Prolog

9 1 0
                                    


Szłam przez popioły dawnego szpitala dla ubogich. Postanowiłam go wysadzić, ponieważ przebywał tam mężczyzna, który zabił moją matkę. Stwierdziłam, że zemszczę się na tym gnoju... 

~3 godziny wcześniej~

Zakradłam się na oddział psycholi w przebraniu pasikonika dla niepoznaki. Oni nie są normalni, więc taki widok to dla nich codzienność i nie bez powodu go wybrałam - ten psychol boi się pasikoników. Na cichaczu wbiłam nóż przypadkowemu człowiekowi w plecy na rozgrzewkę. Teraz idę po tego zwyrola, którego obserwowałam dniami i nocami, wiedziałam kiedy wychodzi do toalety, na badania i jakie bierze tabletki. Naiwne pielęgniarki nie zorientowały się, że podmieniłam tabletki na środki przeczyszczające, wygląda na to, że posiedzi w toalecie trochę dłużej niż zwykle. To jest ten czas. Teraz albo nigdy. Weszłam do sali, miał totalny syf, nic dziwnego - w bani też ma nasrane. Skampiłam się pod łóżkiem i wyjęłam zza pasa metalową marchewkę, którą ten zwylor zabił moją matkę. Znalazłam banana, którego ten debil kitrał pod łóżkiem i zjadłam go, a skórkę rzuciłam przed siebie - na bank się na niej poślizgnie. Usłyszałam jego kroki , nagle poczułam skutki zjedzenia tego banana - ten zjeb go zatruł. Zaskoczył mnie - podniósł skórkę, więc w przypływie adrenaliny , niewiele myśląc wzięłam marchewkę i odcięłam mu trzy palce, bo przez zawroty głowy nie trafiłam w rękę. Wyszłam spod łóżka i zaczęłam się z nim siłować, cała byłam w jego krwi, debil zaczął krzyczeć więc odcięłam mu język, niech ma za swoje. Zauważyłam łyżkę na jego stoliku, postanowiłam ją wziąć i wydłubać mu oko, drugie zostawiłam po to, żeby widział co się dzieje. Wyrwałam mu rzęsy gdy jęczał z bólu. Opluł mnie krwią! Teraz się doigra! Czułam coraz większe zawroty głowy, wiedziałam,że muszę się pospieszyć. Ostatnimi siłami odepchnęłam go od siebie, wpadł na stolik nocny, który złamał się pod jego ciężarem, nie ruszał się już. Spojrzałam na zegarek - zostały trzy minuty do wybuchu bomby, zaczęłam szybko uciekać, ale uniemożliwiały mi to zawroty głowy. Obijałam się o ściany i zaczęłam widzieć podwójnie , minęłam pielęgniarkę, która posłała mi podejrzliwe  spojrzenie - nie wiedziała co ją czeka za dwie minuty i piętnaście  sekund. W końcu udało mi się wydostać ze szpitala, pobiegłam do samochodu, gdzie czekał na mnie mój wspólnik- Justin Bieber.  Zaczęłam przeszukiwać swój plecak,żeby znaleźć marchewkę i nagle zorientowałam się, że zgubiłam plan kolejnego zamachu. Pracowaliśmy nad nim od wielu miesięcy, to nie mogło tak po prostu przepaść!

- O nie, Justin zgubiłam tam plan naszego kolejnego zamachu! 

- Jesteś pewna!?

- Tak!

- Mam minutę dwanaście, jeszcze zdążę. Czekaj tu na mnie!

- Nie, Justin zaczekaj! - krzyknęłam, ale on już pobiegł.

Co za jełop! Nie mogę stracić jedynego partnera. Poczułam, że ze stresu kołuje mnie w żołądku , jedzenie podeszło mi do gardła i zwymiotowałam. Gdy podniosłam głowę spojrzałam na zegarek - zostały trzy sekundy a Justina nie było widać, byłam przerażona.

 Szpital wybuchł, a Justin razem z nim...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 21, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ruchy hipnozyWhere stories live. Discover now