Stałem na Wzgórzu Herosów i wpatrywałem się w widok rozciągający się przede mną. Widziałem wszystko z góry i chociaż byłem trochę oddalony od wszystkiego, widziałem (albo wiedziałem), który domek jest czyj, co i gdzie się znajduje. Niedawno rozbrzmiał dźwięk konchy, która oznajmiła, że zaczęła się pora kolacji.
6 lat, 10 miesięcy, 15 dni i 14 godzin - tyle nie byłem w Obozie Półkrwi. Myślałem, że nie będę tęsknić za tym miejscem, ale się pomyliłem. Tęskniłem dniem i nocą, we śnie i na jawie. Cholera, bo primo: strasznie długo mnie tu nie było. O wiele za długo... Secundo: zaczynam gadać jak dzieci Apolla... Yhhh. To dopiero koszmar. Ale w końcu wróciłem. Po tym jak prawie siedem lat temu Chejron wysłał mnie do szkoły. Po wojnie z Gają, dzięki swoim znajomościom, utworzył mi "nową" tożsamość i tam wysłał. Abym miał, jak to określił, W MIARĘ normalne życie.
Ale nie puścił mnie do zwykłej szkoły. O co to to nie. Chociaż jak tak pomyśleć, to na nasze kryteria, to ona była w stu procentach normalna. Uczyło się tam wielu półbogów i tak samo wielu nauczycieli, też nimi było.
Jak dobrze pamiętam to jednym z wuefistów był trener Hedge ze swoim baseball'em. I nie, nie pomyliłem się. Jak Hegde się wkurzył, to potrafił komuś nim zrobić ćwiczenia na wytrzymałość. Fiuu. Dobrze, że ktoś inny mnie uczył wuefu...
Chodziły także do tej placówki satyry, nimfy i nieliczne fauny. Nieliczne z tego powodu, że one wolą zabawę od nauki, a te co się tam uczyły zostały "wydziedziczone" przez pobratymców.
Szkołę i internat chroniła taka sama albo podobna bariera, co obóz herosów, ponieważ "niewtajemniczeni" (czytaj: nie widzący przez Mgłę) nie widzieli niczego nadzwyczajnego w naszej szkole. Do szkoły chodziło także kilka osób widzących przez Mgłę, które zostały odkryte podczas licznych poszukiwań herosów.Choć pewnie wiele osób się zdziwi po tym, co powiem, ale lubiłem tam przebywać i się uczyć. Najwyraźniej dorosłem i dostrzegłem, ile straciłem przez swoje "humorki".
«Bianko, nadal tęsknię za tobą... Ale wiem, że cząstką swej duszy zawsze przy mnie jesteś.»"Di Angelo nie dołuj się!" - pomyślałem i schodząc stwierdziłem, że pójdę do reszty jedzących herosów.
Z torbą i plecakiem na plecach powędrowałem najpierw do swojego, o dziwo, pustego domku. "Jednak, tato, ci w zupełności wystarczam?" - pomyślałem i uśmiechnąłem się sarkastycznie.Na jednej ze ścian wisiało lustro. Odwracając się ku drzwiom, ujrzałem swoje odbicie. Uważniej się sobie przyjrzałem. Nie powiem, że nie, ale zmieniłem się. I to bardzo.
Ze średniego wzrostu, chuderlawego dzieciaka o smutnym i pełnym cierpienia, złości lub nienawiści wzroku (zależy jak kto to interpretuje), zmieniłem się w wysokiego, postawnego mężczyznę z poważnym spojrzeniem, w którym czasem można dojrzeć radosne iskierki. Mam nawet lekki zarost.
"To mnie ludzie nie poznają"-zaśmiałem się w duchu.
Wyszedłem z domku. Przypomniałem sobie, że Percy i Annabeth mieli dziś przyjechać. Dawno ich nie widziałem.Jako, że dawno mnie na obozie nie było, postanowiłem zrobić małe przedstawienie i pokazać, jakim to ja jestem "wspaniałym" dzieckiem Hadesa. No i parę osób przestraszyć.
Przeszedłem cieniem na środek pawilonu i krzyknąłem:
- Jam jest syn Hadesa! Jak śmieliście nie zaprosić mnie na ucztę!!! Gorzko tego pożałujecie! - krzycząc to rozglądałem się "strasznym" wzrokiem po każdej twarzy, która tam była. Część była zdziwiona, bądź wystraszona. Nie licząc oczywiście wyjątków. A wyjątkami tymi oczywiście byli syn Posejdona i córka Ateny.
- Nico! Kope lat! Miło cię znów widzieć. Jak ty wyrosłeś! - podbiegł i uściskał mnie Percy. Nie zdziwiła mnie jego wylewność. Ale jego pewnie zdziwiło to, że jego także przytuliłem.
- Di Angelo. Wyglądasz jak nie ty! - powiedziała Annabeth. Ona także mnie przytuliła.
- Aż tak się nie zmieniłem. Wy także się nie zmieniliście - zaśmiałem się, odrywając się od blondynki. Przyjrzałem się przyjaciołom. Nie widać żeby coś, cokolwiek w nich się zmieniło. No oprócz tego, że Percy ma niebieskie końcówki, ale to była tylko kwestia czasu, aż to zrobi.
- Nawet bardziej się zmieniłeś - powiedział głos za mną.
- Chejronie, cieszę, że cię znów widzę - powiedziałem odwracając się w jego stronę.
- Ja także, chłopcze. Pobyt w tamtej szkole dobrze ci zrobił - powiedział przyglądając mi się od stóp do głów.
- Raczej tak - zaśmiałem się.
- Na ognisku oficjalnie cię przedstawię, a na razie usiądź i zjedz coś. Pewnie jesteś głodny.
- Jak wilk - uśmiech nie schodził z moich ust, tak się cieszyłem na powrót tu..........
Pierwszy rozdział mojego opowiadania.
Ale się tym jaram xD
Zapraszam do czytania.
Rozdziały będą pojawiać się nieregularnie, tak tylko z góry uprzedzam.
Pisakorz
CZYTASZ
Słońce w cieniu || Nico di AngeloxReader
FanfictionOn. Po wielu latach wrócił. Można powiedzieć, że się zmienił. Lecz tam, głęboko w środku, nadal jest tym zagubionym dzieciakiem. I ona. Nie należy do jego świata. Nie wie wielu rzeczy, a wiele musi zrobić. Co się stanie, kiedy ta dwójka stanie sobie...