Biegłam tak szybko jak mogłam.
Czułam, że mnie goni, że to coś mnie goni. Strach ogarnął moje ciało jak nigdy dotąd, bałam się strasznie się bałam. Podczas biegu zauważyłam drewnianą chatkę nieopodal mnie. Przyspieszyłam.
-Jeśli się tam schowam, tak może mnie nie znajdzie-pomyślałam na głos. Po kilku sekundach byłam już w pomieszczeniu. Było zimno, mimo że wygląd panoramy na to nie wskazywał. Miałam na sobie tylko koszulę nocną byłam na boso. Mogę sobie pogratulować biegania bez butów w lesie gdzie z pewnością były odłamki szkła czy też plastyku.
Nagle poczułam pod stopami coś ciepłego. Niczym ostudzony napój. Odwróciłam się od drzwi, a to co zobaczyłam przerosło wszystkie moje oczekiwania. Na podłodze leżała rudowłosa kobieta. Patrząc na twarz była dorosła, dałabym jej z 20 lat nie więcej. Na jej szyi były czerwone chude ślady, jakby była duszona drutem. Przełknęłam głośno ślinę.
"-To się nie dzieje na prawdę"-pomyślałam.
Sam widok krwi i martwego ciała wzbudzał we mnie chęć zwrócenia wcześniej zjedzonego prze ze mnie posiłku.
Mieszkanie było zadbane i nawet normalne gdyby nie liczyć wielkiego garnka czy też kociołka, z którego słychać byłobulgotanie na środku pomieszczenia. Zapach wydobywający się z owego przedmiotu nie był zbyt kuszący, a raczej odrażający. Jednak nie obchodził mnie w tej chwili wygląd wnętrza tylko to by znaleźć kryjówkę, czy też wyjście z tego okropnego miejsca.