Jak na zimę, tego dnia była wyjątkowo piękna pogoda. Dużo śniegu, zero wiatru i bezchmurne niebo. Po prostu idealny dzień do zabawy na świeżym powietrzu.
I właśnie w ten styczniowy dzień dwójka chłopców postanowiła się pobawić na śniegu.
– Alfred! Zejdź lepiej! Uważaj! – mówił, a raczej zdesperowanie wykrzykiwał, młodszy blondynek. W jego oczach, za okularami zbierały się łzy ze strachu o swojego brata.
– Nie przesadzaj! – odkrzyknął starszy tylko o kilka minut jasnowłosy, nie przejmując się kompletnie konsekwencjami swoich wyczynań i po prostu kontynuował wpinanie po grubych gałęziach drzewa.
Matthew to wcale nie uspokoiło. Wręcz przeciwnie, zaczął jeszcze bardziej panikować. Bardzo nie chciał, aby jego brat bliźniak sobie coś zrobił. Ten jednak cały czas wspinał się coraz wyżej, a zagrożenie upadku rosło proporcjonalnie do wysokości i zmniejszania się gałęzi.
Jakby spadł, mały Mattie nie wiedziałby co zrobić. Do ich domu, do Arthura i Francisa było dość daleko. A przecież im wyżej mały kaskader się wspnie, tym większy będzie upadek i jego skutki.
– Calm down! Nic mi się nie będzie! – I zaraz po wypowiedzeniu tych słów, Alfred się zachwiał, próbując przejść na jedną z wyższych gałęzi.
Wdychany tlen na chwilę zastygł w płucach młodszego, który z przejęciem obserwował następne zdarzenia.
Na oczach Mattiego starszy spadł z drzewa. Jego obawy niestety okazały się trafne. Mały okularnik prędko podbiegł do brata i próbował nawiązać z nim kontakt.
– Alfred! Alfred! Nic ci nie jest?! – Łzy zaczęły spływać mu strumieniami po policzkach, zbierając się na linii żuchwy. Matthew jest strasznie wrażliwym chłopcem, który bardzo kocha swojego brata, pomimo wszystkich nieprzyjemności z nim związanych.
Drobne ciałko starszego leży nieruchomo, z zamkniętymi oczyma na jego skrwawionej buzi. Williams histerycznie wylewając łzy, zaczął desperacko potrząsać ramionami brata, uprzednio odwracając go na plecy.
– Bu! – Alfred zerwał się energicznie i naskoczył na brata, prawie przyprawiając go o zawał jego zrozpaczonego serduszka.
– Wystraszyłeś mnie! Myślałem, że coś poważnego ci się stało! Masz tak więcej nie robić! - Niższy chłopczyk dalej wylewał łzy, chociaż już nie wiedział czy z ulgi, że nic się jego bratu nie stało, czy ze strachu jakiego przed chwilą zaznał. Prawdopodobnie wszystko po trochu.
Starszy okularnik jedynie się zaśmiał, ukazując przy tym brak jednego mleczaka, który mu wypadł kilka dni temu. Z jego łuku brwiowego leciała strużka krwi, a policzek dorobił się całkiem pokaźnej szramy, zapewne od gałęzi. Na reszcie ciała na pewno pojawią się jeszcze zmieniające kolor siniaki. Okulary o dziwo się nie zbiły, jednak zostały wykrzywione pod dziwnym kątem. Całe szczęście całość zamortyzowała poduszka śniegu, znajdująca się pod drzewem.
Niepotrafiący powstrzymać łez Mattie, zaczął pocierać piąstkami swoje lawendowe oczka. Powoli się uspokajał, jednak nadal martwił się o zdrowie brata.
– No już, już! Spokojnie – powiedział starszy, chcąc uspokoić swojego płaczliwego braciszka. – Let me hug you!
Alfred przyciagnął Mattiego za rękaw kurtki, zgarniając niewiele mniejsze ciałko w swoje ramiona. Młodszy blondynek wtulił się ufnie w brata, wsiskając głowę w zgięcie szyi starszego. Po uspokojeniu starszego, mógł się do końca uspokoić.
– Nic mi się nie stało – zapewniał półszeptem, głaszcząc młodszego po plecach. Nawet jeżeli było to przez grubą, puchową kurtkę, Matthew się podobało.
– Ale mogło! – Lawendowooki odsunął sie trochę od brata, aby poważnie spojrzeć w jego błękitne oczka. Cmoknął jego policzek w miejsce zadrapania, następnie delikatnie dotknął jego usteczek swoimi. Chłopiec po tych paru sekundach odsunął się i wstał już z zimnej ziemi.
Starszy blondyn poczuł stado nadpobudliwych motylków w swoim brzuszku i nie był pewien dlaczego. Wiedział jedynie, że to uczucie jest przyjemne, a dotyk ust brata uznał za jeszcze przyjemniejszy.
– Wracajmy już. Strasznie mi zimno. – Zaśmiał się Matthew. Chwycił błękitnookiego za rączkę i skierowali się w kierunku swojego domu - do Arthura i Francisa.
Alfred w domu dostał solidną reprymendę za swoje wyczyny oraz szlaban na wychodzenie z domu do końca miesiąca. Jakby było mało obydwaj chłopcy się przeziębili, jednak nie przeszkodziło im to we wspólnym spaniu w jednym łóżku, co robili tuląc się w siebie.
la fin.
CZYTASZ
«zimowa zabawa» amecan [APH]
Fanfictionalfred chce wejść jak najwyżej drzewa, a matthew się o niego martwi ᶜʰⁱˡᵈ'ᵃᵘ/ ʷⁱⁿᵗᵉʳ/ ᶠˡᵘᶠᶠ/ ˢᵒᶠᵗ/ ᶠ•ᵃ•ᶜ•ᵉ• ᶠᵃᵐⁱˡʸ/ ~ ³⁶³ ʷᵒʳᵈˢ ©𝚂𝚎𝚛𝚎𝚔-𝙷𝚘𝚖𝚘𝚐𝚎𝚗𝚒𝚣𝚘𝚠𝚊𝚗𝚢 ⛈ 𝟸𝟶𝟷𝟾