1

1K 62 31
                                    

Zacząłem pisać tą książkę w 2017. Po dłuższym patrzeniu na nią, uznałem iż ją poprawię i ponownie opublikuję. Fabułę wymyślałem gdy miałam 14 lat, a ja jej nie zmieniałem ani treści rozdziałów. Więc treść jest jaka jest, ale poprawiłem ją gramatycznie i lepiej opisałem, oraz dodałem pare nowych wątków.

To tyle dziękuję za uwagę i życzę miłego czytania

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Przestępca Aleksander Domagała dalej nie złapany- powiedziała czarnowłosa kobieta z telewizji.- Policja wciąż milczy, podobno nie mają żadnych informacji, gdzie można znaleźć poszukiwanego. Nie wiedzą nawet w jakim kraju jest...

- To niech coś z tym zrobią. Minął już drugi tydzień odkąd uciekł, a oni dalej nic nie wiedzą- powiedziała gosposia swoim lekko zirytowanym tonem.

- Niech się pani tak nie denerwuje, złość piękności szkodzi- zaśmiałem się schodząc po schodach.

Od razu jej wzrok powędrował w moją stronę. Jej już lekko siwe upięte w lekko już rozwalony kok włosy, opadały na ramiona oraz oczy. Były one koloru praktycznie szarego, niegdyś niebieskiego, gdy była jeszcze młoda. Jej lekkie zmarszczki tylko się uwydatnił, gdy ta starsza kobieta zobaczyła mnie, a jej brwi i czoło się zmarszczyły. Lekko się wyprostowała, gdy znalazłem się obok niej.

- Paniczu oni są tacy nieporadni, że nawet jednego z największych przestępców świata, nie potrafią znaleźć- wybuchnęła złością.- Co to za ofermy?! I z naszych podatków są utrzymywani! By mogli swoje tłuste dupska wozić do cukierni i wpierdalać wszystkie pączki!

- No tak przepraszam, zapomniałem, że pani to by go następnego dnia znalazła -zaśmiałem się.

Lekko się od sunąłem, gdy kobieta moczyła mopa, chlapiąc wszystko dookoła siebie.

- Tak, ja bym go już dawno znalazła- powiedziała z powagą. Ledwo co powstrzymałem śmiech, ale i tak zachichotałem cicho.- Z czego się śmiejesz?- zirytowała się.

- Z niczego proszę pani- uśmiechnąłem się do niej niewinnie.- Co na kolację?

-Idź zapytać się kucharza, ja nie mam pojęcia.

-Dobrze.

Moja gosposia to 45 letnia kobieta, która sprząta u nas, odkąd tylko pamiętam. Jest ona dla mnie jak ciocia. Moi rodzice dużo pracują, a już nawet nie wspominając o tym, że są rozwiedzeni. Jak byłem młodszy, trochę mniej pracowali i byli razem, ale dalej znikali na długi czas. Wtedy ja ciągle rozmawiałem i bawiłem się z tą panią. W najgorszym momencie, gdy moi rodzice się rozwodzili była ona dla mnie podporą. Wspierała i mówiła mi, że będzie dobrze, to nie jest nic złego, a moi rodzice nadal mnie kochają.

Poszedłem do kuchni i stanąłem w przejściu, obserwując młodego kucharza. Był on nowy w pracy, bo ojciec zatrudnił go kilka dni temu. Jak tylko zauważył, że mu się przygladam, to podbiegł do mnie i stanał wprost przede mną, patrząc na mnie pytająco.

- Co na kolację?- spytałem uśmiechnięty.

- Paniczu dzisiaj będzie dziczyzna w sosie śmietanowym i śląskimi kluskami- powiedział zestresowany, pocierając o siebie dłonie zestresowany.

- Czyli mięso, sos i kluchy?- spytałem bardziej zrozumiale, rozbawiony jego zestresowaniem.

Widać, że to go wybiło z tropu. Przez chwilę stał zmieszany, od razu domyśliłem się, że potraktować żarty starszych kucharzy na serio. Od zawsze tak było, że nowym opowiadali jaki to ja jestem wymagający i chamski, a mi to nie przeszkadzało. Lubiłem później wyprowadzać ich z błędu, oraz widzieć ich zdziwienie.

Porwanie Przy blasku księżyca Yaoi /ASz/ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz