Nie wiem ile już łez wyłam. Staram się być silna, nie dla siebie a dla Andre i tej pozornie idealnej rzeczywistości.
Koniec czwartego miesiąca, zaczyna się monotonność, gdyż jestem na zwolnieniu. Depresja? Nie wiem, może? Z chwili zamyślenia wyrywa mnie dzwonek do drzwi.-Otworzę!!- krzyknął Andre. Podniosłam się z kanapy, po czym udałam się do przedpokoju. Słychać było śmiechy, widać było radość.
-O hej Lena!-powiedział Andreas, po czym zwrócił się do chłopca.- Spakuj rzeczy, ja tutaj poczekam.
-Cześć.- odpowiedziałam krótko.
-Na pewno nie chcesz iść z nami?- spytał.
-Nie, dzięki. Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł.-uśmiechnęłam się lekko, przynajmniej próbowałam.
- Lena.- westchnął.-Jak się czujesz?
-Dobrze.- ten zlustrował mnie wzrokiem
-Przecież widzę, że kłamiesz. Lena, martwię się o ciebie.
-Nie potrzebie. Wszystko gra.
-Jestem gotowy.- przed nami stanął Andre.
-Baw się dobrze kochanie.- pożegnałam się z nimi. Oni wyszli, a ja znów zostałam sama.
***
Martwię się o nią. Boję się, że sobie coś zrobi. Widzę, że jest na krawędzi wytrzymałości, ale wierzę, że da radę. Ona jest silna,choć sama tego nie widzi. Znów wszystko zepsułem. Podróżuję po całym świecie, a to znów miało miejsce w Planicy. Ona miał rację,to miejsce jest przeklęte. Drugi raz zrujnowaliśmy siebie. Pomyśleć ile szkód może wyrządzić trzecia osoba, a co jeśli jej posłuchamy. Czeka nas deszcz nieszczęść, smutku, żalu.
Pogrążony w myślach spojrzałem w lusterku. Zobaczyłem w nim moje szczęście. Obserwował świat.Postaram się, abyś był w nim szczęśliwy, by niczego ci nie brakowało.
-Andre jesteśmy.- otworzyłem mu drzwi. Jesteśmy dziś na obiedzie u moich rodziców. Razem udaliśmy się do drzwi.
-Cześć synku.- przywitała się ze mną mama.- Andre, ale ty urosłeś.- po czym przytuliła wnuka.-Gdzie macie Lenę?- spytała, a ja modliłem się tylko, by młody się nie wygadał o tym, że będzie miał rodzeństwo. Póki co ustaliliśmy z Leną, że zachowany to w tajemnicy jak najdłużej się da.
-Źle się czuła, więc wolała zostać w domu.- powiedziałem z nadzieją, że nie skapnie się, że to kłamstwo.
Zasiadamy przy stole. Rozmawiamy o wszystkim jak i o niczym. Niezręczną ciszę przerywa Andre.
-Babciu, wiesz, że będę miał siostrzyczkę albo braciszka.- no to się wygadał, na co moja rodzicielka omal się nie zaktusiła.
-To wspaniale. Mama pewnie szczęśliwa?-dodała po chwili.
-No nie wiem.- pokręciło smutno głową.- Ostatnio ciągle płacze i kłóci z tatą.-kobieta spojrzała na mnie podejrzliwie.-Już się najadłem, mogę iść do ogrodu, pobawić się z Luną.- zapytał, po czym pobiegł do psa.
-Kiedy zamierzałeś, zamierzaliście nam o tym powiedzieć!-zwróciła się do mnie.- Który miesiąc?
-Koniec czwartego.- rzuciłem prędko. Otworzyła oczy, że zdziwienia.
-Dlaczego jej tu tak dawno nie było i czemu nie ma teraz, bo nie wierzę w twoje słowa?
- Bo tak się składa, że od półtora miesiąca jesteśmy pokłóceni.- podniosłem głos.- A teraz przepraszam.- wstałem i wyszedłem z pomieszczenia. Wróciłem dopiero jak ochłonąłem.
Wziąłem telefon do ręki i postanowiłem napisać do Leny.
CZYTASZ
Zmiany #skijumping
Fanfiction-Pamiętaj, nigdy nie zakochuj się w sportowcu.- powiedziałam, poczym chwyciłam dłoń Andreasa.