Zabrze, 12 Września 2002r.
Podeszłam pod klasę, w której miałam mieć za niedługo polski. W tej chwili była dwudziesto minutowa przerwa na lunch. Usiadłam na ławeczce pod oknem i zaczęłam się przyglądać plakatom powieszonych na drzwiach oraz tablicom korkowym przyczepionych na ścianach.
Niby niczym szczególnym ta szkoła się nie różni od pozostałych, ale ma w sobie to coś, co do niej przyciąga.
— Hej, czemu siedzisz tak sama? — nagle usłyszałam i od razu odwróciłam głowę w stronę dochodzącego głosu.
Zobaczyłam tam chłopaka, który wpadł na mnie pierwszego dnia szkoły. Mogłam się mu dokładnie przyjrzeć.
Był on blondynem o pięknych jak ocean oczach, a jego poatura przypominała chłopaka, którego widziałam w sklepie w Goczałkowicach.
— Przyglądam się — odparłam, wskazując palcem na zapełnione ściany.
— I co, jak Ci się podoba nasza szkoła? — zapytał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
— Jak na razie jest fajnie — oznajmiłam, zwracając na niego swoją uwagę.
— Zobaczysz, po dwóch latach bycia tutaj znudzi Ci się ta szkoła i nie będzie już tak fajnie — zaśmiał się i ja również, bo w sumie to co powiedział było prawdziwe.
— Tak w ogóle, to jestem Łukasz — blondyn przedstawił się i wyciągnął do mnie dłoń.
— Emilka — złapałam delikatnie jego ręke lekko nią potrząsając, po czym ułożyłam swoje ręce na kolanach.
— Śliczne imię — odparł posyłając mi uśmiech.
Na moich policzkach rozpłynęło się niesamowite ciepło i byłam pewna, że jestem czerwona.
— Dziękuję — wymamrotałam, spuszczając głowę, patrząc na swoje palce, które teraz bawiły się końcami bluzki.
— Wiesz co, ja muszę uciekać, bo mam teraz wf, ale mam nadzieję, że do zobaczenia — podniósł się z ławki, na której nie dawno sobie przysiadł.
— Pa — powiedziałam cicho, gdy odszedł kawałek i lekko odetchnęłam.
Wydaje się być całkiem miłym chłopakiem.
Goczałkowice - Zdrój, 16 Września 2002r.
Wysiadłam na przystanku w naszej miejscowości. Wracałam ze szkoły, w której dzień nie był najlepszy. Szybko ruszyłam w kierunku mojego domu, na całe szczęście od przystanku nie miałam daleko.
Po kilku minutach byłam na miejscu. Weszłam do środka i ściągnęłam buty.
— Jestem! — krzyknęłam, wchodząc do bardziej mieszkalnej części domu.
Nikt mi nie odpowiedział, wzruszyłam ramionami, po czym ruszyłam na górę.
— Czekaj młoda — usłyszałam głos ojca, który dochodził z salonu.
Położyłam plecak na schodach, po czym poszłam w wyznaczonym kierunku. Tata siedział na kanapie, w ręku trzymał piwo, a w telewizji leciał jakiś mecz.
— Co się stało? —spytałam, patrząc na niego ukradkiem.
Mężczyzna wstał, po czym z komody, która stała pod telewizorem wyciągnął jakiś przedmiot. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń.
— Co to jest? — zapytałam, ale po chwili zorientowałam się, że to telefon.
— Kupiłem Ci telefon, ponieważ uznałem, że skoro musisz dojeżdżać do Zabrza, to musisz mieć z nami jakiś kontakt — oznajmił ojciec, a ja się uśmiechnęłam.
CZYTASZ
My Wish || Łukasz Piszczek
Short StoryJeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz także tego dokonać.