Coś krótkiego, odświeżającego i... odświeżonego. Yup, poprawiłam starego oneshota i przekazuję go pod waszą krytykę~
Bo yolo***
Kibum's POV
Spojrzałem na kolejny wpis Jonghyuna na Twitterze. Był przepełniony smutkiem. Pokręciłem głową, a do mych oczu wpłynęły świeże, gorzkie łzy. Ty, Kim Jonghyun, miałeś czelność mówić o samotności, złamanym sercu i nieszczęśliwej miłości? Trzymajcie mnie. Zacząłem oddychać powoli i głęboko, próbując tym samym uspokoić swoją osobę. Nasza rozmowa miała odejść w zapomnienie, a jednak on wypisywał takie rzeczy w Internecie. Tylko kto tu posiadał złamane serce? Miałem ochotę wstać z łóżka, krzyczeć i uderzyć w coś, a najlepiej w niego. Zrozumiałem przekaz. Nie byłem dziewczyną, wiedziałem o tym dobrze. Ale czy tego żałowałem? Szczerze odpowiadając - i tak, i nie. Będąc kobietą... najpewniej nigdy byśmy się nie spotkali.
Osunąłem się na pościel i zmiąłem jej materiał w dłoniach. Nie miałem na nic siły. Pewnie dlatego, iż mimo zapewnień, jakie postawiłem przed samym sobą, nie tknąłem żadnego porządnego jedzenia od kilku dni. Piłem jedynie trochę kawy w towarzystwie innych. Zacisnąłem powieki. Nie mogłem wymazać z pamięci mojego głupiego, bezsensownego wyznania, które w jednym momencie zniszczyło budowaną od lat przyjaźń.
◇
- Lubię cię... - szepnąłem. Czułem, jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone. - W ten sposób.
Spod dłuższej grzywki spoglądałem nieśmiało na chłopaka. Zakoczony, zamrugał szybko oczyma. Usta miał rozchylone, a po chwili zmarszczył brwi. Nie wróżyło to nic dobrego. Zlustrował mnie wzrokiem od stóp do czubka głowy. W ciemnobrązowych tęczówkach zauważyłem to, czego się obawiałem - niesmak. Czerwień, jaka wcześniej przystroiła moją twarz, z pewnością spadła o kilka odcieni. Wręcz czułem, jak blednę.
- Kibum - mruknął. Podrapał się z zakłopotaniem w kark, jakby szukając odpowiednich słów, którymi miałby mnie uraczyć. Widocznie nie wiedział, co powiedzieć. To dobrze? Nie... Źle, prawda? Prosiłem, błagałem w myślach, aby szybko coś powiedział. Nie cierpiałem czekania. - Wybacz, ale... nie jesteś kimś, kogo szukam.
Wewnątrz mnie rozszalała się burza; ciężki, zimny deszcz spadający z granatowych, ponurych chmur moczył moje włosy, twarz, ubrania i ciało. Miałem wrażenie, że upadam do tyłu. Zaczynałem tracić oddech. W rzeczywistości jednak wysiliłem się na zagubiony, skrępowany uśmiech, jednocześnie machając dłońmi.
- Jasne, rozumiem! - odpowiadam gwałtownie. Może zbyt gwałtownie. - N-nie ma sprawy! Ja... chciałem tylko, abyś to wiedział. Ale jeśli sprawia ci to jakikolwiek problem, zapomnij o tym.
Nerwowy śmiech wydostał się z mojego gardła. Mimo to, odwraciłem się swobodnie i poszedłem w kierunku swojego pokoju. Nie oglądałem się za siebie. Po co? Pragnąłem zniknąć. Pierwsze łzy zaczynały kapać z mojej brody jeszcze zanim dotarłem do sypialni. Z trudem zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem się na małe, choć wygodne łóżko. Stłumiłem szloch w jasnej poduszce. Byłem zdruzgotany, ale wiedziałem, że to przejdzie. Musiało przejść. Szykowałem się na odrzucenie. Nie wiedziałem tylko, że będzie aż tak boleć.
Cholerny Jonghyun... Mógł chociaż ostrożniej dobrać słowa.
◇

CZYTASZ
Szept || JongKey
Fanfiction"- Lubię cię... - szepnąłem. Czułem, jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone. - W ten sposób."