● 1 ●

67 3 10
                                    

moje przezabawne wypowiedzi ukosem, błędy, powtórzenia i literówki podkreślone, jak w szkole.

Fly odsłonił mi oczy i ujrzałam cudowny widok. Na przeciwko nas był mały stawik, na którym pływała para łabędzi (może by tak "po którym"?), a w tafli wody odbijał się blask gwiazd. Po prawej stronie rosła niska wierzba płacząca, na której gałęziach poosiadały świetliki. W powietrzu czuć było lawendą; ale taką prawdziwą, nie jak z jakiegokolwiek psikadełka mojej siostry. Głucha cisza przerywana była grą świerszczy. Wzięłam głęboki wdech, sycąc zmysłami widoki, zapachy i dźwięki.
- I jak ci się tu podoba?- szepnął zza mnie Fly, kładąc mi ręce na ramionach. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i zwróciłam wzrok ku niemu.
- Jest cudownie.- szepnęłam prawie niesłyszalnie. Skierował ku mnie swoje oczy (w sensie wzrok, czy gałki oczne wyjął i ukierunkował?) i uśmiechnął się pod nosem.- Ale właściwie, po co mnie tu przyprowadziłeś?- dodałam lekko zaniepokojona. Podeszłam do stawu i dotknęłam wody pragnąc upewnić się, źe jest prawdziwa. Woda ku mojemu zdziwnieniu była całkiem ciepła, mimo, że jakby nie było, był środek nocy.

powyższe zdanie boli moją interpunkcję w serduszko.

- Po prostu chciałem pokazać ci to miejsce. Jest magiczne... Tak jak my.

ta, mhm. wcale nie przyprowadziłeś jej tutaj, ponieważ chcesz zaruchać, ani nic. poza tym pragnę was zasmucić- nie! nie jesteście wyjątkowymi, magicznymi płatkami śniegu! ups.

Wywróciłam oczami.

ja też.

- Nie podlizuj się, Fly. Pewnie przeprowadzasz tu każdą poznaną dziewczynę.

mhm, wbija każdej do domu i pakuje jej walizki, po czym przywozi na jakieś odludzie.

Fly zrobił lekko urażoną minę.
- Nie. Jesteś pierwszą dziewczyną, jaką tu przyprowadziłem.
Unikając jego spojrzenia, rozejrzałam się dookoła.
- Wcześniej przyprowadzałeś tu chłopców?- spytałam z uśmiechem majaczącym na ustach.

ok, to było całkiem zabawne, ale z innego powodu, niż gdy to pisałam.

Zwróciłam znów głowę w jego stronę. Odpowiedział mi uśmiechem.
- Nie... A ty nawet nie próbuj.
Zaśmiałam się cicho.- Spoko, przyprowadzę dziewczyny i będziemy zwiedzać krzaki od środka. Wspomniałam, że jestem bi?

- Postaram się.
Wywrócił oczami.
Rozejrzałam się ponownie, starając zapamiętać jak najwięcej szczegółów: nieco zarośnięta trawa, lecz jednak zadbana, krzewy róż gdzieś w ciemności po prawej, delikatna nuta jaśminu w zapachu, lekki, wiosenny wiaterek. Księżyc był w pełni, a z nieba obserwowały nas dwie niedźwiedzice. Fly bezgłośnie zaszedł mnie od tylu i nachylił się nad moim ramieniem. Zgarnął mi z tamtąd włosy.
- Pokazać co coś jeszcze?- niemalże wymruczał Fly, stukając mnie czymś dziwnie twardym w plecy. Serce tłukło mi się po klatce piersiowej jak opętane, aż miałam ochotę wezwać egzorcystę.
Nie wiedziałam, jak elokwentnie mogę na to odpowiedzieć.
-... Mhm.- stwierdziłam w końcu, kiwając lekko głową. Mimo, że go nie widziałam, aż czułam, że się uśmiecha. Złapał mnie za rękę. Podszedł do wierzby i pociągnął jadną z gałązek tak, że wszystkie świetliki z niej i z kilku gałązek obok odleciały chmurą. Okrążyły nam głowy i wylądowały na tych krzakach róż, gdzieś po prawej. Widok zaparł mi dech w piersiach. Fly popatrzył na mnie z tym swoim cudownym uśmiechem, którym tak żadko mnie uraczał. Z zamyślenia wyrwał mnie jego dotyk w polik. Zadrżałam z podniecenia.
- Wiesz, że masz piękne oczy, Aniele?

kosz na śmieci Where stories live. Discover now