Po długiej i męczącej podróży samolotem w końcu znalazłam się na dużym lotnisku w Toronto. Zadowolona tym, że nie zginęłam w katastrofie lotniczej odebrałam swoje dwie duże walizki. Nie wiem jakim cudem nie zapłaciłam za nadbagaż.
A więc kim jestem i co ja tutaj robię? Urodziłam się w małym nebraskim miasteczku. Mój ojciec od małego miał mnie gdzieś, gdy dowiedział się, że moja mama jest w ciąży zwiał gdzieś w głąb Ameryki, i tyle go widziano. Za to moja mama - Rose - była najpiękniejszą i najukochańszą kobietą jaką znam. Niestety nie odziedziczyłam po niej urody. 4 maja 2008 roku moja mama zginęła w wypadku samochodowym. Minęło już 10 lat a nadal nie umiem o tym rozmawiać. Po śmierci najważniejszej osoby w moim szarym życiu zamieszkałam u swojego dziadka Henrego. Staruszek zaczął chorować, a więc musiałam zakończyć tradycję spędzania wakacji u wujostwa w Toronto. Jednak tydzień po zakończeniu szkoły (którą skończyłam z dosyć dobrymi wynikami na maturze) zadzwoniła do mnie ciocia Kate z propozycją zamieszkania w Toronto. Mogłabym studiować na tutejszym uniwersytecie swoją wymarzoną psychologię. A więc, pożegnałam się z dziadkiem, spakowałam się i oto jestem.
Gdy tylko złapałam zasięg wysłałam dziadkowi SMS mówiącego o tym, że żyje i mam się już dobrze. Schowałam telefon do tylnej kieszeni moich czarnych jeansów i szukając wzrokiem kogoś z mojej rodziny ciągnęłam za sobą walizki, które na pewno ważyły trzy razy więcej niż ja.
- Melania Marie Peters, ale wyrosłaś. - usłyszałam od wysokiego chłopaka, który pojawił się nagle u mojego prawego boku.
Zmarszyczłam brwi i przyjrzałam się wysokiemu blondynowi.
- Jordanie Wilson, ty również! - krzyknęłam i mocno przytuliłam swojego kuzyna.
Droga z lotniska do zacisznej dzielnicy Toronto, gdzie mieścił się dom Wilsonów zajęła nam 40 minut. W tym czasie podekscytowana cykałam zdjęcia centrum pięknego miasta. Będą na snapchata i instagrama. Rozmawiałam też z Jornadem, który szczerze cieszył się z mojego przyjazdu oraz podniecał się tym, że poznam jego dziewczynę Dianę.
- Nawet za kilka tygodni przyjeżdża z LA Shawn, będziemy musieli wyjść w trójkę jak za starych dobrych czasów. - powiedział kuzyn
Na wspomnieniu o Mendesie szeroki uśmiech zagościł na mojej piegowatej twarzy. Ostatnio gdy się widzieliśmy był jeszcze kilkunastoletnim chłopcem z wielkimi marzeniami.
Jordan pomógł mi z moimi pokaźnymi walizkami i weszliśmy do domu. Na progu od razu przywitała mnie ciocia Kate. Szczupła wysoka kobieta z burzą ciemnych loków na głowie. Jest bardzo podobna do mojej mamy, w końcu to jej młodsza siostra. Tuż za nią stał wujek Pitt, wysoki ale trochę przykości mężczyzna. Wysciskałam wszystkich i od razu usiedliśmy do jedzenia. Po kilku godzinach rozmowy pokazano mi mój pokój, wzięłam szybki prysznic i niemal od razu zasnęłam w swoim nowym i nawet wygodnym łóżku.
CZYTASZ
"Assistant" // Shawn Mendes
FanfictionTutaj kiedyś będzie opis tylko wymyślę O czym ma być książka XD