Może piwa ? cz.1

17 0 0
                                    

I: Minęło już kilka dni od kiedy rusek odzyskał wolność, za którą wcale aż tak nie tęsknił jak jego współwięźniowie. Może dla tego bo nie miał niczego, rodziny, domu, pieniędzy...ale swoje przeszedł i wiedział, że nie zginie. Po opuszczeniu budynku w , którym spędził siedem lat dowiedział się, że jedyna osoba na jakiej mu zależało zmarła kilka lat temu. Babcia Ilyi była jedyną osobą, która nigdy nie straciła w niego wiary i zawsze go kochała jakim jest, dla tego to co po niej zostało odziedziczył dwudziestosiedmioletni rosjanin. Małe mieszkanie i trochę pieniędzy, które babka chowała w skarpetę by przed śmiercią wpłacić je na konto i zostawić mężczyźnie od którego odwróciła się rodzina. 

 Stał właśnie na zewnątrz klubu muzycznego do którego chodził prawie codziennie przed odsiadką, można było nazwać to miejsce jego prawdziwym domem bo tu znał wszystkich i był legendą. Przez te kilka lat wszystko się zmieniło, nawet w tym miejscu. Widział więcej dzieciaków niż jego starej ekipy, ale w końcu nic nie trwa wiecznie. Był oparty o ścianę paląc papierosa gdy czuł na sobie wzrok. Wyglądał jak wyglądał, dorobił się w pierdlu dziar, które pokrywały nawet jego głowę a  na jej czubku stał irokez. Przykuwał uwagę innych, czuł to całym sobą ale był już tak pijany,  że nawet to zignorował.  Rzucił końcówkę peta i wszedł do środka, koncert trwał już dłuższą chwilę, wszyscy się dobrze bawili w pogo czy też pijąc przy barze kiedy rozpoczęła się bójka. No tak jebani skinheadzi, nawet na koncercie nie potrafią zachować neutralnego gruntu i muszą zaczepiać takich jak on, czyli punków. Nagle w ułamku sekundy dobra zabawa zamienia się w jebaną rzeź, każdy tłukł się czym miał pod ręką. Sam przywalił nie jednemu ale w momencie gdy poczuł jak oberwał a obraz zalał się czerwienią zaczął iść jak burza przed siebie byle by się wydostać co nie było aż takie łatwe. Kiedy znalazł się za drzwiami oddalił się kilka na kilka metrów od pubu w, którym oberwał. Przyłożył dłoń do łuku brwiowego i poczuł na palcach gorącą maź a zaraz nierówność skóry.

 - kurwa !

Krzyknął zachrypniętym od picia głosem i poczuł jak rana zaczęła go kurewsko boleć.'Zajebiście, bo kurwa nie mogło być inaczej' pomyślał kucając i nerwowo wyciągając papierosa, słyszał syreny radiowozów i chociaż tyle mu ulżyło, że zdążył zniknąć stamtąd nim psiarnia przyjechała. I gdy już myślał, że w spokoju zapali papierosa i zbierze dupę do domu by ogarnąć ten rozpierdol na mordzie usłyszał jakiś głos i dopiero gdy spojrzał w górę zobaczył niewysokiego blondyna w nieco dłuższych włosach z kolczykiem między oczami i w nosie. Wyciągał w jego stronę rękę.


R: - opatrzę ci tą ranę, w szpitalu byś musiał czekać dość długo

Odezwał się spokojnie chociaż czuł, jak całe jego wnętrze się trzęsie. Ravil, bo tak blondyn miał na imię dopiero teraz poczuł jak bardzo zaczął się bać swojej propozycji. Widział wcześniej mężczyznę w ciemnym irokezie, przed klubem z którego dopiero co sam się zmył i cudem nie oberwał od nikogo ani sam nie musiał używać przemocy. Musiał przyznać, że starszy mężczyzna przykuł jego uwagę od momentu  gdy go tylko zauważył, prawdziwy panczur z krwi i kości. Stara zniszczona ramoneska, glany z czubkami tak zdartymi aż prześwitywała blacha, idealny irokez i pełno blizn na zmęczonej życiem twarzy. Nie mógł po prostu przejść obojętnie widząc go teraz i to jeszcze w takim stanie, a potrafił szyć bo jego starzy byli lekarzami i chyba nauczyli go każdej możliwej pomocy podczas wypadku. Choć sam obrał inny kierunek i styl  życia, wciąż potrafił zrobić to co lekarze w szpitalach.

I: Wypuścił dym nosem i podniósł się bez użycia pomocy blondyna. Miał racje, w szpitalu by musiał czekać dość długo na zszycie. Chociażby prze to jak wyglądał i kim był, tacy jak on zawsze mieli pod górę. Skinął tylko głową i pokazał dłonią by ten prowadził. Był szorstki wobec nowo poznanych a w takich sytuacjach tym bardziej nie miał ochoty na konwersacje. 

R: Skinął głową i odgarnął swoje platynowe od rozjaśniacza włosy do tyłu ukazując nieco więcej swojej szczupłej twarzy. Był przystojnym chłopaczkiem ale  obracał się w takim towarzystwie, że nie koniecznie zwracali na niego uwagę, a przynajmniej ci którzy go interesowali. Dla tego sam do końca nie wiedział dla czego tym razem miał jakąś nadzieje.  Nie musieli iść zbyt długo  gdy znaleźli się pod drzwiami do skromnego mieszkania chłopaka, wszedł pierwszy zapalając światło i od razu skierował się do łazienki aby móc oczyścić ranę, punk, którego zaprosił do siebie wydawał się oschły i nie zbyt miły, ale kto nie ryzykuje...ten nic nie ma !

-usiądź na wannie, zaraz będzie po sprawia - posłał mu nikły uśmiech i zaczął wyjmować niezbędne mu rzeczy. Gdy ten wykonał polecenie zabrał się za przemywanie rany. Tak,  punkowiec klął dość mocno bo zapewne poczuł szczypanie. Ale najgorsze jeszcze przed nim...wziął igłę  i zaczął mu zszywać ranę. Nie był do końca trzeźwy, ale to jak z jazdą na rowerze, jak się nauczysz to nie zapominasz.  Mimo ilości nieprzyzwoitych słów mężczyzna siedział praktycznie bez ruchu dzięki czemu blondas sprawnie i szybko mógł zszyć ranę. 

-ha, gotowe ! - powiedział dumny ze swojej roboty, ale strasznie nie chciał aby jego nowy towarzysz uciekł. Poza tym było wcześnie a oboje stracili koncert ! Zagryzł wargę i odważył się zapytać:

-może piwa ?  - w końcu był studenciakiem i często robił imprezy, więc mu zawsze coś zalegało w lodówce.

I: Wiele razy miał już coś zszywane, ale zdążył zapomnieć już jak to jest, więc propozycja chłopaka by się napić po tym skurwysyństwie jakie właśnie przeżył była dla niego zbawienna.

-nawet kurwa nie wiesz, jak bardzo chętnie - powiedział to podnosząc swoje dupsko i patrząc w lustro. Jedna  blizna w te czy w tamtą, kogo to obchodziło.  Chłopak wyszedł z łazienki kierując się do kuchni a on poszedł ochoczo za nim, chciało mu się jeszcze popić, chociaż tak mógł sobie wynagrodzić rozjebany łuk brwiowy i stracony koncert.

-dzięki - powiedział to szczerze, dopiero teraz przyglądając się młodzikowi i musiał przyznać, że miał intrygującą urodę. Ale szybko odrzucił tę myśl na bok dostając zimne piwo. Wieczór przerodził się w noc, nawet nie zdążył tego zakodować podczas rozmów z młodzikiem. Wypił już kilka piw  i czuł jak jego ciało się rozleniwiało i stawało co raz bardziej pijane. Nie, nie najebał się ale zdecydowanie był już dość pijany

-chyba już pora na mnie - powiedział ciężko, na prawdę nie chciało mu się ruszać już upitego dupska ale było już późno i był zmęczony tym co się dojebało wcześniej.

R: Spojrzał się na niego swoimi podpitymi oczami i podparł głowę dłonią paląc papierosa. Nie, nie chciał by wychodził, chciał by z nim został do świtu albo i nawet dłużej. Mężczyzna go sobą fascynował, choć może zbyt wiele o nim nie wiedział ale czuł chęć by go poznać. Był starszy o dobre 8 lat, był tajemniczy i przy tym wszystkim powodował w nim pewnego rodzaju rządzę. Dawno nie czuł się tak zainteresowany kimś...szkoda by było to stracić. Nie wiele myśląc podniósł się z krzesła chwytając piwo i chwiejnym krokiem podszedł do punka i usiadł mu na kolanach, tak...ryzykował właśnie możliwością przetrącenia nosa, ale to było silniejsze od niego. 

-zostań - szepnął mu do ucha i powoli polizał je swoim ciepłym i wilgotnym językiem.


***

Mam nadzieje, że pierwsza część Was zaintrygowała i chcecie wiedzieć co się będzie działo dalej. Jeśli tak, zostawcie komentarz a ja z miłą chęcią pociągnę tą historię dalej.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 15, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Matko Rosjo (+18, yaoi )Where stories live. Discover now