prope ipsum

637 135 102
                                    

podoba mi się, uwu, mam nadzieje, że wam też

~

Tytuł: airplane
Parring: yuwin
Parring poboczny: brak
Długość: 2746 słów -- średni
Data publikacji: 180903
airplane!au, fluff

~


Yuta i Sicheng pasowali do siebie idealnie. Wiedzieli o sobie tak dużo, ale jednocześnie nadal odkrywali nowe uczucia. Chińczyk wiedział, że jego narzeczony nie lubi, gdy jego sok pomarańczowy który ma w zwyczaju pić każdego ranka jest za zimny. Za to Yuta przypominał ciemnowłosemu, żeby codziennie wykonywał poranną gimnastykę, ponieważ potem będą boleć go plecy. Japończyk uwielbiał zasypiać na kanapie, na kolanach swojego ukochanego podczas wspólnego oglądania filmu. Sicheng zawsze prosił Yutę, aby pamiętał o goleniu swojego zarostu, ponieważ drapie go, gdy razem zasypiają. Yuta nie przepadał za nostalgią, więc musiał ciągle zmieniać miejsca nauki, kolor długopisu, czy nawet oświetlenie, przy którym pracował, a Sicheng bacznie mu towarzyszył, mimo tego, że niektóre „pozycje" były niewygodne. Japończyk za to wiedział, że jego narzeczony ma taki jeden punkt na szyi, który pocałuje, a tamtemu miękną nogi. Byli dla siebie stworzeni, w każdym, nawet nieidealnym centymetrze.

Yuta któregoś dnia postanowił wykonać poważny ruch. Chciał jeszcze bardziej utwierdzić Sichenga w przekonaniu, że nikogo nie kochał bardziej od niego i chce być z nim na zawszę. Kilka dni wcześniej dowiedział się od przyjaciela, że wesołe miasteczko będzie otwarte w nocy. Postanowił zabrać tam swojego chłopaka. Gdy zaczęło się ściemniać, a na niebo zmieniło swój kolor na różowo-pomarańczowy Yuta pociągnął Chińczyka na pierwszą atrakcje. Tak spędzili kilka godzin, goniąc się od karuzeli do karuzeli, składając sobie delikatne pocałunki, gdy nikt nie patrzył i przeżywając kolejne magiczne chwile.

Niebo zmieniło kolor na ciemnoniebieski; pojawiły się ledwo widoczne gwiazdy. Japończyk pewnie popchnął chłopaka w stronę diabelskiego młyna, dobrze zdając sobie sprawę, że ten boi się wysokości. Usadowili się w wagoniku, który powoli wznosił się do góry. Sicheng spiął się momentalnie, widząc na jakiej wysokości jest, szczególnie, że delikatny wiatr poruszał wagonikiem. Yuta widząc to chwycił go za dłoń i zaczął głaskać jej wewnętrzną stronę. Chińczyk czując jego dotyk rozluźnił się i swobodnie oglądał widoki.

Gdy dojechali na sam szczyt, Yuta wstał z miejsca, a wagonik poruszył się mocniej niż zwykle, przez co Chińczyk podskoczył w miejscu. Japończyk uklęknął na jedno kolano i wyciągnął ze swojej kieszeni mały, srebrny, z niebieskim diamencikiem pierścionek. Sicheng od razu zrozumiał o co mu chodzi i rzucił się na jego szyje, przy tym przewracając go na ziemię. Tym razem nie przejął się, że wagonik poruszył się.

— Nie zdążyłem jeszcze nic powiedzieć — sapnął uśmiechnięty Yuta.

Sicheng nie czekał na pytanie tylko mocno wpił się w jego usta. Pocałunek nie był chaotyczny, niechlujny, taki jaki był zazwyczaj, gdy zatracali się w swoich objęciach. Można by go nazwać idealnym. Jednym w swoim rodzaju. Chińczyk nigdy nie całował Yuty z taką dokładnością, spokojem, a jednocześnie ekscytacją.

— Rozumiem, że się zgadzasz? — zapytał się przez chichot po tym, jak musieli przerwać pocałunek przez brak powietrza.

— Głuptasie, oczywiście, że tak — szybko cmknął go w usta i wrócił na swoje miejsce, ponieważ powoli zbliżali się do ziemi.

Wszystko było cudowne. Sicheng każdemu znajomemu pochwalił się, jakim niesamowitym chłop... już narzeczonym jest Yuta. Za to Japończyk zaczął myśleć, co będzie dalej. Nie jest możliwe wzięcie ślubu w Korei, a na tym mu zależało. Nie oświadczał się przecież na marne. Pragnął Chińczyka tylko dla siebie, mimo tego, że wiedział, iż chłopak nie widzi świata poza nim.

airplane → yuwinᵒⁿᵉˢʰᵒᵗWhere stories live. Discover now