DzSpojrzał prosto w jej okrągłe zielone oczy. Były niezwykle ładne. Przy ciemnym świetle wydawały się jeszcze większe i do tego takie głębokie... Czasem wyobrażał sobie, że zatraca się w nich bez opamiętania. Ale to była Rose. Przy niej nie mógł snuć za dużo melancholijnych myśli. Po prostu było to niemożliwe. Rose była energiczną brunetką, o pół głowy niższą od niego, która cały czas musiała coś robić. Jungkook był pewien, że nawet przez sen skakała po łóżku, albo chodziła po pokoju. Po prostu nie potrafił sobie wyobrazić jej siedzącej w jednym miejscu. Nigdy tego nie robiła. Chyba, że akurat gdzieś jechali (chociaż nawet wtedy jej nogi wybijały rytm ciągle tańcząc po podłodze). Ta dziewczyna była jego kompletnym przeciwieństwem. Już pomijając płeć, różnili się niemal we wszystkim, począwszy od stylu chodzenia, a kończąc na ubiorze. A jednak się na wzajem lubili... I to bardzo.
-Chodź, muszę ci coś pokazać. – wyszeptała jedwabistym głosem, od którego po plecach przeszły go ciarki. Zawsze tak było, kiedy odzywała się patrząc mu prosto w oczy, od początku ich znajomości. Jednak nie miał odwagi się jej do tego przyznać.
Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę odległych budynków. Posłusznie ruszył za nią oglądając się przy tym dookoła.
-Gdzie idziemy? – zapytał.
-Ciii – urwała przykładając palec wskazujący drugiej ręki do ust. – Za chwilę zobaczysz.
Szli więc w ciszy. Chłopak wpatrywał się przy okazji w ciemnobrązowe włosy towarzyszki. Zazwyczaj nosiła je rozpuszczone. Opadały one wtedy gęstymi falami na jej ramiona i plecy. Wydawały się takie delikatne i gładkie. Bywało, że miał ochotę tak po prostu wyciągnąć rękę i pogłaskać ją po głowie. Przeczesać je palcami. Sprawdzić, czy w rzeczywistości również są takie miłe w dotyku... Już miał wyciągnąć dłoń i pociągnąć ją za jeden z kosmyków, kiedy niespodziewanie się zatrzymała. A on stanął zaraz obok.
-Widzisz tamten klub? – wskazała na stary budynek z odpadającym tynkiem. Nad ciemnymi drzwiami migał ogromny neonowy napis. Układał się w strzałkę wskazującą na wejście. – Idziemy tam. – mruknęła patrząc zdecydowanie ogromnymi oczyma na Kookiego.
-Musimy? – skrzywił się – Przecież wiesz, że nienawidzę takich imprez...
Mrugnęła parę razy nadal się w niego wpatrując. Starała się zatrzepotać rzęsami. Roześmiał się widząc jej nieudolne próby. Mimo to wyglądała uroczo.
-Proszę? – przedłużyła głoskę „o". Po jego uśmiechu już wiedziała, że się zgodził.
-Ale nie na długo. – powiedział tylko.
-Oczywiście. – odparła ciągnąc go za sobą.
Weszli razem niedługim, ciemnym korytarzem do obszernej jeszcze mroczniejszej sali. Jedynym źródłem światła były tandetne, kolorowe latarki, rzucające różnobarwne koła na sufit. Naprzeciwko wejścia, na scenie stał DJ przed ogromnymi głośnikami, z których leciała właśnie jakaś szybka muzyka, której Jungkook nie potrafił rozpoznać. Było tak głośno, że wszystkie dźwięki zlewały się ze sobą, tworząc kakofonię raniącą uszy na tysiąc różnych sposobów. Na początku było to nie do zniesienia. Jednak po paru minutach przestawało się to liczyć. Kiedy zobaczył jej roześmianą twarz... Zaczerwienione policzki przez ciągły ruch i panujący w pomieszczeniu żar parudziesięciu, albo nawet więcej osób, a także ciało wywijające się w chaotycznym tańcu. Nie mógł sobie tego odmówić...
-Idę po piwo! – krzyknęła prosto do jego ucha. Tylko tak można było cokolwiek usłyszeć.
-Okay! – odparł równie podniesionym głosem.
Uśmiechnęła się promiennie i odwróciła w stronę tłumu. Odprowadził ją wzrokiem, aż ktoś zasłonił mu cały widok. Odchrząknął i odwrócił się na pięcie. Nie ważne, gdzie by stanął, w końcu i tak Rose go znajdzie. Równie dobrze mógł więc przenieść się w inne, mniej oblężone przez niewyżytych nastolatków miejsce. Przeszedł parę kroków, przeciskając się przy tym łokciami między tłumem do najbliższego wolnego krzesła pod ścianą. Usiadł i uniósł głowę. Patrzył w sufit. Zamrugał parę razy, po czym poczuł, że ktoś usiadł obok niego. Skierował szybko głowę na przybysza. Był to niezwykle blady chłopak o równie niezwykle czarnych włosach i najciemniejszych oczach, jakie kiedykolwiek widział. Ubrany był w czarną koszulę, której trzy guziki przy szyi były rozpięte, a rękawy podciągnięte do łokci. Jungkook przełknął ślinę, czując przy tym jak poruszyła mu się niespokojnie grdyka. Chłopak przeniósł na niego spojrzenie zimnych oczu. Zmierzył Jungkooka od stóp do głów i odwrócił się w przeciwnym kierunku. Jego wzrok wydawał się być nieobecny. Jakby znajdował się w innej rzeczywistości, gdzieś e odległym miejscy, do którego nikt inny nie miał wstępu.
