Nienazwana część 1

13 1 0
                                    

 Przeciągam się czując na skórze ciepłe promyki słońca i słysząc piękny śpiew ptaków. Powoli odchylam powieki i wpatruję się w delikatnie opadający liść klonu, który ląduję na mojej kasztanowej czuprynę. Biorę go do ręki i uważnie analizuję jego powierzchnię wzrokiem, jak i dotykiem. Jest sztywny i suchy, lecz nie jest kruchy. Środkowym palcem przesuwam po łodyżce i delikatnie, opuszkiem palca badam każdą lekko wystającą żyłkę.

 Gdy słyszę pierwszy dzwonek, oznajmujący o zbliżającym się rozpoczęciu lekcji, odkładam liść na trawę i wstaje, sięgając po torbę leżącą obok mnie. Otrzepuję jeszcze jeans'y z pyłków spadających z drzew, po czym spoglądam na sporych rozmiarów budynek przed sobą. 

 Przed nim, na niewielkim dziedzińcu, stoi tłum nastolatków, o różnym stylu, zainteresowaniach i różnej płci, rozbity na pomniejsze grupki. Większość z nich zaczęła się kierować do środka budynku, niektórzy jakby go ignorując, rozmawiali i śmiali się dalej w swoim towarzystwie, a jeszcze inni kierowali się w zupełnie inną, sobie tylko znaną stronę.

 Powolnym krokiem ruszyłem w stronę tłumu, a gdy zblizyłem się na odpowiednią odległość, od razu skupiło się na mnie kilka par oczu. Ignorując ciekawskie spojrzenia i zacięte rozmowy o już wysnutych teoriach o pojawieniu się kogoś nowego, nie zatrzymuje się, kierując ciągle w tą samą stronę, dopóki nagle coś mnie nie powstrzymuję.

 Czuję na sobie przeszywający na wskroś czyjś wzrok. Rozglądam się w poszukiwaniu obserwatora, lecz jedyne co widzę, to spojrzenia zaciekawionych nastolatków. Ale to nie oni analizują każdy mój ruch. Oni tylko patrzą i widzą - nie zauważają. Omiatam jeszcze raz tłum wzrokiem i w końcu dostrzegam Je.

 Duże, szare oczy, które uważnie, lecz płynnie prześlizgują się po mojej twarzy, chudej i wysokiej sylwetce, ubiorze, składającego się z ciemno fioletowej koszuli w kratę, z podwiniętami do łokci rękawami i zwykłych jeans'ów, analizując każdy, nawet najmniejszy szczegół. Były one inteligentne, lecz całkowicie puste. 

 Gdy zabrzmiał drugi dzwonek, wszyscy ruszyli do środka budynku, przez co straciłem kontakt z obserwatorem, który znikął wraz z tłumem.

 Chwilę stoję tak w jednym miejscu, cały czas czując na sobie odległe spojrzenie szarych oczu i uświadamiam sobie, że nawet nie wiem jakiej obserwator jest płci. W końcu postanawiam ruszyć dalej. Przeskakuje trzy, niewielkie schodki, po czym znajduję się w przestronnym korytarzu. Po obu jego bokach stoją czerwone, wyglądające na świeżo pomalowane, szafki. Każdy ma swój numer i kłódkę na kod. Nad nimi wiszą różnorakie dyplomy, plakaty i zdjęcia, mające na celu promowanie placówki. 

Idę wolnym krokiem, uważnie się rozglądając. Kilka osób było jeszcze poza swoimi salami, grzebiąc w pośpiechu w szafkach, wymieniając ostatnie zdania między sobą czy po prostu śpiesząc się na zajęcia. Większość z nich rzucała mi przelotne spojrzenie, po czym wracało do wykonywanych czynności. 

 Nagle coś zwraca moją uwagę. A dokładniej niechlujny, szakrłatny, nieudolnie zamalowany warstwą farby, napis na jednych ze stojących w odległym kącie korytarza, metalowych drzwiczkach.

 Zawiesiłem nogę w pół kroku, lekko zaskoczony.

 Przybyłem tu, aby wykonać jedno z nielicznych Zleceń, nadanych z Góry. Moje zadanie polega na ponownym pokazaniu kolorów, pewnej wyblakłej duszyczce. Jednakże najpierw muszę ją znaleźć, co niekoniecznie może być łatwe, zważając na to, że wylądowałem w miejscu przepełnionym nastoletnimi huśtawkami nastrojów i przeżyciami, a czasami aż nadto małostkowymi problemami. 

Choć teraz, jak patrzę na wyrytę jedno, lecz dosadne słowo, myślę że już ją znalazłem. Chociaż to wcale nie sprawi, że cała sytuacja stanie się ot tak prostsza.

Rozmyślałbym tam pewnie jeszcze długo, gdyby nie jeden ze śpieszących się uczniów, który trącił mnie wystarczająco mocno, aby torba wisząca na moim ramieniu wylądowała na podzłodzę. 

-Cholerny Świeżak - usłyszałem jedynie niskie warknięcie od zirytowanego chłopaka, który sekundę później znikł za drzwiami jednej z klas 

Po tym, jak odporowadziłem wzrokiem nastolatka, sięgnąłem po wysypaną zawartość niedomkniętej przeze mnie torby, wzdychając lekko zrezygnowany.

Jest to moje pierwsze Zlecenie od dłuższego czasu i dzięki tej przerwie zdążyłem zapomnieć jak naprwdę wyglądają konakty ze społeczeństwem ludzkim. Wszyscy gdzieś się spieszą i skupieni są tylko na swoim dobru, nie dostrzegając tych najbardziej wartych uwagi szczegółów z życia. Nie mówiąc o Znieczulicy jaka panuję praktycznie od federalnego początku. 

Pakuję niechlujnie zeszyty, po czym wstaję 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 06, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Color BlindWhere stories live. Discover now