Roz.18

118 5 1
                                    

Cały ten niby obóz był nawet miły spokój. Graliśmy i odpoczywaliśmy. Miałam trochę roboty z tłumaczeniem pewnych wypowiedzi, ale nie było to dla mnie takie trudne. W porównaniu do mego brata to radziłam sobie doskonale. Byliśmy właśnie na plaży, kiedy podszedł do nas jakiś mężczyzna z wielką torbą na ramię. Na początku myślałam, że jest to sprzedawca i coś nam zaproponuje, ale przeliczyłam się. Wyciągnął z torby jakiś list i podszedł do mnie.
-Amayi Arashi?
-Tak to ja. O co chodzi?
-Mam dla pani list. Proszę jeszcze tylko tutaj podpisać.
List i to do mnie. Po pierwsze czemu nie poleciał do Japonii tylko akurat tutaj. Podpisałam i wzięłam swój list. Otworzyłam go i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zakreślona nazwa drużyny. Straszna zamieć. Od razu ścisnęłam mocniej swoje pięście i zagryzłam zęby. Z moich ust dało się usłyszeć ciche warczenie. Podeszła do mnie Nathalie i zabrała mi ten skrawek papieru. Jej reakcja była podobna. Zagwizdała i krzyknęła.
-HARUTO, ARC, LEON, ALICE JAZDA DO MNIE!
Jej ton wskazywał tylko na jedno. Była bardzo zdenerwowana. Nawet Kuroo się wzdrygnął na jej głos. Cała czwórka podbiegła do nas i zapytała co się stało. Wcisnęła im ten skrawek papieru i czekała na ich reakcję. Haruto złapał się w miejsce, gdzie wtedy oberwał, a Leon opuścił swoją głowę w dół. Zabrałam swój list i zaczęłam go czytać. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy podeszła do nas reszta.
-Chcą zagrać mecz i to jeszcze dziś.
K-Kto i z kim?
-Straszliwa zamieć. Nie przyjmują odmowy.
Westchnęłam i składając list, zwróciłam się do bruneta.
-Leon liczymy na ciebie. 
-Arashi-senpai...ja nie...
-Zagram jako skrzydłowa. W tym przypadku szybkie ataki nam się przydadzą. 
N-Pomożemy.
Wszyscy- RACJA!
Do moich oczu dotarła pojedyncza łezka szczęścia. Wydarłam ją i im podziękowałam.

Przez resztę czasu szykowaliśmy się na ten mecz razem z innymi drużynami. Poprosiłam swego chłopaka, żeby pomógł Leonowi z tą wystawą, ponieważ może nam się ona przydać. Sama ćwiczyłam z Tooru zagrywkę. Ustawiał butelkę z wodą w dowolnym miejscu, a ja serwowałam aż w nią nie trafiłam kilka razy. Nathalie ćwiczyła zaś z Tobio i Sugą. Raz dołączał się do niej Kenma. Arc z Bokuto i Asahim, a Haruto i Alice razem z Kuroo. W pewnym momencie zaprzestaliśmy swoich ćwiczeń i rozpoczęliśmy rozgrzewkę. Nie wiedzieliśmy, kiedy mają do nas przyjść, ale miałam coś dziwne przeczucie, że nastąpi to w ciągu piętnastu minut. Po chwili usłyszeliśmy czyjś śmiech. Od razu odwróciliśmy się w ich stronę i zobaczyliśmy szare bluzy. Tylko jedna drużyna ma takie. Na przód wyszedł jedne z nich.
-W końcu się widzimy numerze 4 i 5.
Już miałam mu coś odszczekać, ale powstrzymała mnie ręka kapitana.
-Spokojnie. Mam nadzieję, że zagramy prawdziwy mecz. Bez żadnych celowych kontuzji.
-Tego obiecać nie mogę.
Po prostu gotowałam się w środku. Jeszcze chwila a nie ręczę za siebie. Jego drużyna nas wyminęła, ale ich as zatrzymał się przy mnie.
-Z chęcią popatrzę na waszą porażkę.
-Chyba w twoich snach.
Kiedy w końcu ode mnie odszedł, wzięłam głęboki oddech. Przeniosłam swój wzrok na drużynę i powiedziałam.
-Tak jak burza na niebie tak i my musimy być niebezpieczni i groźni. Wzbudzać strach jak wyładowania elektryczne na niebie.
H-Pokażmy im co to znaczy grać w siatkówkę!

BłyskawicaWhere stories live. Discover now