-Hej! – wydarł się Kookie patrząc na nieznajomego.
Tamten powoli zwrócił głowę w jego kierunku. Wydawało się, że dopiero z niewielkim opóźnieniem docierało do niego, że ktoś raczył się do niego odezwać. Jego twarz wyrażała pełne zdziwienie.
-Cześć? – niemal zapytał. Wcale nie mówił głośno, ale mimo to Jungkook świetnie go słyszał. Chłopak miał niski, miły głos. Taki, jaki zawsze mają speakerzy w telewizji.
-Jak masz na imię? – zapytał, również nieco ściszając swój ton.
Nieznajomy wskazał na swoje ucho i potrząsnął głową. Rozmowa pewnie by się w tym momencie zakończyła, gdyby JK nie miał przemożnej potrzeby słuchania głosu czarnowłosego chłopaka. Bez zastanowienia złapał go za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. W normalnych warunkach nigdy by tego nie zrobił. Nawet nie ważyłby się o tym pomyśleć. Nowy towarzysz nawet nie wykazał żadnego oporu i poczłapał tuż za Kookiem. Prawdopodobnie był zbyt zaskoczony, żeby jakkolwiek zareagować.
Usiedli razem na rozgrzanych od ostatnich promieni słońca schodach przed klubem. Niebo już ciemniało, ale towarzystwa dotrzymywała im ogromna neonowa lampa w kształcie strzałki wskazująca idealnie na nich. A może na drzwi...
-O co chodzi? – zapytał ten bledszy, kiedy wreszcie odzyskał głos.
-O nic... po prostu... - Jungkook zaczął się jąkać – Nie chciałem sam siedzieć w środku, a... no ty... i tego...
-Taehyung. – odparł.
-Co? – JK już kompletnie nic nie rozumiał.
-Tak mam na imię. Podejrzewam, że pytałeś o to w środku. – powiedział niewzruszony. Jego twarz przybrała znudzony, pewnie wyćwiczony wyraz twarzy. Jego metaliczne oczy przeczesywały teren wokół, nie przetwarzając przy tym tego, co zobaczyły. Po prostu, jakby go nic nie interesowało. Nawet ta rozmowa.
-A ja Jungkook. – mruknął zakłopotany.
Tak właściwie, to nie miał pojęcia dlaczego się tak zachowywał. W końcu obok niego siedział chłopak. W dodatku nieznajomy. Przecież mógł on być seryjnym mordercą, albo bezmyślnym gwałcicielem. Może też był sabotażystą i przed chwilą podłożył bombę pod klub, a teraz odliczał ostatnie sekundy ich życia. Nawet jeśli tak, to... To nic. Jedynym pocieszeniem był fakt, że Taehyung nie wyglądał na terrorystę, który próbuje zabić niewinnych nastolatków, którzy na dodatek są pijani. A w każdym razie większość...
-Super – odpowiedział cicho i podkurczył kolana. Przy okazji wyciągnął z kieszeni zwitek papieru i zamknął go w pięści. Odepchnął się przy tym od betonowego schodka i odchrząknął. – To do następnego. – rzekł i odszedł w cień.
Jungkook patrzył za nim jeszcze kawałek, po czym poczuł na swoich ramionach czyjeś ręce. To Rose. Uśmiechnął się do niej niemrawo, po czym przyjął butelkę piwa i upił trochę. Odkaszlnął, czując gorzkie krople trunku w gardle. Rose jeszcze coś mówiła. To oznaczało, że zapowiadała się kolejna niezwykle długa rozmowa o praktycznie niczym. Normalnie by włączył się w nią całym sobą, ale dzisiaj coś nie miał na to ochoty. Upił jeszcze jeden łyk, a może dwa, czy trzy. Po chwili okazało się, że w ręce trzyma tylko pustą butelkę. Wtedy wszystko powoli zaczęło się łączyć. Kawałek zapisanego papieru, grzechot betonu podczas wstawania, odchrząknięcie. JK rzucił się na miejsce, w którym wcześniej siedział Taehyung. Napotkał to, czego się spodziewał. Pod kawałek obluzowanego kamienia wciśnięty był pomięty skrawek papieru, a na nim numer telefonu. Kookie uśmiechnął się, po czym objął Rose ramieniem, na co ta pisnęła zaskoczona.
CZYTASZ
Gruszki na wierzbie [TAEKOOK]
FanfictionJungkook, zwykły chłopak z prowincji, nie sprawiający nikomu problemu, będący zwykłą szarą myszką żyjącą z dnia na dzień, pod wpływem pewnego zdarzenia zmienia się nie do poznania. Taehyung, równie zwykły, a jednak nie dający sobie rady z odnalezien...