Wesoło tańczące iskry czerwono-pomarańczowego ognia oświetlały ponure ściany jaskini oraz twarze trzech mężczyzn usilnie próbujących ogrzać dłonie w tę zimną noc.
- Kurwa, nie sądziłem, że przywieje nam zimny front znad Alaski... - mruknął jeden z nich, wyjmując spod płaszcza piersiówkę oprawioną w skórę bawoła.
- Do stu piorunów, Sanchez, przez ten cały czas miałeś ze sobą gorzałę i nie podzieliłeś się?! - wykrzyknął najwyższy z trójki, rzucając się z rękoma na pijącego.
- Po nazwisku, to po pysku, Fetterman! - odgryzł się mężczyzna, trzymając piersiówkę wysoko u góry, żeby jego przyjaciel nie dosięgnął ich swoimi rękoma.
Zdenerwowany brunet wstał, gotowy spuścić łomot Sanchezowi, lecz powstrzymał go trzeci mężczyzna, stając między nimi w szerokim rozkroku.- Przestać się kłócić, dzbany.
- Dziewczynki chyba nie powiny się wtrącać, co? - spytał złośliwym tonem Sanchez, dalej bawiąc się pojemnikiem na alkohol.
- Masz coś do jego długich włosów?! Zaraz cię rzucę kojotom na pożarcie! - Fetterman nie wytrzymał i odpychając na bok długowłosego, rzucił się na mężczyznę, wytrącając mu z ręki piersiówkę. Dwójka bijących się momentalnie zamarła i patrzyła smutnym wzrokiem na trunek, który powoli wylewał się na pustynną glebę. Sanchez już chciał coś powiedzieć, ale najniższy z podróżników porwał z ziemi naczynie i schował do swojego płaszcza.
- Nie, nienienienie. Wy panowie już się nie kłócicie, nie pijecie, koniec. Mam dość waszych wybryków. Między innymi przez te kłótnie dwa lata temu...
- Tak, tak, wiemy. Nie musisz nam tego wypominać non-stop, godzina w godzinę, odkąd ruszyliśmy w drogę, Ethan! - zdenerwował się Fetterman i spojrzał wrogo po raz ostatni na umięśnionego.
- Może powiesz nam z łaski swojej dokąd dokładnie zmierzamy, co, Jack? Jesteśmy już prawie na granicy Utah, a ty wciąż nie chcesz nam powiedzieć gdzie jest.
Mężczyzna nazwany wcześniej Jackiem, wyciągnął nóż przypięty do pasa i rzucił nim w mapę położoną między nimi.
- A więc, panowie. Kolejny przystanek, Arizona!
CZYTASZ
The treasure of Colorado
AdventureCała trójka spojrzała na nią wyczekująco. Albo raczej spojrzeliby na nią w ten sposób, gdyby nie ich wysokie ego i taktyka "udawania obojętnych". Skrzyżowała ręce na piersi i postukała obcasem o drewnianą, dopiero co sprzątniętą podłogę. - Nie - o...