1.

67 4 0
                                    

— Alysa, musimy się pośpieszyć. Już mogę sobie wyobrazić jak jakaś dziwka wyrywa je z wieszaczka przed moimi oczami! Oh, rusz się — paplanina nie miała końca. Zgasiłam nędzną resztkę papierosa patrząc prosto w jej oczy.

— Erika, przestań tak dramatyzować. To tylko pieprzone stringi — jęczę, podchodząc do niej, a stukanie moich czarnych szpilek odbijała się echem w mojej głowie. 

— Pieprzone, czarne, koronkowe stringi —poprawia mnie podekscytowana. 

Przewracam oczami na jej słowa. Galeria była już przed naszymi oczami, więc przyśpieszam kroku, spoglądając za siebie kątem oka, by zobaczyć Erikę, która zaskoczona tym nagłym ruchem próbuje mnie dogonić. Poprawiam nieco swe czarne włosy wchodząc do budynku. Cóż, jak zwykle mogę poczuć zapach jedzenia i pomieszanych perfum, które powoli tracą swą woń w powietrzu. Wspomnienia z tego miejsca wracają ze zdwojoną siłą, ale nie daje tego po sobie poznać. 

— Wszystko wróciło, nieprawdaż? — zagaduje przyjaciółka, która stanęła obok mnie, kładąc swoją rękę na moje ramię.

— Hmpf, nie mam pojęcia o czym mówisz, Eriko — prycham, spychając teatralnie jej rękę z ramienia idąc po chwili przed siebie. — Nie śpieszymy się czasami po twój cienki materiał, który raczej zakrywać za dużo nie będzie?

— Mów po ludzku, Alyso. Cóż, tak śpieszmy się. Nie mogę się doczekać, aż w końcu będę mogła to na siebie założyć — chichoczę ciągnąc mnie ze sobą do sklepu z bielizną. 

Ponarzekałam na dość długie wybieranie bielizny, oczywiście oprócz jej wymarzonych koronkowych stringów, więc nie mając pojęcia co ze sobą zrobić, także wybrałam kilka par. Wychodząc ze sklepu moja jakże mądra przyjaciółka przewróciła się na jednego z manekinów. Cała czerwona na twarzy zaczęła przepraszać pracowników, kiedy ja próbowałam zdusić w sobie głośny śmiech, który za wszelką cenę chciał opuścić moje usta.

Wpadłyśmy również do jakiejś małej kawiarenki, gdzie zamówiłyśmy po kawie i usiadłyśmy przy wielkim oknie, gdzie widniał jedynie obraz jakichś starych budynków i małych sklepów. 

— Jak układa się tobie i Davidowi? — zagaduje upijając łyk gorącej kawy mrużąc lekko oczy przy tym. 

— Jest wyśmienicie! Jest taki uroczy, romantyczny. Ciągle czyta dla mnie wiersze, gdy popijamy wino przy kominku. A seks z nim jest po prostu niebiański — uśmiecha się, a z jej ust wychodzi cichy chichot. 

— Ah, w takim razie miło to słyszeć — odpowiadam powoli krążąc palcem po filiżance. 

— A co do ciebie — zaczyna cicho. — Może czas zacząć szukać kogoś dla ciebie, hm?

Przełykam dość głośno ślinę, a moje ciało jakby na chwilę sparaliżowało się. Podnoszę na nią wzrok, widząc że cały czas marszczy brwi, jakby próbowała wyczytać z mojej twarzy cokolwiek istotnego.

— Wiesz, że nie jestem na to gotowa — pomrukuję od niechcenia. — Zresztą, moja przeszłość nie daje mi tej szansy.

— Nasza przeszłość to już przeszłość, Alysa — mówi ostro kładąc dłonie zaciśnięte w pięści na stolik. — Zrozum to w końcu. 

— I kto to mówi? — drwię. — Nie wydawało mi się, aby przeszkadzała ci ilość kutasów, z którymi spałaś co noc. 

Erika bez słowa wstaje od stolika rzucając na niego pieniądze i wychodzi trzaskając szklanymi drzwiami, a ja wiem, że przegięłam. No cóż, znowu. Ona dobrze wie, że jest to dla mnie temat bardzo wrażliwy. Nie jest się czym chwalić, gdy twoja przeszłość kręci się wokół prostytucji. Byłyśmy w tym razem, tylko, że ja przeżywałam to bardziej od niej, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ta kobieta, tak nieprzewidywalna, wulgarna w swym zachowaniu była wprost idealna do prowokowania mężczyzn. Zawsze jej się to udawało, była po prostu dobra w swojej pracy. Lecz ja byłam zupełnie inna. Miałam w tym czasie cholernie dużo wad, a na mężczyzn nie zwracałam większej uwagi. Gardziłam tą pracą, czułam do siebie obrzydzenie, ale brnęłam w to dalej ze swoim firmowym uśmieszkiem i fałszywym zainteresowaniem.

— Zapowiada się na deszcz — wzdycham poprawiając swoją szarą spódnicę.

— Niebo jest czyste jak pierwsza łza spływająca po policzku — zagaduję mężczyzna, którego widzę chyba po raz pierwszy w swoim życiu. Siada na przeciwko mnie. — Ah, może widzi pani chmury, których ja nie mogę dostrzec?

— Tak może się zdawać, czuję w powietrzu, że pierwsze krople za niedługo spadną na ziemię, by zmienić się w mokrą plamę — odpowiadam, a jego oczy tkwią w obrazie za szybą.

— Więc przeczucie? — pyta jakby z drwiną lub moja wyobraźnia tak właśnie twierdzi — Aż tak Pani sobie ufa?

— Możliwe — ucinam krótko. — Czeka Pan na kogoś? 

— Na sens życia lub na kawę — wypowiada to tak poważnie, że mam ochotę zaśmiać się głośno, ale nie robię tego. — Uwielbiam kawę, a Pani co o niej myśli?

Podnoszę jedną brew do góry, a moje paznokcie mimowolnie zaczęły powoli, bez pośpiechu stukać o stolik w jeden, stały rytm.

— Cóż, lubię ją. Pobudza rano oraz przyjemnie popija się ją w kawiarniach z kimś na przeciw ciebie.

— A siedziała Pani tu jednak bez żywej duszy — przekrzywia tylko trochę głowę na bok, a oczy kieruje wprost na mnie. 

— Nie zawsze jest tak, jak tego chcemy, nie sądzi Pan? — mówię trochę przejęta, sama nie wiem czym.

— Cóż, sądzę — odpowiada krótko mrużąc lekko oczy. 

Jak tak się przypatrzeć jemu, to widać, że jego wygląd krzyczy o tym, żeby się do niego nie zbliżać. Czarne włosy, które zaczesane są na żel, okulary w ciemnych i grubych oprawkach. Czarny, ogromny sweter, a na ramionach szara marynarka. Widać tatuaż wokół jego szyi, który przypomina smoka czy coś w tym guście. Zwyczajne, wytarte jeansy i ogromne, ciężkie, brunatne buty. 

— Jak brzmi pańskie imię? — pytam czując nutkę niewyjaśnionego strachu we własnym głosie. 

Poprawia się trochę na swoim siedzeniu, tak jakby dostał nieodpowiednie pytanie, za które powinnam się wstydzić. 

— Gdzie się podziały moje maniery? — zadaję pytanie, które nie dostanie nigdy raczej swojej odpowiedzi. — Nazywam się Alexander — przedstawia się prosząc o moją rękę, a gdy ją podaję całuje lekko jej wierzch.

— Alysa — przedstawiam się również z grzeczności.

— Oh! — podskakuje na siedzeniu tak nagle. — Śpieszy mi się, jakbym mógł zapomnieć. 

Mrugam tak powoli, bojąc się, że w ułamku tej sekundy ucieknie, nie pozostawiając żadnego śladu, ni wyjaśnienia. Kiwam głową w zrozumieniu i wstaję, jakby czując taką potrzebę.

—Zatem, do widzenia Alyso — mówi na odchodnym i już go nie widać.

— Do zobaczenia, Alexandrze — szepczę, a drzwi, którymi wychodził wydają się teraz takie hipnotyzujące.

___________________________________________________________________________

Witam!

Wiem, ja także jestem zaskoczona tym, co napisałam. Chciałam napisać coś zupełnie innego, od tego co teraz jest na moim profilu. Miałam to od jakiegoś czasu w głowie, ale teraz postanowiłam to zrealizować. Mam nadzieję, że coś takiego wam się spodoba, a pierwszy rozdział zachęcił. Cóż, jeśli nie no to trudno, nie będę w takim przypadku brnęła w to dalej. 

Ale jeśli wam się spodobało, to zachęcam do czekania na następne części.

So, bye <3


B L A C K   H E A R TOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz