Lena by Liv

568 18 4
                                    

Część 1

Lena zatrzasnęła za sobą drzwi i zamknęła je na klucz od środka. Gorączkowo rozejrzała się po swoim pokoju hotelowym. Chwyciła telefon, notes, wyrzuciła je do torby i podbiegła do otwartego na oścież okna. Próbowała ocenić wysokość, ale było już ciemno.
- Cholera! - rzuciła. 
Zdarła z łóżek prześcieradła i związała ich końce. Nagle ktoś zaczął walić w drzwi.
- Otwieraj! Wiem, że tam jesteś!
Lena przerzuciła prowizoryczną linę przez parapet. Drugi koniec przywiązała do nogi łóżka. Ostrożnie wyszła przez okno i powoli spuściła się na dół. Ostatni raz się obejrzała i zniknęła w ciemnościach. 
☆★☆
- Gdzie ona jest?! - krzyknęła Venus - Czy wy nic nie potraficie załatwić?!
- To nie moja wina, pani Clight... Uderzyła Leo gaśnicą i zniknęła w windzie...
- Jak zniknęła?! Co znaczy "zniknęła"?!
- Nie wiemy, na którym jest piętrze, ani nawet czy jeszcze przebywa w hotelu.
- Idioci! - pani Clight złapała się za czoło i opadła na fotel - Ta dziewucha ma wszystkie moje dokumenty... Nawet nie zauważyłam kiedy je zabrała...
☆★☆
Lena biegła przez las ścigana przez wiatr.
- Zaraz zacznie się sztorm - pomyślała. 
Wreszcie dotarła na miejsce. Usiadła pod ogromnym dębem i czekała. Po kilku minutach zza krzaków wyłonił się Leo. Lena próbowała doszukać się siniaków na jego twarzy, ale było zbyt ciemno. 
- Żyjesz? -zapytała. 
- Jak widać. Jednak walenie mnie w twarz gaśnicą nie wskazywało na to, że troszczysz się o moje życie. 
- Wybacz, ale myślałam, że złapał mnie ten głupi podwładny Venus. A poza tym, teraz nikt nie posądzi nas o współpracę. 
- Co nie zmienia faktu, że moja aparycja legła w gruzach.
- Musimy się stąd wydostać, zanim ktoś nas znajdzie, więc przestań użalać się nad sobą i zabierz mnie z tej wyspy. 
- To niemożliwe. 
- Co? - oczy Leny rozszerzyły się ze zdziwienia. Przez głowę przeleciały jej miliony myśli...
- Jest sztorm. Musimy tu zostać do jutra.
- W lesie?!
- W lesie - odpowiedział spokojnie Leo i usiadł na przeciwko Leny.

Część 2 

Lena uchyliła powieki i uniosła głowę. Leżała gdzieś po środku lasu pod ogromnym drzewem. Jakieś dwa metry od niej leżał Leo. Najwyraźniej nadal spał.
- Leo! LEO! - potrząsnęła jego ramieniem. 
- Co... ? - zapytał sennym głosem przekręcając się na plecy. W porannym świetle Lena z łatwością dostrzegła ślady wczorajszego uderzenia. Cały jego nos, kości policzkowe i częściowo otoczenie oczu - wszystko było fioletowe albo przekrwione.
- O ludzie... co ja zrobiłam...
- Co się stało? - Leo natychmiast usiadł prosto.
- Chyba trochę przesadziłam z tą gaśnicą... W każdym razie czas się stąd wynosić! Jak widzisz, sztorm się skończył.
Pośpiesznie wstali, zabrali swoje rzeczy i pobiegli do portu. Morze było nadal wyjątkowo niespokojne. Leo opuścił na chwilę Lenę i podszedł do znajomego żeglarza. Kiedy wrócił jego mina wróżyła kłopoty.
- Nikt nie może opuścić wyspy.
- A to niby dlaczego?!
- Nie mam pojęcia, ale podobno w hotelu jest policja i...
W tym momencie podszedł do nich komisarz i kazał udać się wszystkim do środka kurortu.
☆★☆
Smith czuł się wyjątkowo pewnie tego dnia. Awans się zbliżał. Morderstwo na wyspie. Sztorm. Nikt nie mógł stąd odpłynąć ani tu przypłynąć, skoro nawet sama policja musiała przylecieć helikopterem. Tak więc sprawca musi nadal znajdować się na wyspie. Co prawda hotel jest dość sporych rozmiarów, ale nieważne ile czasu zabierze śledztwo. Ważne, żeby ująć przestępcę! 

Część 3

Hotel ,,Vezetta" posiadał wielką salę balową, w której policja zebrała wszystkie znalezione jak dotąd na wyspie osoby. Być może w tej chwili, w tym pięknym pomieszczeniu, gdzie odbywały się tańce, bale, przyjęcia, wesela - przebywał morderca. Komisarz Smith wysłał swoich podwładnych na przeszukanie wyspy. Niestety, znajdowało się na niej wiele zakamarków, w których mógł schować się sprawca. Jednak nie zepsuło to nastróju komisarza.
- Złapię go, gdziekolwiek jest! - pomyślał. 
Kiedy już udało się uspokoić wszystkich zebranych, zabrał głos:
- Jak państwo wiedzą, doszło wczoraj do zbrodni. Chciałbym podkreślić, że była wyjątkowo okrutna. Zamordowano kobietę. Lisę Hatherley. Jeżeli ktokolwiek z państwa wie cokolwiek w tej sprawie, proszę o przejście na podest dla muzyków. Proszę też wszystkich o zachowanie szczególnej ostrożności, ponieważ, jak pewnie państwo się domyślają, morderca nie opuścił wyspy. Możliwe nawet, że jest tutaj, między nami. Proszę teraz o powrót do swoich pokoi.
Kilka osób przeszło we wskazane miejsce. Reszta pospiesznie opuściła salę szepcząc między sobą z przerażeniem. 
☆★☆
-Musimy jakoś się stąd wydostać - powiedziała cicho Lena pchając Leo w stronę wyjścia z sali balowej - Nie interesuje mnie kto kogo zabił, jeżeli tu zostaniemy, to najdalej jutro oboje wylecimy przez okno.
- Świetnie. Załatw mi spadochron, bo o wydostaniu się z wyspy możemy sobie tylko pomarzyć. 
- Musi być jakiś sposób. 
Nagle na drodze stanął im jeden z policjantów. 
- Przepraszam, co się panu stało w twarz? - zwrócił się do Leo.
- Mi? Nic... To tylko reakcja alergiczna.
- Reakcja alergiczna? - powiedział policjant z powątpiewaniem.
- Tak... na pomidory.
Lena strzeliła się otwartą dłonią w czoło. 
- Co za idiota - pomyślała. 
- Strzeliłam go gaśnicą w twarz - powiedziała już na głos. Leo spojrzał na nią z wyrzutem.
- Co... co pani zrobiła? 
- Pokłóciliśmy się. 
- Oczywiście, że też na to nie wpadłem! Następnym razem niech pani spróbuje patelnią.
Lena spojrzała na mundurowego jak na idiotę. 
- Możemy już iść? -zapytała. 
-Niestety, myślę, że pójdą państwo ze mną. 
-Widzisz? Zachciało ci się przemocy w rodzinie! - rzucił Leo i ruszył w kierunku podestu dla muzyków.

LenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz