Prolog

65 6 7
                                    

W stronę budynku biegła niska postać w koszuli z oderwanym rękawem, który został zastąpiony innym, w innym kolorze, butach w rozmiarze o wiele za dużym a na plecach miała wielki połatany plecak z mnóstwem brzęczących zawieszek, który stanowił cały jej dobytek.W zawrotnym tempie minęła wartowników, przeskoczyła przez bramę i wpadła jak burza do zamku zwiadowców. Biegła tuż przy ziemi, co chwilę ostro zmieniając kierunek, stanowiąc tym samym nieuchwytny cel dla pogoni. Mimo wielkich butów nie potknęła się ani razu, wręcz przeciwnie, nie jeden zawiadowca wyrżnął o ziemię nie zauważając takiego buta wystającego zza rogu. W końcu postać została zagoniona w ślepy korytarz. Szybko wpadła do pokoju obok którego się znajdowała, było to czyjeś biuro. Zabarykadowała drzwi i odgarnęła czarne włosy z twarzy jeszcze raz lustrując pomieszczenie, po czym otworzyła na oścież okno i ukryła się na szczycie szafy, tak że była niewidoczna pod prawie każdym kątem. Dopiero wtedy uspokoiła oddech i jeszcze bardziej wcisnęła się w cień. Do pomieszczenia wlał się tabun ludzi. Postać wstrzymała oddech, przestała mrugać, wszystkie mięśnie zastygły gotowe do nagłego zrywu. Zryw nie nastąpił.


***
Jest to moje pierwsze opko i proszę o wyrozumiałość. Za błędy przepraszam, wszelkie uwagi można pisać w komentarzach. Rozdziały będą nieregularnie, ponieważ jest to uzależnione od mojej weny: czasami codziennie, a czasami raz na parę mięsięcy.

The SpookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz