Lecąc nad Niebem, o porannych godzinach, kiedy wszyscy wracali z codziennej modlitwy, myślałam tylko o tym, że już jutro będę znowu na Ziemi. Miejscu, które nawet nie umywa się do Nieba. Trawa tam jest mniej zielona, powietrze przepełnione odorem, a ludzie zacofani. Mimo tych wszystkich wad, coś zawsze mnie tam ciągnęło.
Wylądowałam tuż przed ogromną, marmurową świątynią. Codziennie zachwycała mnie w nowy sposób. Złożyłam moje skrzydła i poszłam w kierunku gabinetu Gabriela. Idąc, co chwila mijałam żołnierzy, którzy zatrzymywali się, żeby mi zasalutować, po czym dopiero kiedy ich minęłam, ruszali dalej. Gdybym myślami nie była kompletnie gdzieś indziej, najprawdopodobniej odwzajemniłabym gest, wtedy jednak parłam tylko naprzód.
Kiedy dotarłam pod wielkie drzwi, żandarmi niemal natychmiast otworzyli je przede mną i zamknęli, gdy tylko znalazłam się za nimi.
Gabriel siedział przy biurku z zamkniętymi oczami i splecionymi przed sobą dłońmi. Rozmawiał z Bogiem, co mnie w ogólne nie dziwiło, był przecież jego najwyższym posłańcem. Najciszej jak tylko byłam w stanie przemknęłam tuż pod jego biurko. Stałam przed nim dobrą chwilę, aż w końcu przeżegnał się, wziął głęboki wdech, powiedział bezgłośnie „Amen" i otworzył oczy.
- W jakiej sprawie przychodzisz, Auroro? – jego głos brzmiał jak zwykle bardzo stanowczo.
- Przyniosłam ci dokumenty dotyczące mojej podróży na Ziemię – odwrócił ode mnie wzrok, żeby chwilę później znów na mnie spojrzeć.
- Nie możesz lecieć na Ziemię.
- Co to znaczy, że nie mogę?
- Po pierwsze, nie ma już sensu latać na Ziemię, bo ludzie nie potrzebują już Boga, pomagając tym bezbożnikom tylko skalamy swoją boskość.
- Ja nie patrzę na to w ten sposób – odparłam.
- W takim razie muszę ująć to inaczej. Jeśli polecisz na Ziemię, będę musiał osobiście zrzucić cię z Nieba – cień lęku, który chwycił mnie za gardło, był wręcz bolesny.
- Chcesz powiedzieć, że upadnę, jeśli polecę? – skinął mi głową na potwierdzenie. – Ale przecież ktoś tak czy inaczej będzie musiał to zrobić.
- Spokojnie, znajdziemy kogoś na twoje miejsce.
- Ktoś inny ma upaść zamiast mnie? – strach, który jeszcze przed chwilą czułam, zmieniał się w coś innego. Złość.
- Coś nie tak? Ty zachowasz swoją pozycję, a jakiś inny bezużyteczny anioł w dalszym ciągu będzie bezużyteczny, tylko tyle, że zostanie strącony na twoją ukochaną Ziemię.
Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, jakoś się sprzeciwić. Jednak brakło mi słów.
- Wychodzę, Gabrielu – powiedziałam i odwróciłam się na pięcie.
***
Jechałem ciemną, leśną drogą prowadzącą do domu Nataniela. Urządzał imprezę, której mimo mojej kiepskiej sytuacji w domu, nie miałem zamiaru przegapić. Mijałem kolejne drzewa, kiedy zadzwonił mój telefon rzucony gdzieś z tyłu samochodu. Jedną ręką trzymając kierownicę, próbowałem go wygrzebać. Przerzucałem pudełka po pizzy i hamburgerach, aż w końcu znalazłem komórkę.
- Halo? – odebrałem.
- Spóźniasz się na trening – Brian brzmiał jakby był wściekły. – Co się z tobą dzieję?
- Tym razem to był serio nagły wypadek.
- Jaki?
- Mój ojciec zjadł coś i dostał wstrząsu anafilaktycznego i właśnie jadę do szpitala.

YOU ARE READING
Mrok skrywany w blasku
FantasiWszyscy uważają że niebo jest idealne, ma wszystko czego każdy człowiek pożąda ale jak to możliwe skoro każdy człowiek jest inny?