Renjun siedział na huśtawce w parku, odbijając się nogami od ziemi, otoczony placem zabaw. Placem zabaw, na którym biegały dzieci, nie wiedząc jeszcze, jak problematyczne może być życie. Bawiły się w berka lub wykrzykiwały co chwilę „Kai Bai Bo" nie wiedząc, że to może być jedna z najbardziej beztroskich chwil ich życia. Nie wiedząc jak bardzo może im kiedyś brakować takich wspomnień.Park był stosunkowo blisko szkoły Renjuna, jednak wystarczająco daleko od jego domu. Domu, do którego na pewno nie chciał wracać wspomnieniami. Na pewno nie teraz.
Renjun czuł spokój, spokój jakiego nie czuł od dawna. Właściwie nie był pewny czy kiedykolwiek tak owego uczucia doświadczył. Ale liczyło się teraz. W głowie chłopaka nie było już nic innego niż teraz. Czuł zupełną pustkę, dodającą mu spokoju wewnętrznego. Czuł spokój z obrazem przyszłości wymazanym z jego umysłu.
Czy można nazwać tą chwilę szczęściem?
Czym jest szczęście?
Czy szczęście Nie jest uczuciem spokoju, beztroski, bez zamartwiania się o przyszłość?
To temat sprzeczny, jednak Renjunowi to wystarczyło by poczuć się szczęśliwym.Przyszłość?
Dotychczasowy najczęstszy Temat zmartwień ciemno-okiego. Myślenie o przyszłości podczas gdy teraźniejszość rozbija się na kawałki tuż pod jego stopami jest wyjątkowo ciężka sprawą. Zwłaszcza dla szesnastolatka. Tego szesnastolatka.Wiatr rozwiewający przydługą czuprynę chłopca, mającego przed sobą całe życie, pragnącego już tylko mieć to życie za sobą, zabierał kolejne troski z jego umysłu, oczyszczając go ze wszystkich emocji.
To był ten dzień. Ten dzien, na wspomnienie którego na usta dzieciaka wkradał się delikatny uśmiech. Uśmiech nie wykazujący emocji. Usta, których tak bardzo nienawidził, bo tak Bardzo kojarzyły mu się z nim.
Planował ten dzień tak długo, tak długo był on przekładany. Nie umiał pociągnąć do końca czerwonej kreski, kreski tworzącej napis. To jedno imię tej jednej osoby.
Jeno nie żyje Renjun, on nie żyje. Nie żyje z twojego powodu. Uśmierciłeś swoją ostatnią nadzieję. Fundament, podtrzymujący drogę przez teraźniejszość, do przyszłości ciemno-okiego. Teraz fundament odłączył się od drogi, jaką było życie chłopaka. Cienka jak on sam, z najcieńszego szkła. Po odłączeniu jedynego elementu pozwalającego na jego egzystencję pęka. Kruszy się na milion drobnych kawałeczków, bez powrotnie.
Tak obrazował sobie to Renjun.
Siedząc na huśtawce , tych samych huśtawkach na której siedział z nim, którego imienia nie wolno wymawiać. Na samo wspomnienie imienia po policzku chłopca spłynęła samotna łza, spływająca w zagłębienie dołeczka, dalej uśmiechającego się nastolatka.Rozkoszując się ostatnimi chwilami na tym fałszywym świecie, pełnym fałszywych ludzi oraz fałszywych wspomnień, Renjun zaczął dostrzegać jak ciekawe może być życie. Możesz zmienić jeden mały szczegół, który przewróci twoje życie o 180 stopni. Możesz podjąć jedną drobną decyzję źle, co zmieni bieg wydarzeń. Jak efekt motyla.
To właśnie zrobił Renjun, przez co musiał opuścić ten świat. Ten ciekawy świat nie był dla niego. Na pewno nie bez Jeno.
Zwykle, miał by teraz mętlik w głowie, ale teraz czuł spokój. Poprostu spokój.
Nogi same zaczęły prowadzić go w to miejsce. Mijał kolejne ulice wywołujące coraz to nowe wsponienia.
Aż dotarł do źródła wspomnień. Wszedł do windy oraz kliknął numer, uprzednio przejeżdżając palcem po innym Numerze, numerze piętra na którym mieszkał on.Dojechał na dach. Powoli zaczął wychodzić z windy, widząc jak żywe wspomnienia jego i Jeno
-mówiłem, że cię polubią!-
Powiedział z entuzjazmem w oczach białowłosy chłopak, gilgoczącz niższego od siebie chłopca.-Byłem pewien, że odrazi ich ta blizna-
Odparł niższy, próbując wyswobodzić się z rąk jego miłości oplatających jego brzuch zaciskając na nim palce, przez co starszy o miesiąc zwijał się ze śmiechu.-Tak wyjątkowej dla mnie blizny-
Powiedział młodszy przejeżdżając kciukiem bo bliźnie Renjuna znajdującej się pod jego okiem.
Ciemnooki jak zwykle, oblał się soczystym rumieńcem co tak bardzo rozczulało Jeno.Przenieśli się pod barierki dachu budynku Jeno, stojąc przodem do widoku na Seul trzymając się mocno za ręce, jakby bali się, że któryś może wypaść.
Wpatrywali się w miasto, co jakiś czas rzucając ukradkiem spojrzenia na profil drugiego. Ale w końcu Jun Nie wytrzymał. Wspiął się na palce, co i tak nie wystarczało by dosięgnąć ust białowłosego, wiec podparł się rękami o jego biodra, i tym sposobem ich usta spotkały się w tym krótkim przepełnionym miłością i krzyczącym „kocham cię! „ pocałunku zainicjowanym przez skaczącego Rena by tylko dosięgnąć Jeno. Tym razem na policzkach młodszego chłopaka rozlał się uroczy rumieniec. Roześmiał się z widoku małego, uroczego chłopca skaczącego do jego ust z dziubkiem na ustach zwanego jego miłością.
Po chwili podsadził chłopaka usadawiając go na swoich biodrach, który następnie oplata nogi wokół swojego chłopaka.Rozmazane wspomnienia odpłynęły wraz z kolejna łzą kapiącą z oczu Renjuna. Podszedł do barierki. Do tej samej barierki przy której tyle razy stali z Jeno. Tyle razy wyznawali sobie przy niej miłość. To właśnie ona miała być ostatnią dotknięta rzeczą przez Chłopca.
Teraz w jego głowie było tylko jedno.
Złączyć się z Jeno.Fala pewności siebie uderzyła w drobnego chłopca zbliżającego się do barierki, następnie przechodzącego przez nią. Łzy, tłumaczone sobie przez niego samego jako łzy szczęścia ciekły z jego twarzy jak wodospad.
Spojrzał ostatni raz w niebo, usłyszał w głowie głos Jeno, mówiącego to swoje „Jeśli to cię uszczęśliwi, nie wahaj się".I wtedy puścił. Puścił barierkę zakańczajac swoje szesnastoletnie życie. Puścił ją, łącząc się z Jeno.
Może jego ciało spadało szybko, jednak Renjunowi całe życie zdąrzyło przelecieć przed oczami.
A co zasmuciło go najbadziej,
Było ono nudne.
CZYTASZ
Nct <> σиє ѕнσтѕ
FanfictionOne shoty z Nct Zazwyczaj fluffowe angsty Historie shipów mogą mieć kilka części, koncept książki wyjdzie w praniu ~~