what are they like?

3 0 0
                                    

  Pierwszego dnia naszej wędrówki postanowiliśmy zatrzymać się w motelu w Richmond. Harry chciał spotkać się z pewnym człowiekiem, dla którego namalował obraz. Nie widziałam jeszcze ów dzieła, choć byłam niemal w stu pięćdziesięciu procentach pewna, że było przepiękne. Prawie wszystko, co tworzył Harry było wspaniałe, choć niektórych z tych rzeczy w ogóle nie rozumiałam. Brunet był niezwykle uzdolnionym człowiekiem i momentami (których swoją drogą było wiele) zazdrościłam mu tego.

Zagryzłam wnętrze policzka i rozejrzałam się po motelu, którego lobby było bardziej małym pokoikiem z biurkiem, aniżeli prawdziwym lobby, ale poczułam się tutaj niezwykle przytulnie. Wszystko było utrzymane w takich delikatnych barwach, przez które moje oczy były odprężone. Po wpatrywaniu się w brudne ściany pociągu z Saint Louis przez ponad cztery godziny, pastelowe zielenie były bardzo przyjemną sprawą.

- Dzień dobry - przywitał się Harry, aby następnie posłać w stronę starszej, siwej pani uśmiech okraszony dołeczkami w policzkach.

   Kobieta miała naprawdę miły wyraz twarzy, a jej sukienka do ziemi w czarno-białe grochy bardzo mi się spodobała. Cóż, jak prawie każda kobieta uwielbiałam ubrania. Siwowłosa miała przyczepioną do piersi plakietkę z napisem "Grace".

- W naszym skromnym motelu dostępny jest tylko pokój z dwuosobowym łóżkiem. - jej barwa głosu była niezwykle miła dla uszu, choć słowa, które wypowiedziała, nie przypadły mi do gustu.

- Przepraszam, na pewno nic nie da się zrobić w sprawie pokoju? Może jakaś zamiana? - Nieco niemiło wepchnęłam się przed Harrym, nerwowo zaczesując czarny kosmyk włosów za ucho.

- Niestety nie - odparła niepewnie Grace, spoglądając to na mnie, to na Harry'ego, który wciąż się uśmiechał.

  Tym razem to ja posłałam brunetowi spojrzenie, mówiące o moim małym stresie. Nie chciałam dzielić z nim łóżka. Uważałam to za zbyt intymne doświadczenie i wiedziałam, że nie zasnęłabym. Ponownie zaczesałam włosy za ucho. Otworzyłam usta, by znów zaprotestować, ale nie dane mi było to zrobić.

- Nic nie szkodzi. Weźmiemy ten pokój, który został - Harry nawet na mnie nie zerknął, gdy wypowiadał te słowa, na co wywróciłam oczami, wciąż lekko zestresowana.

  Do pokoju szliśmy w milczeniu, a ja układałam w głowie zdanie, które miałam za chwilę wypowiedzieć na głos. Nie chciałam zranić Harry'ego, ale nie chciałam także spać z nim w jednym łóżku.

Gdy brunet postawił nasze torby na ziemi, odchrząknęłam, chcąc zwrócić jego uwagę.

- Harry, posłuchaj - zaczęłam, patrząc uporczywie w jego twarz, która pozostawała odwrócona do mnie bokiem - nie chcę owijać w bawełnę, ale również nie chcę cię zranić - zyskałam tym jego uwagę - ale nie czułabym się dobrze, śpiąc z tobą w jednym łóżku.

- W porządku - usłyszałam tylko, po czym drzwi się przede mną otworzyły i Harry gestem ręki nakazał mi iść pierwszą.

- Tylko tyle? - odwróciłam się do niego z podniesioną do góry brwią i zaplątanymi na piersi rękami.

- Tak, słoneczko, tylko tyle - Harry zdawał się nawet mnie nie słuchać, gdyż od razu po położeniu naszych bagaży, upadł na wielkie łóżko. No tak, zapomniałam, że nie tylko mnie zmęczyła podróż.

  Chciałam jednak wiedzieć dokładnie, jak będziemy spali. Może się powtórzę, ale nie cierpiałam takich sytuacji.

- Harry - Usiadłam na łóżku, a następnie zdjęłam moje kowbojki - Harry.

- Rachel - odwrócił się do mnie z uśmiechem na twarzy i wykończonymi oczami.

- Ponownie powiem, że nie chcę cię zranić, ale nie chcę też spać z tobą w jednym łóżku.  - Nie dawałam za wygraną. Nie wiem, czy była to dobra cecha, czy zła, ale taka już byłam. A przynajmniej tak mi się wydawało.

- Słońce, słyszałem, ale uważam to za rzecz mało istotną. Jak ci tak na tym zależy, to śpij na ziemi. Wtedy moje dżentelmeńskie serce będzie bolało, ale jakoś sobie z tym poradzę. Ty też powinnaś - powiedział, a ja przygryzłam wnętrze policzka.

  Gdy tak przedstawił sprawę, poczułam się bardzo dziecinnie, ale wciąż pragnęłam być wierną swoim przekonaniom. Dlatego wstałam, wzięłam jedną z poduszek i koc, leżący na łóżku i położyłam to wszystko na podłodze.

  Harry widząc to tylko się zaśmiał i przekręcił na plecy. Widziałam, że miał otwarte oczy i bardzo, ale to bardzo chciałam dowiedzieć się, o czym myślał. Nie zapytałam go jednak, tylko biorąc pod pachę piżamę i kosmetyczkę, poszłam do łazienki.




Śniadanie jedliśmy w ciszy. Dla mnie noc była okropna, ale nie przyznałam się do tego. Mój kark i plecy bolały niemiłosiernie, ale wciąż wydawało mi się to lepsze niż spanie z Harrym w jednym łóżku. Nie chodzi mi tutaj o to, że nie mogłabym się powstrzymać przez popęd seksualny. Mogłabym. Spanie z kimś w jednym łóżku, przytulanie w nocy i budzenie się rano z czyjąś nogą, przerzuconą przez swoje ciało uważałam za coś, co jest elementem związku małżeńskiego. Było to dla mnie ważne, to oczywiste, jednak nie aż tak, aby wykonywać tą czynność z... Harrym. Z kimś, dla kogo zostawiłam moje dotychczasowe życie, z kimś niezwykle intrygującym i przedobrym, ale także z Harrym, który irytował mnie swoim egoizmem i zapominalstwem i Harrym, którego znałam tylko miesiąc.

- Jak ci smakują kanapki? - usłyszałam, przez co wyrwałam się z transu, w którym się znajdowałam.

- Harry, smakują jak kanapki. Są w porządku - powiedziałam, jednak widząc oczy Harry'ego od razu tego pożałowałam - wybacz. Jestem bardzo obolała po wczorajszej nocy. Kanapki są przepyszne.

- Dzięki - Uśmiechnął się, poprawiając brązowe loki - a jak podobał ci się wczorajszy film?

  Zanim poszliśmy spać, Harry koniecznie chciał ze mną obejrzeć film, który nosił tytuł "Nazywam się Khan". Nie mieliśmy jednak możliwości porozmawiać o nim, bowiem zasnęliśmy z wyczerpania; on na wielkim, dwuosobowym, wygodnym łóżku i ja, na podłodze. Nie narzekam.

- Ten film był jednym z najlepszych, jakie oglądałam - odparłam, ożywiając się - cóż, nie to, że oglądałam ich wiele od czasu pobudki w szpitalnym łóżku, ale był naprawdę dobry. Nie wiedziałam nawet, że osoby chore na zespół Aspergera są tak mądre, dobre i cóż, wspaniałe.

  Harry uśmiechnął się szeroko na mój wywód, a w jego obu policzkach pojawiły się dołeczki.

- Wiem to. Khan to dobry gość - Brunet puścił mi oczko, a ja upiłam łyk herbaty.

- Teraz problem terroryzmu jest naprawdę wielki, ale pozostańmy w tym wszystkim ludźmi. Nie każdy muzułmanin jest terrorystą, tak jak nie każdy czarnoskóry człowiek pochodzi z Afryki.

  Ten film mną naprawdę wstrząsną i byłam bardzo wdzięczna Harry'emu, że mi go pokazał. Miałam kolejną rzecz, o której będę myślała, w tracie gdy mój towarzysz będzie coś pisał w swoim notesie czy załatwiał jakieś inne sprawy. Ale lubiłam to. Lubiłam to w Harrym, że zawsze pokazywał mi rzeczy niezwykle wartościowe i takie, na temat których warto było myśleć. 

  Brunet milczał przez resztę śniadania, a ja zajadałam się drugą kanapką, zastanawiając się (zresztą jak zwykle) o czym myśli. Może jego myśli zwrócone były w kierunku poruszającego filmu, tak jak moje? A może było to zupełnie coś innego. 

  Dziś w Richmond było gorąco, więc miał na sobie koszulę w kolibry i długie, białe spodnie. Chyba lubiłam modę, bowiem zawsze zachwycałam się ubraniami Harry'ego i jego nieprzeciętnym stylem.

- Cieszę się, że to właśnie ty mi towarzyszysz w trakcie tej i wielu innych podróży - usłyszałam nagle i nawet nie wiedziałam kiedy moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. 

Och, zdecydowanie byłam zachwycona Harrym.

Jungle || Harry StylesWhere stories live. Discover now