Kto by pomyślał, że jedna z moich misji będzie zlecona przez łowce czarownic? Na dodatek chwile po wyjściu tych przeklętych człowiekopodobnych szkodników? Ja na pewno nie, ale zapowiada się ciekawie. Już w drodze do Ubersreik, miasta Imperium, gdzie mieliśmy się spotkać z elfem, krasnoludem i ognistą czarownicą, mój jednooki pracodawca, znany też jako Victor Saltzpyre, zaczął wypytywać mnie o moją przeszłość, a także zdolności bojowe.
-Powiedz mi, sierżancie. Zdarzyło ci się kiedyś brać udział w bitwie, albo czymś podobnym?- Spytał łowca.
Pokiwałem głową.
-Z Nieumarłymi gdzieś na terenie Oastlandu. Prowadziłem ludzi do boju.
Jednooki pokiwał powoli głową z kamienną twarzą.
-Miejmy nadzieję, że jest jak mówisz, sierżancie. Bardzo ci się to może przydać.- rzekł i zamilkł wyglądając za okno powozu, który wynajęliśmy.
Jedyne co wiedziałem o łowcach czarownic, to to że są niezrównanymi strzelcami i szermieżami. Ich zabójcza celność przyćmiewała, najlepszych strzelców Gwardii Imperialnej, w której służyłem. Z rozmyślania wyrwały mnie krzyki i zatrzymanie się powozu, natomiast Saltzpyre poprawił swój wysoki kapelusz i spojrzał na mnie uważnie.
-Wygląda na to, że dotarliśmy.- westchnął głęboko z niezadowoleniem. - Uważaj tylko na elfa. Nie jest zbyt mile nastawiona do czegokolwiek co nie jest elfem.
Pokiwałem powoli głową ale dalej nie zrozumiałem, dlaczego elf miałby być chamski? Kiedy wywlokłem się z powozu zobaczyłem że elf i krasnolud patrzą na siebie z morderstwem w oczach i z brońmi na wierzchu. Elfka trzymała w smukłych dłoniach sztylet i miecz, a krasnolud młot w swoich mocarnych łapach. Słyszałem, że elfy tak naprawde nigdy nie opuszczają swoich rodzinnych lasów, a nawet jeśli, to są wyjątkowymi desperatami. Krasnoludy zaś od tysięcy lat nie opuszczały swoich górskich kryjówek, ze względu na burzliwą przeszłość. Zanim ta dwójka się na siebie rzuciła, Jednooki wystrzelił w powietrze z pistolety skałkowego, który po chwili odrzucił.
-Bardinie Goreksonie! Kerilian! Uspokójcie się, na łaske Sigmara!- krzyknął Saltzpyre. Krasnolud spojrzał szybko na Victora.
-Och, ale my tutaj wymieniamy tylko uwagi dotyczące naszych domów, Grimgni*!- Powiedział Bardin, odkładając młot.
Elfka, natomiast, nie wyglądała jakby chciała się pogodzić. Powiem więcej, było wyrażnie czuć od niej czystą niechęć do wszystkich tu zebranych. Wykręciła czarnymi oczyma i westchnęła.
-Jętki... Robicie wszystko żeby się tylko nie spocić..- powiedziała i schowała swoje ostrza.
-Wypraszam sobie, Wutelgi*! My dawi* robimy wszystko żeby się napocić za pięciu, kiedy jest na to okazja!- Żachnął się Gorekson, łypiąc na elfke spodełba.
Wtedy do akcji wkroczyłem ja.
-Nie jesteśmy tu by stwierdzić kto się najbardziej może spocić, tylko żeby zapobiec jakiemuś problemowi, tak? - powiedziałem i spojrzałem na Saltzpyre'a. - Właśnie, jaki to problem, skoro o takowym mowa?
Victor spojrzał wszystkim zebranym w oczy, zatrzymując na chwile wzrok na Kerilian.
-Jesteśmy tu, by sprawdzić pogłoski o panoszących się wszędzie skavenach. - powiedział dramatycznie - Jeżeli jest jakiekolwiek zagrożenie z ich strony, należy je natychmiastowo wyplenić.
Wybałuszyłem oczy na łowce czarownic.
-Skaveni? Ci szczuroludzie? Słyszałem że na każdego człowieka przypada ich stu!
Bardin zaśmiał się wyraźnie rozbawiony.
-Po stu na łebka, Azumgi*? To na krasnoluda wpadnie więcej niż stupięćdziesięciu! - dodał od siebie. - Dajcie mi zaraz te wazzoki*, a pokaże wam jak my takie sprawy załatwiamy!
Saltzpyre pokręcił głową ponuro
-Na każdego z nas przypadnie przynajmniej dwa razy tyle krasnoludzie.
Gorekson stracił zapał do śmiechu, a nawet z lekka pobladł. Spuścił wzrok na ziemie i poprawił uchwyt na młocie. Elfka natomiast nie chciała dać za wygraną. Podobno wszystkie elfy takie są.
-Po trzystu na głowę? To jest jeszcze nic! Gdybyście... - nie zdążyła dokończyć bo Victor wszedł jej w słowo.
-To będzie w najlepszym wypadku elfko. W najgorszym będziemy musieli wytępić z całą ich populacje. Niech Sigmar ma nas wtedy w opiece.
Ten tekst spowodował, że Kerilian zaniemówiła. Nawet ona, mimo że żyje pewnie dziesięć razy dłużej niż wszyscy razem wzięci. No.. poza krasnoludem, z tymi to nigdy nic nie wiadomo. Samemu zamrugałem kilka razy na wieść o tym, że w najgorszym wypadku będzie trzeba wytępić całą cholerną populacje skavenów. Pomimo tego faktu należało coś zrobić, a nie było to siedzenie na zadku i czekanie na cud. Poprawiłem miecz i spojrzałem na Saltzpyre'a wyczekując rozkazu. Jednooki również na mnie spojrzał i uśmiechnął się krzywo.
-Zatem chodźmy wymierzyć sprawiedliwość herezji. - Podjął ostatecznie i weszliśmy do miasta bez słowa.
CZYTASZ
Warhammer Vermintide: Dziennik Markusa Krubera
FantasyDziennik Markusa Krubera Eks-sierżanta Gwardii Imperium, najemnika na usługach łowcy czarownic Victora Saltzpyre'a. Jeden z pięciu bohaterów Ubersreik i Helmgartu.