STYCZEŃ

26 1 1
                                    

Czwartek

Wśród tej błogiej ciszy uświadomiłem sobie, że czegoś tu brakuje, ale nie wiem czego. Tak, wiem już, że mama kupiła mi nowy dziennik, a ja wcale nie wiem co napisać!
Wiadomo, że bez dziennika żyje się sto razy lepiej. Ale muszę napisać drugi, żeby nakarmić wygłodniałych miłośników.
Tak, ostatnimi czasy mój dziennik robi w szkole furorę, bo dzieciaki odkryły, że wcale nie jestem taki, za jakiego mnie uważają.
Jeżeli daję komuś do przeczytania dziennik, zwykle oddaje mi go jutro, a to, że wszyscy chcą przeczytać dziennik oznacza, że rzadko spędzam czas z pierwszym zeszytem. Widzę go tylko parę minut, bo znowu do kogoś trafia. Zawsze, gdy dziennik dociera do mnie, sprawdzam, czy nie ma wyrwanej strony, czy tam jakichś innych bazgrołów.
Ale prawo jakie ustanowiłem (kary polegające na konfiskowaniu zabawek) nie są przestrzegane, zwłaszcza przez dzieciaki w wieku od ośmiu do jedenastu lat. A liczenie skonfiskowanych śmieci zajęłoby mi całą wieczność!
Oczywiście mamie i tacie nie podoba się ten system karania, bo przez te zabawki nie mam miejsca na naukę. I przez stałe konfiskowanie zabawek, sąsiedzi non stop skarżą się, że kradnę ich dzieciom zabawki. Chociaż sąsiedzi się mylą. To ich dzieci bezczeszczą pół roku mojej mozolnej pracy, więc ja im konfiskuję bibeloty. Nie jestem na tyle okrutny, żeby BAWIĆ SIĘ zabawkami sąsiadów. Po prostu czekają na właściciela. Ta harówka skończy się dopiero kiedy wszyscy fani przeczytają, albo kiedy minie kara, bo KAŻDY bachor, który weźmie do ręki pierwszy dziennik, jakaś strona zostaje zniszczona, albo kiedy uduszę się pod tą górą śmieci.

Poniedziałek

Na podłodze została tylko jedna zabawka. Plastikowy miecz, który należy do Marka z sąsiedniej ulicy. Mark dostał największą karę za lizanie swoich własnych bazgrołów na stronie 46. Kara minęła, a Mark przyjdzie po miecz dziś wieczorem. Normalnie NIE MOGŁEM się oderwać od zabawy tym mieczem! Lecz jak człowiek się wydurnia, zawsze kończy się tak samo... ostrze miecza zostało połamane i leżało bez ruchu na podłodze. 
Próbowałem skleić miecz czymś mocnym, bo Mark nie lubi, jak ktoś niszczy jego zabawki. Jest bardzo silnym łobuzem. W przedszkolu jest na przedszkolnej Liście Przyszłych Kryminalistów, lecz jest na ósmym miejscu. Na pierwszym jest Andrzejek. Wilhelm tylko raz znalazł się na tej liście. Przed pójściem do przedszkola, mama upominała go, żeby nie widziała go na tej liście, bo jak będzie, to wrzuci go do basenu olimpijskiego.
A chcecie wiedzieć dlaczego ostatnim razem Wilhelm chciał iść na duży basen? Tak się składa, że kiedy był ten jeden raz, gdy Wilhelm był na liście, mama akurat zaglądała na ten ranking. Przysięgam z ręką na sercu, że nie kłamała. Wrzuciła Wilhelma do basenu... ale mały miał z tego polewkę. Odkrył, że w trzymetrowym basenie można nurkować. Nie to co w brodziku. I muszę powiedzieć, że ten dzieciak nurkuje jak delfin.
Wracając do połamanego miecza, próbowałem go skleić tradycyjnym klejem szkolnym w tubce, a nawet mocnym żelem do włosów Kleofasa, chociaż on nie używa go od siedmiu miesięcy. Żel był droższy niż Trotyle, więc rodzice nie byli zadowoleni, że Kleofas go nie używa.
Więc chyba mogę użyć jego żelu, który podobno klei lepiej niż superglue. Mimo, że go nie używa, nadal pilnuje go jak Cerber.
Za kradzież zbędnej dla Kleofasa rzeczy, dostałem od niego pięć pałek od perkusji. Dlatego musiałem znaleźć inne rozwiązanie. Najlepiej takie, które nie jest bolesne i nie jest związane z Kleofasem.
Po prostu skleiłem taśmą i mogę się założyć, że żel trzymałby tylko gorzej. Że też wcześniej na to nie wpadłem!
Wieczorem Mark wbiegł szybko do domu i zabrał miecz nawet bez sprawdzenia. Czuję, że zanim Mark się zorientuje, ludzkość będzie już na wysokim poziomie. A jak Mark będzie chciał się zemścić, ja będę sławny i będę mieć ochroniarzy.   

Wtorek

Dziś rozwieszono w szkole ogłoszenia o konkursie zorganizowanym przez wuefistów, w którym chodzi o siłę. Nagrodą są bilety do kina dla trzech osób na dowolny film. Herkules po przeczytaniu informacji, od razu począł trenować, chociaż nie wiem po co. Przecież jest najsilniejszy w klasie. Ja ledwo co mogłem podnieść plecak Herkulesa, który pewnie trzyma tam kamienie, bo ważył chyba z dwadzieścia kilo. Mój podniósł bez problemu, więc nie mam z nim szans na konkursie. Dlatego spróbuję z nim potrenować. Zaprosiłem go do garażu o czwartej, żeby wycisnął ze mnie siódme poty.
Zaczęliśmy od podnoszenia ciężarów. W kącie leżało koło od jeepa sąsiada. Oczywiście Herkules podniósł je bez problemu, ale dla mnie było ciężkie jak samolot!
   Po jakiejś godzinie stęków, nadal nie mogłem podnieść koła! Herkules nie wytrzymał i się poddał. Oświadczył, że powinniśmy zacząć od podstaw, czyli od "lekkich zapasów". 
   Ale dla Herkulesa "lekkie zapasy" to "ekstremalny wrestling". Dodał, że nie powinienem piszczeć jak baba, tylko twardo znosić ból i tłumić pisk w sobie. Więc zaczęliśmy od skręcania ręki od tyłu. Na początku Herkules był po prostu katem znęcającym się nad oskarżonym o czary facetem. Ale potem było już z górki.   

Dziennik Stefka (tom 2.) - Niecodzienna RutynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz