Numer 9

106 11 4
                                    

Z niespokojnego snu wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Kiedy damski krzyk przeciął powietrze, każąc wszystkim opuścić łóżka, oczy Natsume były już szeroko otwarte.

- Śniadanie za dziesięć minut - oznajmiła kobieta stojąca w drzwiach. Nie czekając na niczyją reakcję, opuściła pomieszczenie.

Słysząc charakterystyczne kliknięcie zamka w drzwiach, oderwał wreszcie wzrok od spodu znajdującego się nad nim łóżka i rozejrzał się po pokoju skąpanym w szarości poranka. Wypełniały go dzieci obu płci, najmłodsze miało może siedem lat, a najstarsze trzynaście. Wszystkie dziwnie jak na tak młody wiek ponure, ciche i zamknięte w sobie. Dziewczynka skulona na łóżku po przeciwnej stronie pokoju łkała cicho z twarzą wtuloną w poduszkę. Siedzący na podłodze obok chłopiec pustym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń. Pozostałe dzieci krzątały się w milczeniu, ścieląc łóżka i zakładając na siebie identyczne stroje, składające się z tenisówek, prostych spodni oraz koszul. Każda część ich odzieży była w tym samym białym kolorze, tak jak niemal wszystko inne, co widywali na co dzień. Białe były ściany, sufity oraz podłogi większości pomieszczeń, w jakich przyszło spędzać im życie, białe były stroje zajmujących się nimi opiekunów, białe były meble i pościel. Tak, jakby wszystko w tym miejscu zostało wyprane z wszelkich kolorów.

Natsume niechętnie odrzucił szorstki choć ciepły koc i skrzywił się, kiedy jego bose stopy dotknęły chłodnych paneli pokrywających podłogę. Mechanicznymi ruchami złożył koc, wytrzepał poduszkę, poprawił prześcieradło i zmienił ubranie, po czym dołączył do grupy jedenastu dzieci ustawionych już w równym szeregu. Niektóre z nich miały opuszczone głowy, inne zaciskały drobne pięści, a w oczach jeszcze innych wciąż błyszczały łzy. Wszystkie zachowywały jednak zgodne milczenie, czekając cierpliwie na przybycie opiekunki, która następnie zaprowadziła je do jadalni stanowiącej chyba największe pomieszczenie w całym budynku. Dzieci kolejno odebrały tace zapełnione breją w bliżej nieokreślonym kolorze, suchym chlebem oraz szklankami z wodą i posłusznie zajęły swoje miejsca przy długich stołach.

Jedynym słyszalnym odgłosem w czasie posiłku było pobrzękiwanie sztućców i naczyń raz po raz podnoszonych i opuszczanych w ponurym, pozbawionym energii rytmie.

Starając się bez wąchania połykać kolejne łyżki ledwie zjadliwej potrawy, Natsume wpatrywał się beznamiętnie w zegar zawieszony na ścianie tuż naprzeciwko jego stolika. Śledząc ruch czarnych wskazówek na białej tarczy zastanawiał się, czemu akurat jego musiał spotkać taki los.

W Domu Dziecka Rhea przebywał od kilku miesięcy. Wystarczyło mu jednak parę dni, by zorientować się, że to wcale nie był zwykły ośrodek sprawujący opiekę nad pozbawionymi rodziny dziećmi. Nie, on prawie w niczym nie przypominał domu dziecka, w który uprzednio przebywał Natsume. Po paru tygodniach podsłuchiwania i własnej obserwacji dowiedział się, że w rzeczywistości trafił do placówki badawczej prowadzącej eksperymenty medyczne na dzieciach. Grupy dzieci, do której należał, nie spotkał jeszcze los królików doświadczalnych, ale czuł, że prędzej czy później, ulegnie to zmianie. „Obiekty testowe", jak określali je pracownicy Domu Dziecka trzymano zwykle w odosobnieniu, lecz czasem Natsume słyszał ich krzyki niosące się korytarzami. Później nawiedzały go one w snach, przemieniając je w koszmary, z których nierzadko budził się zlany potem. Sądząc po ciągłym strachu, jaki widział na twarzach innych podopiecznych, nie był jedynym, który wiedział, co działo się z ich starszymi towarzyszami. Opiekunowie powtarzali im z kolei, że jeśli będą się grzecznie zachowywać i dobrze spisywać, to wkrótce znajdą nowy dom. I dzieciaki w to wierzyły. Każde włącznie z nim trzymało się naiwnej nadziei na odzyskanie wolności i zostanie otoczonym prawdziwą opieką i miłością. Dlatego każdego dnia mimo strachu, samotności i cierpienia posłusznie wykonywały polecenia opiekunów. Chodziły na regularne badania, uczyły się, wykonywały przydzielone im prace. A kiedy wieczorem gasły światła i zostawały same, dopiero wtedy pozwalały sobie na płacz. Z doświadczenia wiedziały, że okazywanie takich emocji przed opiekunami lub sprzeciwienie się im było karane.

Numer 9Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz