Byłam rozdarta pomiędzy niebieskim, przypominającym kolor lodów z dzieciństwa; tych, które ktoś kiedyś nazwał smerfowymi. Pomiędzy bezpieczeństwem, spokojem i czymś, co było mi znane, choć w małym stopniu. Pomiędzy miłością lub uczuciem do niej zbliżonym. Z drugiej zaś strony rozpościerał się krajobraz dzikiej, zaskakującej dżungli, pełnej odcieni zieleni; tej, która fascynowała niemal każdego; która była uosobieniem tajemniczości, niebezpieczeństwa, ale także przygody i poznania. Dżungla oferująca nowe przeżycia, brak patrzenia w przeszłość, której przecież nie cierpiałam, oraz odnalezienie siebie. I wybrałam.
Siedząc teraz w sukience, której biel nie błyszczała już tak, jak to zapewne było, gdy ją kupiłam, myślałam nad słusznością tego wyboru. Kowbojki stukały raz po raz o chwiejącą się podłogę pociągu. W zasadzie wszystko się trzęsło; czułam, jak robi mi się od tego niedobrze, więc przymknęłam oczy. Moja skóra na udach przyklejała się nieprzyjemnie do imitujących skórę siedzeń. Był piekielny upał, a ja już czułam, że chyba tego nie lubiłam.
- Wszystko w porządku? - Barwa głosu mojego towarzysza była tak głęboka, że powieki od razu się podniosły, a oczy zwróciły w jego stronę. Jakby zawierała w sobie odrobinkę magii, w którą swoją drogą nie wierzyłam ani trochę.
- Tak, tak - odpowiedziałam szybko, nie chcąc wyjść na marudę już w pierwszych dniach naszej podróży.
- Na pewno? - Kiwnęłam głową, czując na sercu odrobinkę ciepła z powodu pytań bruneta przede mną.
Jego przeszywające oczy jeszcze przez chwilę badały moją twarz, a ja nie wytrzymując jego siły, spuściłam wzrok na pierścionki na moich palcach. Podniosłam spojrzenie, gdy tylko opuściło mnie to dziwne uczucie bycia przez kogoś obserwowaną.
Harry. Harry Styles był wybuchową mieszanką wszystkiego, do czego ciągnie młode osoby, mnie także. Szaleństwo, życie na walizkach, poznanie nowych kultur. Mam wrażenie, że jestem empirystką; że mimo tych wszystkich rad bliskich, mimo "będziesz tego żałować", wolałam sama spróbować, co było dla mnie dobre, a co nie; że muszę polegać wyłącznie na własnych doświadczeniach. Myślę, że pewnie wynikało to z tego, iż chciałam po prostu mieć jakiekolwiek doświadczenia, nawet te złe.
- Harry - mój głos był zachrypnięty, więc odkaszlnęłam - myślisz, że jeżeli nie tęsknię za Lukiem, to znaczy że jestem złym człowiekiem?
Harry zerknął na mnie delikatnie, odrywając się od grubego zeszytu, w którym co chwilę coś zapisywał. Nigdy nie pozwolił mi do niego zajrzeć, przez co wizja kradzieży była niezwykle kusząca. Koszula w kolorowe kwiaty podkreślała tylko jego rumiane od gorąca policzki.
- Słoneczko - nie pierwszy raz się tak do mnie zwracał, zresztą, robił to do niemal każdego człowieka - nie jestem Bogiem, nie mogę oceniać, co jest dobre, a co złe.
Westchnęłam. Dobrze wiedziałam, że on nie był typem osoby, która dałaby mi świetne rady, wspaniale by mnie pocieszyła. On wolał powiedzieć prawdę i się nie mieszać w coś, co bezpośrednio nie dotyczyło jego. Wydaje mi się, że dla niego ta wyprawa była równie przerażająca, co dla mnie. W końcu dawniej wszystko robił dla siebie i pod siebie, a teraz miał mnie. Oboje czuliśmy się zagubieni.
Uwielbiałam jednak nasze rozmowy. To, jak w jaki sposób się wypowiadał i co mówił dawało mi wiele do myślenia.
- Ja myślę, że skoro nie tęsknię, to to nie była miłość. - Wciąż postanowiłam kontynuować naszą maleńką dyskusję. Może i tym razem dowiem się czegoś, co zmieni mój pogląd na świat?
- Skoro tak uważasz. - wywróciłam oczami, na co Harry zaśmiał się chłopięco. Miał tylko i aż dwadzieścia trzy lata, a jego śmiech brzmiał tak młodo, dziecięco, beztrosko. Lubiłam to w nim. Byłam także ciekawa, co on lubił we mnie. Nie w sposób, w jaki mężczyźnie podoba się kobieta, lecz jako ktoś, dla kogo zostawiłam swoje dotychczasowe życie. Paradoksalnie to nie było to samo - Tak, Rachel, myślę, że masz rację. To nie była miłość.
Moje zaskoczone spojrzenie ponownie go rozbawiło. Rzadko bowiem mogłam usłyszeć coś takiego prostego z jego ust. Również się uśmiechnęłam i postanowiłam jeszcze trochę pociągnąć tę rozmowę.
- Więc czym tak naprawdę jest miłość, Harry? - Zagryzłam wnętrze policzka w oczekiwaniu na jego odpowiedź. On zaś tylko zachichotał, otworzył zeszyt, wyjął ołówek zza ucha i rozpiął górny guzik koszuli w kwiaty.
- Kiedyś ci powiem. - Uśmiechnął się, a później ponownie zamknął się w swój świat, zostawiając mnie z myślą, że był najdziwniejszą, najbardziej tajemniczą i intrygującą osobą, jaką było mi dane poznać. Ale ja, cóż, od momentu, od którego wszystko pamiętam, nie poznałam wiele osób.
Usiadłam po turecku na wciąż trzęsącej się kanapie, po czym upewniłam się, że moja sukienka w żadnym z miejsc się nie podniosła i nie ukazała tego, czego nie chciałabym, aby ktokolwiek widział. Ponownie przymknęłam oczy i odetchnęłam. Pomyślałam sobie wtedy, że ostatecznie bardzo się cieszę z powodu tego wyboru.

YOU ARE READING
Jungle || Harry Styles
FanfictionHistoria, w której miłość w zasadzie nie różni się od przyjaźni; w której główna bohaterka choć nieco typowa (ponieważ w wyniku amnezji straciła pamięć) jest ciekawa świata i okrywania go na nowo; w której Harry jest nieco dziwnym i niezrównoważonym...