zbudziły go konie, ale nie konie nasze, ale konie czyjeś, które zajechały mu drogę, gdy wyszedł na nią z latarnią w dłoni i duszą na ramieniu.

      Podszedłem głośno, żeby się nie przestraszył.

      – Dowództwo, Iliya. Powiedzieli, że zapomnieli nas upomnieć, że zaczynamy służbę od teraz.

      – I co? – spytałem, bo ja byłem ogłupiony w tamtej chwili okrutnie.

      – I co, co? – splunął. – To siedzę i pilnuję.

      – I żeś nas nie pobudził, sam tak siedzisz? – warknąłem.

      Melchior popatrzył na mnie z boleścią i zmarszczył brwi. Nie bawiłem go wtedy, ale jak mogłem to przeżyć, gdy chłopak przesiedział całą noc całkiem sam. Melchior wzruszył ramionami. Zmęczony był strasznie, aż mu się głowa łamała jak zapałka, gdy coś mi odpowiadał.

      – Nie złość się, Iliya – załkał. – Nie złość... Co ja miałem? Dali mi takie... – zaczął grzebać po kieszeniach i wyciągnął zapieczętowaną szkatułkę i parę kluczy. – Sam nie wiem na co to. Powiedzieli, żebyśmy się do nich nie przyzwyczajali, bo oni obozowali tam w mieście, dwa dni stąd, i zaraz się zwijają. W ogóle powiedzieli, że tylko do Mekki mamy się przyzwyczaić. A że mam siedzieć i jak tyłek stąd ruszę, to popamiętam, od starszych kolegów. To jak pojechali, to poszedłem do was. Iliya, ale wy tak spaliście, że mnie było was żal budzić. Jak zabici spaliście. I to tak po ludzku budzić, gdy tak żeśmy się wszyscy namęczyli? No powiedz, po ludzku?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 10, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MEKKA NA ÓSMEJ WYSOKOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz