Rozdział I

9 2 0
                                    

- Hiyori! Obudź się już dojechaliśmy! - obudził mnie głos mojego młodszego o rok brata. Śniły mi się jakieś lisy, które biegały po lesie... Potarłam oczy i spojrzałam za okno samochodu. Słońce mocno grzało, a ja ubrana byłam w naprawdę ciepłe ciuchy. Szybko zdjęłam bluzę i wyszłam z samochodu ciągnąc za sobą ciężką walizę. Spojrzałam przed siebie. Staliśmy przed dużym białym domem z ogrodem.
- To tu będziemy mieszkać? - spytałam uradowana.
- Tak. - odpowiedzieli uśmiechnięci rodzice, najwyraźniej bardzo zadowoleni, że podoba mi się dom. Cóż, długo na niego oszczędzali, więc bardzo im zależało, aby ich dzieciom również się spodobał. Tuż za mną wyszedł mój brat Atari, krzyknął tylko:
- Ale duuuży!
I wbiegł do środka, nie zważając nawet na to, że ciągnął za sobą ciężką walizę.
- Jutro dojedzie reszta rzeczy - odparł tata wyciągając z auta torbę mamy, która szybko ją odebrała. Powoli podeszliśmy do bramy, ciągnąc za sobą walizy. Usłyszeliśmy głos Atariego:
- To będzie mój pokój!
Wyszedł, z naprzeciwka i spojrzał na rodziców, jakby chciał się upewnić, czy na pewno może.
- Dobrze, ale są jeszcze pokoje na górze, wiesz o tym? - odpowiedziała mu mama.
- Hm? Gdzie są schody? - zapytał brat. Okazało się, że schody były niedaleko nas, na korytarzu. Wraz z Atarim weszłam na górę, a rodzice weszli do jakiegoś pomieszczenia na dole, które miało być kuchnią. Bardzo się cieszyłam z możliwości domku jednorodzinnego, ponieważ poprzednio mieszkaliśmy w bloku. Okazało się, że na górze znajdują się tylko dwa pomieszczenia, co bardzo oburzyło mojego brata, który widząc to poskarżył się rodzicom. Jednak oni okazali się równie zdziwieni, co my. Obejrzeliśmy pokoje i stanęło na tym, że ten po prawej będzie mój, a po lewej Atariego. Następnie wzięliśmy się za oglądanie pomieszczeń na dole...

Nastała noc i wszyscy poszliśmy spać do swoich pokoi, oczywiście w śpiworach, ponieważ dom ten był nieumeblowany, a nasze meble miały dojechać dopiero następnego dnia. Zgasiłam światło i spałam spokojnie, aż nagle z snu, którego niestety do teraz nie mogę sobie przypomnieć, wyrwał mnie hałas z zewnątrz. Wstałam i spojrzałam na moją komórkę. Było 12 minut po północy. Hałas jednak nie ustawał. Komórka mi wysiadła, a ja wstałam i wyjrzałam przez okno. Coś poruszało się w śmietniku sąsiadów. Wtem z śmietnika zaczęło coś wychodzić. Jęknęłam wystraszona i przewróciłam się o poduszkę. Zaciekawiona wyjrzałam powtórnie przez okno. Przy śmietniku stał mały lisek. Zachichotałam i powiedziałam w myślach:
- Przestraszyłam się takiego słodziaka!
Lisek pobiegł gdzieś w krzaki, uciekając mi przy tym z pola widzenia. Niespodziewanie lampa oświetlająca jezdnie zgasła, co jednak mnie nie zdziwiło, ponieważ tak późno w nocy nie powinna ona jeszcze w ogóle świecić. Położyłam się spać i śniłam o gwiazdach.

Rano obudziłam się wystraszona.
- Gdzie ja jestem? - panikowałam w myślach.
W krótkim czasie uporządkowałam myśli i przypomniałam sobie, że znajduję się w moim nowym pokoju. Zeszłam na dół, a tam stał już mój tata przemoknięty to suchej nitki.
-Hej tato! - przywitałam się.
- Witaj, Hiyori. Wiesz, że od rana pada? Przyniosłem wam jedzenie ze sklepu. - powiedział tata, uprzedzając moje wszystkie pytania. Wyjrzałam przez okno. Tato miał rację, lało tak mocno jak gdyby ktoś oblewał nas z nieba wiadrami wody. Tata poszedł się przebrać, a ja poszłam do wskazanego przez niego pokoju, który miał stać się już dzisiaj jadalnią. W środku siedziała mama (na podłodze), która szybko się podniosła i przywitała mnie ciepło. Następnie powiedziała:
- Niedługo będziesz, córeczko, musiała iść do nowej szkoły, najlepiej dzisiaj, ale jeśli wolisz to możesz dopiero jutro.
- Wolałabym... - i już miałam powiedzieć ,,jutro", ponieważ byłam bardzo kiepska w znajdywaniu sobie nowych znajomości, gdy przerwał mi krzykiem Atari, najwyraźniej podsłuchujący naszą rozmowę:
- DZISIAJ!!! Przecież dzisiaj rozpoczyna się pierwszy dzień szkoły!
Najwyraźniej przekonał mamę swoimi argumentami, która powiedziała tylko:
- Jak chcecie. Tym lepiej dla was. - i uśmiechnęła się, tak jak to tylko mamy uśmiechać się potrafią. Po chwili wszedł tata i razem, przy wspólnej rozmowie (a bardziej rozmowie rodziców z moim bratem, o tym jaka szkoła jest mega) zjedliśmy posiłek. W sumie zdziwiła mnie trochę radość ze szkoły Atariego. Raczej jej nie lubił, a jego oceny były jeszcze gorsze od moich... Może chciał się podlizać rodzicom? Albo po prostu bardzo chciał znaleźć nowych znajomych? Lubił on zawierać nowe przyjaźnie, w przeciwieństwie do swojej siostry (czyli do mnie). Obydwie te opcje były bardzo prawdopodobne. Po śniadaniu poszłam z Atarim do szkoły, w drodze do niej, spytał mnie:
- Siora, ty też widziałaś dzisiaj w nocy lisa?
- Tak, a co?
- No jak to co!? Przecież w Japonii nie ma lisów!
Po tych słowach stanęłam w miejscu. Mój brat miał rację. Ruszyłam i zaczęłam głęboko myśleć, dlaczego lis mógłby znaleźć się w tym mieście, skoro nie ma tu nawet w pobliżu zoo. Nagle moje rozmyślania przerwał brat, mówiąc:
- Jesteśmy!
Podniosłam oczy, utkwione w chodnik, od czasu wyjścia z domu. Liceum wydało mi się małe, w przeciwieństwie do innych budowli, które widziałam w mojej nowej małej ojczyźnie.
- Hmm... Ja będę chodzić do klasy 1-1... To do zobaczenia! - krzyknął Atari machając mi na pożegnanie.
- Pa. - odburknęłam, nie wiedząc, że będzie to ostatnie słowo jakie do niego powiem... Szłam przed siebie, nieco wystraszona nowym miejscem. Jak już wspominałam, jestem naprawdę nieśmiała. Zaczęłam się zastanawiać, czemu nikogo nie ma przed szkołą oraz dlaczego Atari tak szybko wbiegł do szkoły.
- Zaraz... - pomyślałam i zerknęłam na telefon (który na szczęście naładowałam) - Jestem spóźniona!
Zaczęłam biec i szybko odnalazłam moją salę. Pani mnie przedstawiła i kazała usiąść na wskazane przez nią miejsce. Blondynka siedząca za mną szepnęła mi do ucha:
- Cześć! Mam na imię Touko.
- Cz-cześć... - palnęłam nieśmiało i w tym samym momencie pani odwróciła się w naszą stronę i nie słysząc nic zaczęła lekcję. A była to lekcja biologii. Pani kazała otworzyć podręczniki na stronie 5. Z kartki spoglądał na mnie lis. Pod zdjęciem widniał napis: ,,Lisy są rude".
- Jakby ktoś o tym nie wiedział. - pomyślałam zażenowana. Wtem pani powiedziała:
- Jak widzicie macie przed sobą spis treści.
- A-ale jak to? Może otworzyłam na złej stronie? - spytałam siebie samą w myślach i spojrzałam ponownie w książkę. Na kartce widniał zielony tekst. Przeczytałam w myślach pierwsze dwa słowa:
- Spis treści.
Na przerwie szybko przewertowałam wszystkie strony podręcznika (nie wiem jak udało mi się to zrobić w 10 minut, bo był on bardzo długi) i nie udało mi się znaleźć zdjęcia lisa.
- Może mi się przywidziało? - pomyślałam i nagle zadzwonił dzwonek na kolejną lekcje. Dopiero teraz zauważyłam, że Touko i jej koleżanki przyglądały mi się bacznie przez całą przerwę. Na następnej przerwie zjadłam drugie śniadanie (i znowu byłam przez nie obserwowana). Zaś na trzeciej przerwie przydarzyło się coś... a zresztą posłuchajcie sami. Wyszłam z sali szukając toalety i nie wiem jakim cudem zeszłam do piwnicy. Drzwi do niej były lekko uchylone. Z ciekawości zapragnęłam wejść do pomieszczenia. Gdy otworzyłam szerzej drzwi zobaczyłam, że stała w nich dziewczyna, wyglądająca jakby była w moim wieku, bądź rok starsza. Co przykuło moją uwagę, miała włosy i oczu koloru jakby galaxy, ale tak nie do końca... I jeszcze coś! Miała lisi ogon i lisie uszy! Powiedziała do mnie tylko:
- Czekałam na CIEBIE!
I... Znikła! Po prostu znikła! Rozpłynęła się w powietrzu niczym duch. Wystraszyłam się bardzo, ale ciekawość brała górę. Otworzyłam drzwi jeszcze szerzej i zobaczyłam krew. Wiedziałam już co się szykuje! Chciałam wybiec i krzyczeć, ale coś kazało mi wejść. Czyżby to była podświadomość?... Trop z krwi ciągnął się za jakąś szafę. Nagle zdałam sobie sprawę, że były to dwa ślady.
- Zupełnie jakby ktoś ciągnął zwłoki dwóch osób za szafę... - odrzekłam i zaczęłam się cała trząść. Nie chciałam mówić tego na głos. Raptem zgasło światło i... znowu się zapaliło. Przede mną siedział mały lisek... Galaxy!? Ponownie światło zgasło i zapaliło się. Po lisku nie było ani śladu. Nie zastanawiając się, co się stało wzięłam głęboki oddech i zaczęłam iść za szafy. Krzyknęłam i zaczęłam płakać jak nigdy. Przed moimi stopami leżał Atari, cały umazany krwią z nożem wbitym w serce. Zaraz za nim leżał chłopak w jego wieku (jak się później okazało był to jego nowy znajomy), również cały, myślę że SPECJALNIE umazany krwią z nożem w idealnie tym samym miejscu, co mój brat. Chłopak do złudzenia przypominał Touko (oczywiście domyśliłam się od razu, że to jej brat). Wtem znowu zgasło światło. Zapaliło się. Przede mną stała galaxo-lisowa dziewczyna w nieludzkim uśmiechu, z dwoma nożami w ręku, jeszcze przed chwilą wyjętych ze zwłok. Pędem wybiegłam z piwnicy z płaczem. A ona biegła za mną (przynajmniej tak mi się wydawało). Światło momentami gasło i znów się zapalało, jednak ja nie zwracałam już na to uwagi. Gdy wybiegłam z piwnicy... biegłam dalej przed siebie, byleby jak najdalej grobu brata mojego i Touko. Biegnąc potknęłam się o jakąś osobę. Odwróciłam się, nie patrząc kto to. Nikt za mną nie biegł.
- Co się stało, yyy... - usłyszałam. Spojrzałam na osobę o którą się potknęłam. To była Touko. Starałam się uspokoić...
- Hiyori... Jestem Hiyori... Przepraszam, że się nie przedstawiłam... Przepraszam też...
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się moja nowa koleżanka. Jak było mi przykro wiedząc, że zaraz ten życzliwy uśmiech zniknie z jej twarzy, a zamiast niego zagości na niej przerażenie...
- Słuchaj Touko... Czy masz może brata?
- Tak...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 21, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lisia gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz