/1\

15 0 0
                                    

Siedziałam w sali z moją starą klasą zmieszaną z grupką osób z obozu na którym niedawno byłam.
Mieliśmy biologię.
Dość nietypowa lekcja.
Sekcja zwłok.
Każdy z przerażeniem patrzył na rozłożoną przed nim żabę.
Przyrządy chirurgiczne błyszczały odbijając słońce wspinające się po budynku, aż do okna klasy.
Jako pierwsza przybrałam maskę obojętności i sięgnęłam po leżące na lewo przyrządy.
Do moich rąk trafił skalpel i mała piła chirurgiczna do kości.
Przyglądając się bezbronnemu stworzeniu zaczęłam się pocić, ku mojemu zdziwieniu nie był to zwykły pot, lecz bordowa smakująca stalą krew.
Zdezorientowana, przypadkiem włączyłam piłkę, trzymając ją w lewej ręce po której też siedział mój obozowy przyjaciel którego nazywałam Elvisem.
Przestraszona dźwiękiem uruchamianej maszyny, machnęłam nim na bok .
Tym samym, jednym ruchem dłoni przecięłam tchawicę chłopaka.
Byłam cała we krwi, a on nadal lekko się chybocząc dyszał i pluł krwią.
Wykonał ostatnie ruchy i nagle zgasło światło, a ja leżałam na łóżku w swoim pokoju.
Ale było w nim coś dziwnego, amianowiecie cały pokój był pomalowany na czarno,oprócz łóżka nie widziałam żadnych innych mebli. Oprocz czarnej farby na ścianach zauważyłam czerwone gdzieniegdzie bordowe plamy, krew.
Przypominała różne kształty od takiej wytryskującej z tętnicy kąt 90°, aż po takie na suficie jak po postrzale i te grawitacyjne na podłodze.
Ale najgorsze były rysunki na których była jego twarz i krew.
Na każdym rysunku się uśmiechał jak Elvis co i u mnie wywoływało radość ale nie teraz.
Aktualnie patrzyłam na to z przerażeniem, oczy które zawsze miały kolor mocnej porannej kawy teraz przypominały ścięte, martwe drzewo.
Wargi w lekko malinowym kolorze, które często przygryzał, zmieniły się na fioletowo niebieską jagodę.
A dołeczki w policzkach dzięki którym wyglądał tak uroczo były wypełnione przerażeniem i czerwoną mazią.
Po wszystkim gdy mogłam zapamiętać całe otoczenie wróciłam wzrokiem na siebie.
Znajdowałam się na łóżku w mojej ukochanej bluzie która była przesiąknięta zapachem delikatnej gumy balonowej oraz mocnego tytoniu. Niewiele się różniłam od tego co widzę w lustrze. Oprócz tego, że miałam pusty wzrok ale łzy i tak było widać, usta były suche, popękane i poranione od przygryzania ich. Z płuc wydobywał się dym i wtedy zauważyłam że w jednej dłoni trzymam papierosa którego obracałam opuszkami palcy.
Leżałam z tym samym skalpelem który miałam w tamtej sali.
Był we krwi, jego krwi.
Moja postać otworzyła oczy, z lekkim strachem zaczęła się ranić.
Po chwili było widać peta upadającego na podłogę który przeturlał się jeszcze kawałek i zgasł.
Na początku robiłam typowe dla samobójców rany ale po chwili zaczęłam się dźgać.
Wbijałam sobie ostrze do płuc plując krwią.
Wszystkie wnętrzności znały chłód tej stali.
Ale to nie koniec...
Jednym zamaszystym ruchem wbiłam sobie całe ostrze, aż po trzonek w oczodół a tym samym w gałkę.

Wtedy wszystko zniknęło a moje ciało wróciło do stanu w którym mogłam krzyczeć i już wiedziałam że się obudziłam

🔪🔪🔪🔪
To moje pierwsze "opowiadanie" nie wiem ile ich będzie, z jaką częstotliwością będę je dodawać ale wiem jedno...kiedy to widziałam i tak jakby przeżyłam to zmroziło mi to krew w żyłach

My f***ing dream...and thoughtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz