Szept

205 26 44
                                    

Coś krótkiego, odświeżającego i... odświeżonego. Yup, poprawiłam starego oneshota i przekazuję go pod waszą krytykę~
Bo yolo

***

Kibum's POV

     Spojrzałem na kolejny wpis Jonghyuna na Twitterze. Był przepełniony smutkiem. Pokręciłem głową, a do mych oczu wpłynęły świeże, gorzkie łzy. Ty, Kim Jonghyun, miałeś czelność mówić o samotności, złamanym sercu i nieszczęśliwej miłości? Trzymajcie mnie. Zacząłem oddychać powoli i głęboko, próbując tym samym uspokoić swoją osobę. Nasza rozmowa miała odejść w zapomnienie, a jednak on wypisywał takie rzeczy w Internecie. Tylko kto tu posiadał złamane serce? Miałem ochotę wstać z łóżka, krzyczeć i uderzyć w coś, a najlepiej w niego. Zrozumiałem przekaz. Nie byłem dziewczyną, wiedziałem o tym dobrze. Ale czy tego żałowałem? Szczerze odpowiadając - i tak, i nie. Będąc kobietą... najpewniej nigdy byśmy się nie spotkali.

     Osunąłem się na pościel i zmiąłem jej materiał w dłoniach. Nie miałem na nic siły. Pewnie dlatego, iż mimo zapewnień, jakie postawiłem przed samym sobą, nie tknąłem żadnego porządnego jedzenia od kilku dni. Piłem jedynie trochę kawy w towarzystwie innych. Zacisnąłem powieki. Nie mogłem wymazać z pamięci mojego głupiego, bezsensownego wyznania, które w jednym momencie zniszczyło budowaną od lat przyjaźń.

     - Lubię cię... - szepnąłem. Czułem, jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone. - W ten sposób.

     Spod dłuższej grzywki spoglądałem nieśmiało na chłopaka. Zakoczony, zamrugał szybko oczyma. Usta miał rozchylone, a po chwili zmarszczył brwi. Nie wróżyło to nic dobrego. Zlustrował mnie wzrokiem od stóp do czubka głowy. W ciemnobrązowych tęczówkach zauważyłem to, czego się obawiałem - niesmak. Czerwień, jaka wcześniej przystroiła moją twarz, z pewnością spadła o kilka odcieni. Wręcz czułem, jak blednę.

     - Kibum - mruknął. Podrapał się z zakłopotaniem w kark, jakby szukając odpowiednich słów, którymi miałby mnie uraczyć. Widocznie nie wiedział, co powiedzieć. To dobrze? Nie... Źle, prawda? Prosiłem, błagałem w myślach, aby szybko coś powiedział. Nie cierpiałem czekania. - Wybacz, ale... nie jesteś kimś, kogo szukam.

     Wewnątrz mnie rozszalała się burza; ciężki, zimny deszcz spadający z granatowych, ponurych chmur moczył moje włosy, twarz, ubrania i ciało. Miałem wrażenie, że upadam do tyłu. Zaczynałem tracić oddech. W rzeczywistości jednak wysiliłem się na zagubiony, skrępowany uśmiech, jednocześnie machając dłońmi.

     - Jasne, rozumiem! - odpowiadam gwałtownie. Może zbyt gwałtownie. - N-nie ma sprawy! Ja... chciałem tylko, abyś to wiedział. Ale jeśli sprawia ci to jakikolwiek problem, zapomnij o tym.

     Nerwowy śmiech wydostał się z mojego gardła. Mimo to, odwraciłem się swobodnie i poszedłem w kierunku swojego pokoju. Nie oglądałem się za siebie. Po co? Pragnąłem zniknąć. Pierwsze łzy zaczynały kapać z mojej brody jeszcze zanim dotarłem do sypialni. Z trudem zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem się na małe, choć wygodne łóżko. Stłumiłem szloch w jasnej poduszce. Byłem zdruzgotany, ale wiedziałem, że to przejdzie. Musiało przejść. Szykowałem się na odrzucenie. Nie wiedziałem tylko, że będzie aż tak boleć.

     Cholerny Jonghyun... Mógł chociaż ostrożniej dobrać słowa.

Szept  || JongKeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz