*Adrien*
-Przepraszam za spóźnienie! Mój szalik zjadł psa!- wbiegła do sali przerażona dziewczyna z rumieńcami na policzkach.
-Czy twój szalik nie zjadł również twego mózgu?- odparłem na tyle głośno, aby usłyszała to cała klasa.
Dziewczyna spojrzała na mnie i wystawiła w moją stronę środkowy palec, po czym szybko usiadła do ławki za mną. Marinette, bo takie imię nosiła ciemnowłosa, siedziała z rudą dziewczyną w okularach. Była to Alya, dziewczyna mojego przyjaciela Nino. Ta dwójka bardzo do siebie pasowała. Oboje byli dosyć szaleni, mili i nigdy nie było z nimi nudy. Oboje wspierali się nawzajem i ufali sobie. Z rozmyśleń wyrwał mnie cichy szept rudowłosej za mną. Dobrze wiedziałem że jej słowa nie są skierowane do mojej osoby, jednak postanowiłem się wsłuchać o czym rozmawiają dziewczyny za mną.
-Mari, czemu znowu się spóźniłaś?- zapytała zaciekawiona Alya.
-Znowu nie zadzwonił mój budzik- odpowiedziała jej przyjaciółka, wyraźnie plącząc się we własnych słowach.
-Ah tak?- przeciągnęła Alya- A czy przypadkiem nie powiedziałaś na początku, że twój szalik zjadł psa?
Mimo iż nie widziałem dziewczyn, byłem przekonany, że na twarzy Marinette pojawił się rumieniec. Słyszałem też, że dziewczyna coś próbowała wybełkotać, jednak jej to nie zbyt wychodziło. W końcu rozmowę dziewczyn przerwał głośny dzwonek, oznajmiający koniec lekcji. Nauczycielka jeszcze wspomniała o zadaniu domowym i jutrzejszym sprawdzianie. Nie wiem co jeszcze mówiła, ponieważ jak najszybciej wyszedłem z klasy. Po drodze do wyjścia zaczepił mnie Nino.
-To co, dzisiaj o 20:30 wspólne granie?- zapytał spokojnie, po czym dodał- Czy boisz się że cię rozpierdole?
-Ty mnie raczej nigdy nie rozpierdolisz- parsknąłem śmiechem- Poza tym dzisiaj niestety nie mogę.
-Jaka wymówka tym razem?- westchnął- Lekcja chińskiego czy gra na pianinie, a może akurat dzisiaj masz sesje zdjęciową?
-Mam sesje.- skłamałem.
Nie mogłem powiedzieć przyjacielowi prawdy. Ta tajemnica należała tylko do mnie i nie mogłem dzielić się z nią nawet z najbliższymi mi osobami. Jak w każdy wtorek byłem na wieczór umówiony z Ladybug na patrol. Ostatnio na ulicach francuskiej stolicy dzieje się coraz więcej zła, więc postanowiliśmy co dwa dni wybierać się na patrol.
-Adrien, twój grafik jest bardzo napięty i nie ma w nim miejsca na bezsensowne rozmowy ze znajomymi- usłyszałem głos Natalie, gdy podszedłem do szarego auta.
-Natalie, twoja praca polega na pilnowaniu mnie, a nie uprzykrzaniu mi życia, także się łaskawie odczep- kobieta spiorunowała mnie wzrokiem i nakazała, abym wszedł do samochodu.
Ani się obejrzałem, byłem już pod swoją rezydencją. Mój tata jest znanej sławy projektantem, także nie narzekam na brak pieniędzy. Od razu po wejściu do domu, skierowałem się do mojego pokoju na piętrze. Odłożyłem swoją torbę i przebrałem się w luźne ciuchy. Do szkoły zazwyczaj chodzę ubrany modnie, do czego zmusza mnie kariera modela, ale gdy już jestem w domu wolę ubrać się wygodnie. Poczułem delikatne ukłucie w żołądku, które mówiło o narastającym głodzie. Szybko zerwałem się z kanapy i zszedłem do jadalni, gdzie poprosiłem Natalie, aby uszykowała mi obiad. Gdy podawała jedzenie na stół, zapytałem grzecznie:
-Natalie, czy może tym razem mój tata zje ze mną posiłek?
-Niestety Adrien, twój tata jest dzisiaj bardzo zajęty i nie jest w stanie zjeść z tobą wspólnego posiłku- powiedziała spokojnie kobieta, sprawdzając coś na tablecie.
-Jest zajęty?- zapytałem z nutką sarkazmu w głosie- Tak bardzo zajęty jak wczoraj i przez ostatni kurwa miesiąc?
-Proszę się uspokoić, Panie Agreste- kobieta oderwała wzrok od ekranu swojego tableta- Musisz zrozumieć, że twój ojciec pracuje i nie ma czasu na wspólne posiłki z tobą.
Miałem już tego dosyć. Wstałem od stołu zostawiając prawie nieruszony posiłek i zdecydowanym krokiem ruszyłem w strone wyjścia od kuchni. W tle słyszałem krzyki Natalie, że mam wrócić i trzymać się diety, ale nie interesowało mnie to zbytnio. Gdy dotarłem do pokoju, rzuciłem się na łóżko krzycząc z całej siły w poduszkę, nagle usłyszałem cienki głosik obok mojego ucha.
-Nie martw się dzieciaku, zostałem ci jeszcze ja i tona pysznego serka!- krzyknął radośnie Plagg, a ja spojrzałem na niego z uśmiechem- Zawsze możesz się przemienić i odetchnąć na świeżym powietrzu.
Od razu po usłyszeniu tych słów, przypomniałem sobie o patrolu więc , zgodziłem się z moim kwami i już po kilku sekundach byłem ubrany w czarny, lateksowy strój. Przejrzałem się w lustrze i szybko wyskoczyłem przez okno. Było już ciemno, a Paryż oświetlały uliczne lampy. Nagle usłyszałem kobiecy głos za sobą i od razu wiedziałem kto do mnie dołączył. Ladybug.
-Witaj Chat- powiedziała opierając się o komin na jednym z dachów kamienicy- Widzę, że dzisiaj jesteś wyjątkowo wcześniej, o dziwo, nie spóźniony.
-Musiałem jak najszybciej wyjść z domu- powiedziałem trochę przygaszony- To miejsce z dnia na dzień coraz bardziej mnie zabija, wiem że nie jestem tam darzony miłością, co jeszcze bardziej potęguje uczucie samotności. Jestem tak bardzo samotny.
Poczułem zbliżające się kroki, a po chwili jej głowę na moim ramieniu.
-Nie wiem jak mam ci pomóc Chat- westchnęła cicho- Wyobrażam sobie jak bardzo cię to wszystko musi boleć. Uczucie samotności, brak miłości od strony tak bliskich ci osób. Tak bardzo chciałabym ci pomóc.
Dziewczyna wtuliła się we mnie, a ja oparłem swoją głowę o jej. Delikatne podmuchy wiatru roztrzepywały nasze włosy, a światła Paryża w tle nas uspokajały. Właśnie w takich momentach czułem, że mam w objęciach cały mój świat.
*******************************
Następna część pojawi się niedługo
CZYTASZ
Kiedy zajdzie słońce// miraculous
Teen FictionNienawidzi jej. Nienawidzi każdej części jej charakteru i wyglądu. Nienawidzi jej imienia. Nienawidzi go. Nienawidzi każdej części jego charakteru i wyglądu. Nienawidzi jego imienia. Niesamowite że wystarczyły maski, by mogli siebie pokochać.