Rozerwał moją duszę swoimi niewidzialnymi dłońmi. Moje serce rozpadło się na tysiące kawałeczków tak samo jak szkło za mną.
Spadam.
Uciekam stąd.
To nie jest i nigdy nie było moje miejsce. Nie płaczę. Histerycznie się śmieję widząc przerażony wzrok tego potwora. A moją myślą było jedynie: "To ty mnie zabiłeś. Teraz umiera tylko moje ciało."
Tuż przed zetknięciem się z ziemią poczułam samotną łzę na policzku. Teraz jest już za późno. Kochałam cię.
Dlaczego? Co takiego Ci zdobiłam, Boże? Czemu nadal tu jestem? Widzę moją mamę z wypisaną na twarzy ulgą. Ups. Zapomniałam o niej. Kogo my tu jeszcze mamy? Agata i ciocia. Miło. Uśmiecham się do nich i widzę przerażenie kiełkujące w oczach rodziny. Są takie zabawne. Śmieję się. W ostatnim czasie zrobiłam się niesamowicie radosna, czyż nie? Wróciłam do świata żywych, co? Wiem, że to tylko chwila.
Nienawidzę Cię. Nienawidzę, Nienawidzę, nienawidzę. Umrzyj śmieciu. Choć raz zrób to co mnie uszczęśliwi.
- Nomu chciał się z tobą zobaczyć. Czeka przed drzwiami. Powinien cię wspierać w tym trudnym momencie. - powiedziała moja mama.
Trudnym momencie mówisz? Zaraz posikam się ze śmiechu. Ci ludzie są tak fantastyczni. Najbardziej lubię ich oczy. Widzę w nich wszystko. Kocham gamę emocji pojawiającą się w nich. To tak niesamowite. Kiedyś też taka byłam. Gdzie podziała się tamta dziewczynka? Chyba ją zabiłam.
Mamo, dlaczego wydajesz się taka smutna? Coś się stało? Nie rozumiem cię, wiesz? Powinanś mi powiedzieć jeśli coś cię martwi.
To też widzę w twoich oczach. To ja jestem twoim problemem. To ja cię martwię. To ja się stałam. Nie wywołuj u mnie poczucia winy. Przecież to ty spłodziłaś sobie problem. Jesteś taka słaba. Spokojnie, niedługo zniknę.
O. Nomu wchodzi. Chyba moja rodzinka uciekła zostawiając mnie z nim. Albo go ze mną? Myślałam, że wejdzie tu z tym swoim uśmiechem. Tym, z którym mnie zabijał. Czyżby również był smutny? Podejdź, kochanie. Chcę...chcę zobaczyć.
Uśmiechnęłam się. Widzę. Jest. W końcu. Tak długo czekałam na twoją nienawiść. Oboje dobrze wiemy, że nie jest skierowana do mnie.- Interesujące - wymamrotałam z szyderczym uśmiechem.
Nie odpowiedział. Dobrze wie o czym mówię. Zna mnie. Jak wróg wroga. Jak kochanek kochankę.
Pustka.
On wpędził w nią mnie, a ja jego.
Miłość jest taka bezsensowna.
Zamykam oczy wiedząc, że już ich później nie otworzę. On też o tym wie. Kładzie się obok mnie na szpitalnym łóżku.
- Nienawidzę cię. - szepczę uśmiechając się przez łzy.
Trzymamy się za ręcę zagłębiając się w mroku. Oboje już skończyliśmy. Oboje lądujemy z delikatnym uśmiechem na twarzy i mokrymi od łez policzkami.
Lubiłam twój słodki zapach.