Prolog

7 0 0
                                    

3 lata wcześniej

Otworzyłem drzwi i zdejmując przemoczoną kurtkę, ruszyłem w stronę salonu, zostawiając zapewne mokre ślady za sobą.

Usiadłem na fotelu i patrzyłem się w jeden punkt.

W tym momencie, w mojej głowie był chaos i bałagan myśli. Nie potrafiłem znieść prawdy, która po woli zabijała mnie psychicznie jak i fizycznie.

Jedynie co czułem teraz to żal do samego siebie. Nigdy nie powinienem pozwolić, aby to ona mnie uratowała. To ja powinienem być na jej miejscu, a nie ona!

3 godziny wcześniej

- Chce ci się w taką pogodę iść na klif? Myślę, że to zły pomysł. - patrzę na nią i badawczo na nią patrzę.
- Patrick, przecież to tylko deszcz, nic się nie stanie. - mówi, jednak coś mi nie pasowało. Jej ton głosu był jakiś inny..jakby zdenerwowany?
- Rose, znam cię nie od dziś...wiem, że coś ukrywasz przede mną. - chwytam jej dłoń.

Patrze na złączone nasze dłonie i ściskam delikatnie mocniej, aby dodać jej otuchy, że może mi powiedzieć.

- Nie wiem o co ci chodzi, jak nie to nie, sama pójdę. - wstaje z kanapy i idzie w stronę przedpokoju, aby założyć buty i kurtkę.

Kiedy już miała otworzyć drzwi, szybko je zatrzasnąłem dłonią. Odwrociła się w moją stronę, a ja szybko ją do siebie przytuliłem.

- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co cię trapi? - zadaje pytanie i kładę swoją brodę na czubku jej głowy.
- Naprawdę, wszystko jest w porządku. - mówi i wtula się w moją klatkę piersiową.
- Naprawdę chcesz iść na ten klif? - pytam i kiedy widzę jak twierdząco przytakuje głową, wzdycham. - Ehh, dobra niech ci będzie.
- Dziękuję! - piszczy radosna jak skowronek i przytula się entuzjastycznie.

Śmieje się na ten widok i szybko oddaję gest, a po chwili szybko zakładam kurtkę i buty, biorąc szybko parasol. Po chwili razem wychodzimy na zewnątrz i kierujemy się we wskazanym kierunku.

-------------------

Przez całą drogę nikt się nie odzywał, czułem że jest coś nie tak, ale wiedziałem, że jeśli znowu zapytam o to zapewne wkurzy się, więc wolałem nawet już nie ruszać tego tematu.

Pół godziny później, w końcu znaleźliśmy się na klifie. Pierwszy raz byliśmy tutaj, kiedy padał deszcz, więc z zachwytem patrzyliśmy się na wzburzone morze, które mocno obijało się o każdą napotkaną przeszkodę.

- Dziękuję, że przyszedłeś tutaj ze mną. - nagle odzywa się Rose, a ja automatycznie na nią spoglądam.
- Mała, przecież nie puściłbym cię tu samej. - śmieje się i daję jej kuksańca lekkiego.
- Wiem. - śmieje się i idzie trochę bliżej krawędzi. - Poprostu... Cieszę się, że cię mam, wiesz? - uśmiecha się i odwraca się tyłem do mnie.

- Ja również się cieszę, że jesteś obok. - wyznaję i staję naprzeciwko niej, tak że patrzyliśmy się w swoje oczy.
- Wiesz... Ja... - kiedy chciała coś powiedzieć, nagle poczułem jak pode mną klif zaczął niebezpiecznie się zapadać.

W ostatniej chwili złapałem się krawędzi jakiegoś korzenia, aby nie spaść.

- O mój boże, Patrick, trzymaj się! - krzyczy Rose, i próbuje dosięgnąć swoją dłonią do mojej. Kiedy zdołałem jej dłoń złapać, dziewczyna próbowała mnie wciągnąć. Po chwili, byłem blisko, aby znów poczuć grunt pod stopami, kiedy usłyszałem pisk. Szybko podniosłem głowę. Zobaczyłem, że dziewczyna się zbyt bardzo pochyliła, przez co straciła równowagę i zaczynała spadać. Całe szczęście, w ostatniej sekundzie, zdołałem chwycić jej dłoń, dzięki czemu nie miała bliskiego spotkania z wodą. Wiedziałem, że teraz wszystko ode mnie zależy, więc jak najbezpieczniej podciagnałem się jedną dłonią i znów czułem grunt pod stopami. Wciąż drugą ręką trzymałem oczywiście dłoń dziewczyny, która po chwili zaczęła mi się wyślizgiwać, gdyż deszcz coraz bardziej sprawiał że nasze ciała były śliskie od wody.
- Rose, trzymaj się mocniej, już zaraz... - chciałem dokończyć, kiedy przerwała mi dziewczyna.
- Nie dam rady dłużej się utrzymać! Patrick, wiedz, że ja...- mówi i czuję, jak uwalnia swoją rękę od uścisku. - Kocham cię! - ostatnie słowa, wzbudziły we mnie ogromną fale emocji, ale po chwili czuje, jak coraz bardziej wyślizguje mi się jej dłoń.
- Rose, ja również cię kocham...Rose, nie! - krzyczę, kiedy dziewczyna nagle puściła moją dłoń. - Rose! ROSE!!!

Krzyczałem i patrzyłem, jak ciało dziewczyny po chwili wpadło do wody. Czułem, że tracę grunt pod stopami, a moje serce zapomniało jak bić. Wtedy czułem się bezsilny. Bezsilny, że nie mogłem nic zrobić, jedyne co mogłem, to patrzeć jak woda pochłania jej ciało i po chwili znika pod nią.

Zbiegłem szybko na dół, aby dotrzeć do miejsca gdzie spadła, aby ją odnaleźć. Nie mogłem dać za wygraną, bo miałem nadzieję. Nadzieję, że nie jest jeszcze za późno...

------------------

Po chwili szukania na brzegu, nie dostrzegałem nic, co by świadczyło o tym, że wyszła na brzeg bądź, aby morze ją wyrzuciło, dlatego wbiegłem do wody i zacząłem nurkować.

Przeszukiwałem każdy zakamarek, ale za każdym razem nie trafiałem na nią. Powoli traciłem nadzieję, że ją odnajdę, kiedy nagle dostrzegłem błyszczącą się rzecz. Szybko do niej podpłynąłem i podniosłem. Był to naszyjnik z zawieszką w kształcie róży.

,,Rose" - w myślach od razu wypowiedziałem imię dziewczyny, ponieważ ten naszyjnik podarowałem jej na urodziny.

Wiedziałem, że to znak, że jest niedaleko. Szybko wypłynąłem na brzeg i po chwili wznowiłem poszukiwania. Po zanurkowaniu pływałem i pływałem, kiedy dostrzegłem jej ciało. Szybko podpłynąłem do niej i jak najszybciej wziąłem ją na barana i wypłynąłem na powierzchnię.

Położyłem ciało dziewczyny na piasku i szybko sprawdziłem czy oddycha. Niestety nie mogłem wyczuć pulsu, ale nie poddawałem się. Chciałem walczyć, nawet jeśli jest mała szansa, że Rose przeżyje.

Nie mogłem się poddać.

Gdybym to zrobił, nie wybaczyłbym sobie.

--------------------

Kiedy pojawili się ratownicy medyczni, powiedziałem co się wydarzyło i po chwili zaczęli badać Rose. Z każdą minutą czułem się jakbym siedział na igłach. Niecierpliwy czekałem na wiadomość o stanie dziewczyny i z każdą chwilą bałem się, że to co miałem zaraz usłyszeć, nie będzie dobrą wiadomością.

Nie wiem ile minęło minut, kiedy obok mnie pojawili się medycy. Spojrzałem to na jednego, to na drugiego, ale nic nie powiedzieli. Nagle jeden położył mi dłoń na ramieniu i ze smutnym spojrzeniem, przecząco skinął głową.
- Przykro mi, ale nic nie dało się już zrobić. - oznajmia drugi i zakrywa ciało dziewczyny. - Odeszła.

W tym momencie poczułem ogromny ból w okolicy serca. Czułem jak rozpadam się i po chwili poczułem jak moje policzki zdobią łzy.

Straciłem ją bezpowrotnie.

Nigdy już nie usłyszę jej melodyjnego śmiechu, nie zobaczę jej pięknych, czekoladowych oczu, a każda wspólna chwila od teraz pozostanie wspomnieniem.

W jednej chwili, straciłem cały swój świat.

---------------

Powróciwszy do rzeczywistości, nie mogłem poradzić sobie ze swoimi przytłaczającymi myślami. Wiedziałem, że od tego dnia wszystko się zmieni, jednak wtedy nie wiedziałem jak bardzo....

--------------

W końcu powróciłam do Was, a wraz z tym z nową weną na opowiadanie!
Czy chcielibyście kontynuację opowiadania? 😊😃
Całusy dla Was i do zobaczenia w kolejnych częściach! 😘❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 10, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

OverdoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz