Zgubiłam siostrę [M]

211 27 5
                                    

Kąpałam się z siostrą w jeziorze. Nagle wyjęła z chłodnej wody piękną muszlę małży, jednak nie chciała mi jej oddać. W końcu powiedziała:

-Dam ci tą muszlę, jednak musisz mi obiecać, że już nigdy nie będziesz płakać.

-Obiecuję.

Nie mam już tej muszli. To było naprawdę bardzo dawno temu. Zdążyłam ją zgubić. Siostry też już nie mam. Także ją zgubiłam.

Byłyśmy bliźniaczkami. Wyglądałyśmy identycznie. Często bliźniacy różnią się wyglądem. Jeden ma pieprzyk na nosie, drugi większe uszy. Ale my naprawdę byłyśmy takie same.

Lubiłam to.  Czułam, jakbym miała więcej życia. Kolega zaczepia mnie w szkole i mówi, że widział mnie wczoraj w błękitnej sukience, gdy jadłam lody śmietankowe w parku. To była Marianne, ale mimo to przytakuję i dodaję, że lody były bardzo dobre.  Poczułam wtedy smak lodów śmietankowych w ustach. To tak, jakbym prowadziła dwa życia naraz.

Z biegiem czasu zaczęłyśmy coraz bardziej się różnić. Marianne miała na twarzy paskudne pryszcze. Mama mówiła, że to dojrzewanie. Nie chciało mi się wierzyć, że dojrzewanie było tego przyczyną. To na pewno było uczulenie. Byłam o tym przekonana. Ale Marianne nie chciała mi powiedzieć. Nigdy nic mi nie mówiła. Zawsze była opanowana i zdystansowana do wszystkich. Widziałam w tym niezwykły urok.  Niebieska sukienka i lody śmietankowe były znacznie piękniejsze, gdy wchodziły w posiadanie Marianne. W moich oczach była idealna. Miała wielu znajomych, z którymi wieczorami wychodziła do centrum miasta. Zazdrościłam jej tego. I tęskniłam za czasami, gdy ludzie pytali mnie, czy to ja wczoraj biegłam w czarnych lakierkach przez łąkę. Czy to ja wchodziłam na drzewo w białej sukience. Często byłam karcona za poczynania Marianne, jednak zawsze mówiłam, że to byłam ja. Tak bardzo potrzebowałam mieć więcej życia. Tak bardzo chciałam posiadać odwagę Marianne i wchodzić na drzewo w białej sukience.

Kiedyś mama wysłała Marianne do sklepu po mleko. Zawsze to ja chodziłam na zakupy, jednak wtedy poszła Marianne. Grzecznie przytaknęła i wyszła z mieszkania. Pamiętam to, jakby działo się wczoraj. Zachowywała się jak lalka. Gdyby nie miała pryszczy, pomyślałabym, że zamieniła się w kukiełkę. Była taka bez wyrazu. Chwilami mnie to przerażało.

Nie wiem, czemu to zrobiłam. Po prostu weszłam do jej pokoju i wzięłam jej białą, lnianą torbę. Zawsze miała ją ze sobą. Co można targać w takiej wielkiej torbie? Miałam wrażenie, że zawsze była pełna rozmaitych rzeczy, ale Marianne mówiła, że ma w niej jedynie pieniądze i telefon. Usiadłam na łóżku i włożyłam rękę do torby. Bałam się, miałam wrażenie, że zaraz coś ugryzie mnie w palce. Zaczęłam wyjmować kolejne przedmioty. Zapalniczka, łyżka, portfel. I strzykawka. Stara, brudna i zapchana. Postanowiłam, że nie przyznam się nikomu do grzebania w torbie siostry.

Stała się blada i chuda. Miała okropne zęby. Inni uważali ją za brzydką, jednak ja od zawsze dostrzegałam w niej coś pięknego. Może to były oczy? Takie duże, czarne oczy, przepełnione wszystkimi uczuciami. Poszłam do niej w nocy i usiadłam na łóżku. Nie spała, jednak wyglądała na zmęczoną. Wahałam się, czy zamęczać ją tym akurat teraz? Nie wiem, czy dobrze zrobiłam. I tak było już za późno.

Marianne była wściekła. Siedziała wyprostowana i nic nie mówiła, jednak widziałam to po jej oczach. Chciała mnie zabić. Tak bardzo cieszyłam się, że nie ma w pobliżu nic ostrego. Naprawdę się bałam. Po długim czasie milczenia odparła cichym głosem:

-Nie mów matce. Nikomu nie mów. Niech to będzie nasza tajemnica, dobrze, Annie?

Uległam jej. Tak naprawdę nigdy nie byłyśmy blisko. Marianne z nikim nie chciała nawiązywać bliższych stosunków, nawet z rodziną. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam siostry-przyjaciółki, która będzie opowiadała mi o swoich szkolnych miłościach i robiła makijaż.

Czy byłam głupia, bo nie powiedziałam mamie? Wydaje mi się, że byłam po prostu zaślepiona. Spragniona siostrzanej miłości, przyjaźni i rozmowy. Nie czuję się głupia, ale winna. Ale najbardziej winna była nasza matka.

Kiedyś zapytałam ją, dlaczego bierze. Odparła, że jest samotna. Zdziwiło mnie to. Ma przecież mnie i mamę. I wielu znajomych. Ona jednak powiedziała mi, że nawet wśród kochających ludzi można czuć się samotnym. Nie rozumiałam tego. Byłam taka niedojrzała, zacofana. Prawie dorosła, a jednak nierozumiejąca świata.

Nie chciałam mówić Marianne, by przestała brać. Bałam się, że przez to znów się ode mnie oddali. Robiłam jednak wszystko, by z tym skończyła.  Próbowałam ją czymś zająć, łudząc się, ze może zapomni. Ale to tak nie działa. Po wielu latach uświadomiłam sobie, że byłam straszną egoistką. Nie chodziło o Marianne. Tak naprawdę nie robiłam tego dla niej, lecz dla siebie.

Wymykała się nocami. Wiedziałam o tym. I wydaje mi się, że matka też o tym wiedziała. Możliwe, że nawet wiedziała, co naprawdę dzieje się z Marianne.

Pewnego ranka zajrzałam do jej pokoju, by obudzić ją na śniadanie. Marianne nie było w łóżku.

-Annie, co ty gadasz, jak może jej nie być?! – krzyczała matka, gdy powiedziałam jej, że Marianne zniknęła.

Wydaje mi się, że ona jej nie kochała. Patrzyła na puste łóżko i powiedziała, że musimy szybko ją znaleźć. Pod koniec wypowiedzi zrobiła smutną minę. To było takie sztuczne. Nie wiem, czy myślałam tak przez odrazę to matki, czy rzeczywiście tak było.

Zaczęłyśmy jej szukać.  I wtedy zorientowałam się, że nic o niej nie wiem. Nie wiem, jakie są jej ulubione miejsca, nie znam jej znajomych. Nie mam pojęcia, gdzie może przebywać.  Nie znalazłyśmy jej. Matka poszła do domu, a ja dalej szukałam. Nie wróciłam na obiad, mimo iż byłam bardzo głodna.

Zadzwonił telefon. To był przełomowy moment w moim życiu. Moim i mojej matki. Dźwięk dzwonka brzmiał źle. Gorzej niż zwykle. Matka odebrała telefon. Znaleziono Marianne.

Nie widziałam jej martwego ciała. Nie chciałam. Pragnęłam zapamiętać te oczy jako pełne emocji, a nie puste, patrzące w przestrzeń. Czułam, jak ktoś odrywa część mnie. Jakby zabrał mi kawałek życia. Już nie będę mogła być dziewczynką w błękitnej sukience, jedzącą śmietankowe lody w parku. 

Gdy patrzę dziś na puste łóżko, wyobrażam sobie, że Marianne nadal żyje. Buntuje się i wciąż ucieka z domu, spacerując ze znajomymi. Oh, ta Marianne, znowu nie wraca kilka dni. Nie wraca już 652212 dni. Chyba ją zgubiłam. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 17, 2014 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zgubiłam siostrę [M]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz