6. Tylko gwiazdy

1.6K 213 175
                                    

Serce waliło mi jak oszalałe. To był jeden z zimniejszych wieczorów ostatnich dni, ale w moim wnętrzu aż gotowało się od emocji. Trzy kropeczki falowały na ekranie, informując mnie o tym, że dziewczyna coś pisała.
W tamtym momencie przez myśl przemknęła mi taka ilość różnych scenariuszy, że mógłbym spokojnie startować po Oscara.

Zerknąłem w kierunku szafy, na której drzwiach wisiał mój mundur; już gotowy na rozpoczęcie roku harcerskiego. Zielony materiał ciemniał pod wpływem słabego światła. Widać było jedynie srebrzysty krzyż.

Ida: Cześć, Janku z Czarną Chustą! Powiem szczerze, zdziwiła mnie Twoja wiadomość. Nie sądziłam, że w ogóle jeszcze ze sobą pogadamy. Niezłe zaskoczenie.

Przeczytałem to jednym tchem i przez chwilę patrzyłem się w biały ekran. Wiadomość od Idy była prosta i grzeczna, nie miała w sobie jakiegoś efektu wow, którego chyba się spodziewałem.
Może za wiele sobie wyobrażałem, wyidealizowałem zwyczajną dziewczynę. A zresztą – co miała mi odpisać? Nie znaliśmy się wcale, nic o sobie nie wiedzieliśmy. Może to wszystko było tylko wrażeniem, idyllą wysnutą przez zmęczone umysły. W końcu pierwszy sierpnia był dla harcerzy wykańczający... Ciągła bieganina, żar lejący się z nieba, tłumy ludzi...

Zielona kropeczka przy zdjęciu Idy wciąż migotała. Zielony, kolor nadziei. Borze szumiący, zaczynałem produkować teksty jak dziwni i mało męscy chłopcy z fanfiction, jakimi zaczytywały się moje koleżanki.
Aby temu zapobiec napiłem się stanowczo za mocnej kawy i odłożyłem telefon.
Chwila zastanowienia.
Dobór słów.
Dobrych słów.
Janek, błagam, nie zrób z siebie debila.

Ja: Sam byłem zaskoczony natrafiając na Ciebie w taki sposób. Mogłabyś zdobywać sprawność Cichej Stopy z wyróżnieniem.

Walnąłem się w twarz. Czemu napisałem o stopach, Matko Warszawska. Cudowny początek.

Ida: Faktycznie, chyba się po taką upomnę!

Westchnąłem z ulgą, po czym uśmiechnąłem się lekko. Załapała. To dobrze. Fantastycznie. W takim razie jeszcze nie jest ze mną aż tak źle.

Ja: Należy Ci się bez dwóch zdań! W ogóle, wybacz, jeśli przestraszyłaś się mojej nagiej obecności w Twoich wiadomościach.
Ja: nagłej, matko jedyna, przepraszam.

No to pięknie.

Ida: Nic się nie stało, literówki bywają zabawne!
Doceniam umiejętności szukania druhen z białą chustą.

Ja: Właśnie, ta biała chusta... Chyba nie ma środowiska, które je nosi. Uwierz mi, ich też się naszukałem.

I przy okazji namierzyłem cię, gdzie tylko się da. Tak. Chłopak idealny, takiego to ze świecą szukać. Brawo, Janek.
No i jeszcze gadałem do siebie. Ekstra.

Ida: To chusta mojej babci. Normalnie noszę inne barwy, ale w tamten dzień chciałam być częścią świata, który ona przeżyła. Moje barwy to tajemnica.

Ja: No to powiem Ci, że się nabrałem.

Ida: No nie mów, że szukałeś moich barw? Hah, o mamciu. Wytrwały z Ciebie druh, Janku z Czarną Chustą!

Uśmiechnąłem się czytając to. Chciałem ją poznać, chciałem rozmawiać, ale jednocześnie czułem, że się oszukuję. Że wytworzyłem sobie obraz tajemniczej dziewczyny, który różnił się od tego, co było rzeczywistością. Ida wydawała się taka normalna – żartująca harcerka, która w ważną rocznicę idzie na służbę. Dla harcerzy – normalność. Więc dlaczego tak zawróciła mi w głowie? Magia ZHR?

Ja: Szukałem, nie będę kłamać, hah. Po tym jak spotkaliśmy się na Powązkach coś mi kazało to zrobić.

Ida: No no, jak się kadra dowie, to powodzenia, w końcu nie każdy jest na tyle odważny, żeby rozmawiać z ZHRówką, w dodatku poznaną na cmentarzu.

Ja: Faktycznie, to były dość ciekawe okoliczności. A cały ten konflikt organizacji  jest dla mnie idiotyczny.

Wdech i wydech. Będzie dobrze. Porozmawiamy o harcerstwie, a potem jakoś zleci na inne tematy. Potem będziemy mieć dom pod miastem, ładne dzieci i szczęśliwe spaniele biegające w ogródku. Tak, to absolutnie będą spaniele.
Janek Lasecki, co ty robisz, człowieku...

Przełknąłem ślinę i nabrałem dużo powietrza. Rozmowy o różnicach organizacji były tym, co przyprawiało starszych harcerzy o nerwicę. Każdego by chyba szlag trafił, gdyby miał tysięczny raz mówić, czym różni się jedna od drugiej. To jakby całe życie rozważać nalanie różnej polewy na takie same babeczki. Ile można?

Przez okno wtargnął wiatr, smagając mnie po twarzy ostatnimi powiewami lata. To wszystko wtedy wydało mi się tak dziecinne. Byliśmy dziećmi, które szukały dobrych słów, by sobie zaimponować. By być w czyichś oczach choć przez chwilę kimś.

Ida: Masz rację. Stare, niewyjaśnione sprawy, które przechodzą z pokolenia na pokolenie, mydlą oczy harcerzom, a oni nawet nie silą się czasami, żeby to zmienić. Bo przecież nie trzeba. Lepiej siedzieć na zrobionym niż zmienić. To czasem tak irytujące. Może dlatego, że patrzymy w jeden punkt, jedną gwiazdę, gdy całe niebo jest nimi usłane.

Ida: Przepraszam, lubię poetyzować.

Uśmiechnąłem się patrząc na ostatnią wiadomość. Rolety w moim pokoju były zasłonięte; ojciec mówił, że sąsiedzi nie muszą wszystkiego widzieć.
Wstałem i podszedłem do okna. Pociągnąłem za sznurek, a blade światło księżyca, schowanego za wieżowcami, wpadło do mojego pokoju i rozlało się po drewnianej podłodze. Tu, w Warszawie, rzadko dostrzegałem gwiazdy. Były ukryte za szklanymi ciałami biurowców, przesłonięte chmurami dymu i smogu, skryte za betonową zasłoną miasta. Przestawałem ich szukać, bo nie miały dla mnie znaczenia. Neony i lampy uliczne były na wyciągnięcie ręki, a ich blask wydawał się bliski, gdy się było tu, na Ziemi.

A ona widziała gwiazdy. Nie jedną. Widziała je wszystkie. Dla niej nikt nie był sam. Zawsze było wiele.
I zdawało mi się, że ona ma tak wiele do powiedzenia, a tak mało słów. Jakby ją ograniczały.

Ja: Nie przepraszaj, to ma swój urok. Naprawdę.

Ida: Czyżbyś lubił poezję? To dość nietypowe dla harcerza z tak uderzającej testosteronem drużyny.

Ja: Widzę, że Jedynka ma całkiem dobrą reputację w ZetHaeRze.

Ida: Zasłużyliście na to.

Znów uśmiech. Gdybym miał zliczyć, ile razy uśmiechnąłem się dzięki tej dziewczynie, musiałbym pewnie trochę nad tym posiedzieć.
Choć w dalszym ciągu nic o niej nie wiedziałem, pokrzepiał mnie fakt, że mogliśmy rozmawiać. Że nie zbyła mnie, ani nie uznała za stalkera (którym niewątpliwie byłem). To właśnie kochałem w harcerstwie. Że ludzie po prostu rozmawiali. Bez zbędnych pytań.

Ida: Wyjrzyj przez okno.

Jak oszalały podciągnąłem roletę wyżej i zerknąłem ku chodnikowi. Nie zauważyłem na nim nic ciekawego, poza dreptającym jamnikiem i studzienką.
Podniosłem głowę i przypatrzyłem się niebu uważniej, próbując wybadać o co jej chodzi. A pomiędzy chmurami, gdzieś obok szklanych domów świeciły małe punkciki. Ledwo widoczne, sierpniowe, wakacyjne. Poczułem w sercu dziwne ciepło, gdy na nie patrzyłem. Taki spokój.

Mój telefon zawibrował.

Ida: To niezwykłe, prawda? Co noc szukamy księżyca, a one są takie malutkie.

Ja: Dziś nie widziałem księżyca. Tylko gwiazdy.

♡♡♡

Dla tych, którzy są spoza harcerstwa:
Utrzymuje się, że ZHR i ZHP, czyli
Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej i Związek Harcerstwa Polskiego nie znoszą się i nawzajem obrzucają błotem. W rzeczywistości wszystko zależy od jednostek i podejścia indywidualnego.

odcienie liściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz